Pierwszy pociąg spóźnił się sam. Przez niego Włóczykij spóźnił się na drugi pociąg. Trzeci, powrotny, spóźnił się też sam (ktoś rzucił się pod koła). Więc w Poznaniu Włóczykij nie zdążył na czwarty. Przez to spóźnił się we Wrocku na autobus miejski.
Czarna seria.
Włóczykij wstąpił do Wielkopolski na chwilę, nagrać jeden wywiad. Kiedy już uciekło mu, co mogło, postanowił spotkać się z koleżanką z Poznania. A tu dowiedział się, że ona właśnie wsiadła do podciągu. Wsiadła przed chwilą. Z tego samego peronu!!!
Co jest?
Pan Michał Zieleśkiewicz napisał mi, że "są pociągi, na które spóźniać się nie wolno". Przedwczoraj tak napisał.
Ale to nie dzisiaj.
Oznaczało to dwie godziny czekania na jakieś lokalne cudo. Siedząc na poznańskim peronie, Włóczykij słał głupie smsy do Pani Łyżeczki kochanej. No, trudno. Lasy iglaste piękne, ale kto to widział, by w takim mieście była taka stacja. W dodatku z głośnika co chwilę płynęła ta sama melodia: "Pociąg do Inowrocławia WYJĄTKOWO odjedzie z peronu drugiego, nie z trzeciego. Przepraszamy...". Kropka. "Pociąg do Jarocina WYJĄTKOWO wjedzie na peron drugi, nie piąty. Przepraszamy". Kiedy już PKP głosem Jerzego Buzka przeprosiło za pierwsze dwa przypadki, to w trzecim nie podało sytuacji "wyjątkowej". W trzecim podali, że "pociąg jest opóźniony". I natychmiast przeprosili.
Rozmowy w powrotnym
IC, jak wiadomo, świadczy usługi głównie klientom biznesowym. Rzeczywiście. Pociąg wiózł mnie, powietrze i kilku w garniturach, i z teczkami. Ci ostatni, kiedy już omówili problem kurortów i podjazdów betonowych, nawiązali do kultury:
- Ile dni on podróżował dookoła świata, ten, od tego Verna?
- 68?
- Eee, nieee.. 100!
- A, racja, To my już szybciej pociągiem.
- Nawet jest taki z Poznania do Monachium. On się nazywa... Czekaj.. Był taki nasz śpiewak..
- Pavarotti!
- Nieee, "Jan Kiepura"..
Poszli. Wchłonął ich leszczyński mrok.
W pustym przedziale Włóczykij myślał o tym, jak rano zwiedzał Most Dworcowy w Poznaniu. Zamiast chłonąć panoramę wież, doszedł, że znowu mu coś nie pasuje. To był ciągnąca się przestrzeń.- Jest tam secesja i szybki tramwaj, Borejkowie i zacne ścieżki rowerowe. I ma pruskie klimaty jak Wrocek.. Tylko że tam, gdzie kończy się horyzont, powinny być już niebieskie szczyty.. Tymczasem nie ma nic..
A nad stacją Wrocław Główny był w tym czasie okrąglutki księżyc. Srebrzył się między listkami topoli. Migały cienie w kształcie serc i migała ta posrebrzana biel.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura