Jechałyśmy późnym autobusem z Krakowa. Patrzyłam przez przednią szybę i zastanawiałam się, co to za latarnia tak mocno świeci. A to był księżyc nad Gorcami.
Drugiego dnia wieczorem siedziałyśmy nad - legendarną - Hawiarską Kolibą, którą znałam z piosenki śpiewanej jeszcze w podstawówce. Rozłożyłyśmy karimaty na wilgotnej trawie. Na wprost był Lubań, tak sobie góra o kształcie nierównego trapezu. Ktoś mi o nim wcześniej opowiadał, jak też o przestrzeni na halach gorczańskich. Mieliśmy przejść je razem, ale nie wyszło, bo czas, bo coś tam.. I dlatego czekałam na te Gorce przez cały rok i byłam bardzo ciekawa,i gdy weszłam na szlak w Rzekach, to z biciem serca.- Ciekawe, co on teraz robi.. - zastanawiała się P. Bo to przez niego zagnało nas w stronę Lubania. Patrzyłyśmy przed siebie, próbując odtworzyć ten jego szlak. Wcześniej czytałam też o oddziałach partyzanckich, które walczyły w Gorcach. A były to dramatyczne opowieści.. Myślałam, jak to często mi się zdarza, obrazami. Kiedy patrzyłam na góry w tej ciszy wieczornej, wydawało się, że czas stoi w miejscu. Tylko teraz było spokojnie (nie licząc kłótni, jaką miał obok Docent z Krakowa ze studentami wchodzącymi na jego działkę ;). W takich chwilach podziwiam góry, że one tyle widziały, a mimo to trwają, mimo strzelanin, pożarów i potyczek.. Podziwiam ich stałość i taką wierność człowiekowi, który je pokochał. I dlatego czuję się w nich tak bezpiecznie.
Były też
Gorce deszczowe. Szłyśmy przez ciemne, wilgotne lasy, poprzecinane strumieniami, a na błotnistych ścieżkach wylegiwały się salamandry plamiste. Na halach stały mokre stogi, spod których patrzyłyśmy, jak czubki gór chowają się w mgiełce.- O, przyszły spod Grunwaldu! - zawyli zgodnie, kiedy przyszłyśmy brudne na kwaterę. A siostra zaczęła biadać, że dziewczynki się odchudzają, zmarnieją, a w ogóle ona już chciała dzwonić na policję, żeby nas szukać.
Odtąd każdego września, dziesięć wycieczek w Tatry, a jedna do Nowego Targu. Śmieję się, że to pielgrzymka. By przejść wśród zielonych jeszcze jagodowisk, przywitać Turbacz, zejść schodami ze schroniska i patrzeć na szlak, biegnący Halą w stronę Lubania. Przypomnieć sobie całą chmarę, potem zasłużony sen na podłodze jadalni i dźwięki gitary
"Po Beskidzie błądzi jesień, wypłakuje deszczu łzy..", które cichły mi w uszach, aż słodko zasnęłam. Można też uderzyć z drugiej strony i schodząc z Wyspowego do PKSU, zobaczyć ten właśnie księżyc nad Kudłoniem.
Jeśli stanę na dachu świata i będę szukać znajomych szczytów, to najpierw poszukam Gorców.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura