Sosenka Sosenka
45
BLOG

Spacery wieczorne

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 10
Spokój przychodzi między popołudniem a zachodem słońca. Między wyczerpaniem po trasie a ostatnim tego dnia prysznicem.
 
 
 
 
 
Kiedy dochodzimy do kwatery, wydaje nam się, że dzisiaj nikt z cywilizowanych już nas dzisiaj nie zobaczy. Z gęstego południowego powietrza nagle wchodzimy do chłodu i błogiego półmroku. Ciężki upadek na normalne łóżko, zwinięcie się w kłębek, ale tak, żeby nogi wystawały poza materac (bo nie chce nam się jeszcze mocować z butami). Las i polna droga mają swoją, cudowną, ciszę. Ale cisza po zamknięciu drzwi pokoju, bez słyszenia szumu w uszach i chrobotania żwiru pod stopami, też jest potrzebna.
 
 
 
 
 
I co to za uczucie, mieć chłodną głowę i stopy.
 
 
 
 
 
Wyczerpanie znika piorunem pod wpływem wody z prysznica na karku i skroniach. I herbaty z kubka, i trzech kromek chleba z wkładem mięsnym. Pozostaje błogie znużenie, które należy ukrócić, bo jeszcze słońce prześwieca przez pelargonie na oknach, więc szkoda dnia. Już będąc w czystych i suchych (ha!) koszulkach zakładamy na stopy sandały. Te sandały, z których zawsze nabijaliśmy się, chodząc po Tatrach. Są świetne.
 
 
 
 
 
Nogi mamy trochę mało stabilne. Można potknąć się, bo one same układają się do stąpania po ostrym zejściu. A tu prosta droga.- Aż dziwnie. Uzdrowisko - Wstępujemy do pierwszego lepszego sklepu, tam rzucam się na wiśniowego "Tymbarka", on na miętowego z jabłkiem, ale cukru mało, więc szukamy tej jednej najlepszej w Krościenku cukierni i tankujemy lody. Dopiero teraz - jak już zjedliśmy - paradujemy przez całe miasto, dumni i bladzi, gardzący dobrami doczesnymi w rodzaju hoteli i samochodów. Komentujemy znudzonych, naszym zdaniem, wczasowiczów..- Nigdy, przenigdy tak...! - zaklinamy się żartem. Co lubię w górach, to to, że tak niewiele trzeba, żeby mieć wszystkiego pod dostatkiem i czuć się swobodną. Trochę wody, cukru i wygodne buty.. No, to teraz przystajemy przed witrynami salonów "Miss Pretty", czy innej "Pięknej Georginii", i wygłupiamy się.- Kupujesz tę kieckę na jutrzejszą trasę? - pyta, wskazując na lśniącą, do kostek.- Taaak - i do tego te szpilki! - Idziemy dalej, ale tym razem wchodzimy do otynkowanego na biało kościółka. Ostro ścięty dach wkomponowany jest w sylwetkę świerkowej góry, a Chrystus w ołtarzu wyrzeźbiony z drewna, bo on jest tutejszy. W południe dalekie dzwony są często sygnałem, że jesteśmy blisko celu. Tak czysto na przykład słychać Dobrego Pasterza, gdy schodzi się z Lubania..
 
 
 
 
 
Robiąc śmieszne zdjęcia typu "Ja i znak drogowy", leniwie dochodzimy do napisu wieszczącego koniec miejscowości. Robi się szaro.. Lubię przystanąć jeszcze na moście, wiszącym nad Dunajcem, czy Popradem albo Kamienicą. I właśnie po ciemku słuchać Gór. Tego nocnego szumu, huku wody przetaczającej się po kamieniach..
 
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Kultura