Włóczykij nie jest zwierzę nocne. Ale polować lub najbardziej w nocy, bo w nocy czuje się najswobodniej. Wtedy widzi najlepiej, najwyraźniej. Przemierza miasto z cichym chrzęstem Srebrnych opon, przecinając ciepłe, wilgotne powietrze przed burzą. Dopiero wtedy na ulicę odważają się wyjść osoby z Drugiej Strony Lustra.
Spotykając konkretnego człowieka w czarnej pustce, między wykopami (południowy Wrocław wygląda teraz jak budowa pasa startowego), Włóczykij dziwi się, że komuś chce się włóczyć w nocy, i to w takim terenie. No, bo dlaczego ta starsza pani z nową fryzurą, w kolorowej sukience, z maleńką czarną torebką wyszła z domu? Pewnie idzie na brydża. Bo na imieniny już za późno. Pewnie wejdzie do oświetlonego żółto mieszkania w przedwojennym bloku, tam usiądzie w towarzystwie kilku osób i będą grali.. A właściwie mniej grali niż rozmawiali o tym, jak zmienił się świat od czasu ich ostatniej gry trzy tygodnie temu. Tak starsi ludzie wspominają, bo wczoraj późnym wieczorem sam Włóczykij siedział przy stole z jedną ze Starych Bab. Trzeci już raz uzupełniali dane w tekście, a ona chyba była zadowolona, bo potem wyszła na chwilę i przyniosła pamiątkę sprzed wojny. Włóczykij pierwszy raz miał w dłoni taki drobiazg. Patrzył okrągłymi oczami na kształt i myślał - O rety.. historia.. - Właśnie ta ciemność za oknem pomogła zatrzymać czas..
Włóczykij dojeżdża do przejścia przez ulicę. Patrzy w lewo, a stamtąd wolno wyjeżdża stary samochód. Siedzi w nim kilka paniuś, z farbowanymi na rudo, albo blond, włosami, a fryzury przypominają lata 60. Samochód jest wypełniony, aż cztery pasażerki przypadają na kierowcę. I wszystkie mówią. Może każda z nich wyraża właśnie swoją jedynie słuszną wersję - Jedź tamtędy! - Nie tamtędy?!- Co czuje kierowca? - He, he. - Włóczykij myśli, dokąd jedzie to wesołe towarzystwo. Przypominają mu od razu grupkę z "Dyskretnego uroku burżuazji", a trochę znajomych z "Żandarma w Saint Tropez". Chętnie śmignąłby tropem tej komedii. Napisałby dużo o kłótniach i koligacjach rodzinnych. Na razie kręci głową - Skąd takie osoby w normalnym, "tutejszym" świecie? - Zielone. Jedzie dalej.
Na pustym przystanku siedzi pan w towarzystwie dwóch wielkich toreb. Pewnie nie czeka na autobus, pewnie nie ma domu i czeka do rana.. Przechodzą obok pary, które po upalnym dniu idą na spacer z małym pieskiem. Włóczykij woli spotykać ich w nocy, bo wtedy jakoś nie wchodzą mu na ścieżkę rowerową. Mijają go cichutko, znikając jak zjawy. Znowu jest tylko on sam i grafitowe cienie drzew, na białym od lamp chodniku.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura