Sosenka Sosenka
46
BLOG

"Ciepła garść w obramie uśmiechu"

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 8
Trzasnęły drzwi od pekaesu. Włóczykij przystanął na żwirze i od ciszy aż zakręciło mu się w głowie. Idąc pod górę, czuł jeszcze w głowie szum i łomot całego tygodnia, i nie mógł sobie z nim poradzić. Z zakrętu polnej drogi zobaczył postać, która macha do niego i szeroko otwiera ramiona. - Koniec myślenia o Dolinach - padła komenda odautorska.  Uroczyście wmaszerowałam do Barysiówki.

Akurat wyjeżdżali sobotni goście. To ci z tych, których porywa się wprost z gościńca, jak w czasach króla Jana Kazmierza. Byli zmęczeni, bo w sobotę oblewali się wodą ze studni, mieli wybory Miss Mokrego Podkoszulka (wygrał Mister), jedli do oporu i spali pod gołym niebem. Włóczykij wkroczył w środek kolejnej śmiesznej wycieczki, bombardowany z trzech stron urywanymi zdaniami - A wiesz.. A szkoda, że nie byłaś.. - Ale się działo! - Włóczykij uścisnął ciepłe i już znajome dłonie, potem odprowadził wzrokiem samochód, pnący się do góry, do szosy. Znowu urwał się dźwięk, hałas, i trzeba się było na nowo przyzwyczajać do ciszy. Włóczykij mógł już patrzeć do woli na góry, zaciągnięte szarymi chmurami. Oparł łokcie na płocie, grzejąc dłonie kubkiem herbaty. Oni też milczeli, patrząc w tę samą stronę. Włóczykij lubi te chwile, kiedy nikt nic nie mówi, ale przez to mówi: "Myślę o Tobie". Dopiero wtedy naprawdę się przywitali. - Cieszę się, że jesteś - powiedziała Basia. Wobec gór i wiatru Włóczykij nie musiał mówić wszystkiego. Wyściskali się.

Pola, wzgórza i góry wyglądały tak, jakby ktoś nagle, w ciągu dwóch tygodni je odkolorował. Było naprawdę zimno. Basia poszła zebrać maliny, Włóczykij z Ryśkiem - ugotować zupę. Ale nie zdążyli tego zrobić, a już tą samą drogą , co sobotni goście, pełzł kolejny pojazd. To pucołowaty P. wszedł do Chatki.  Był sam i niby "na chwilę", ale Rysiek automatycznie dołożył do zestawu jeden talerz. Jedli i we czwórkę żurek i  zarykiwali się ze śmiechu, wspominając, jak kiedyś Rysiek z kolegami sknocili prace ręczne i wylali za okno klasy garnek kisielu. A kisiel z dżemem truskawkowym wylądował pod stopami pana woźnego..- - A znacie ten kawał? - odezwał się P. - Jakie jest najmniejsze gospodarstwo rolne na świecie? - Radiowóz. Kogut na dachu i dwie świnie w środku. - To nam opowiadał policjant! -  uzupełnił dane Rysiek. W tym czasie Włóczykij ocierał szczere łzy.   

W końcu P. odebrał sygnał z komórki, że obiad gotowy i ma wracać do dom. Znowu opróżniło się miejsce za drewnianym stołem i zamiast śmiechu słychać było tylko gwizdy wiatru. Włóczykij przez sekundę miał to dziwne wrażenie, że cofnął się w czasie. Mrużył oczy, bo po drugiej stronie tego stołu powinna być jedna sylwetka znajoma.. Znów przyłapał się na tym, że najpierw widzi obraz, a potem słyszy myśli.  Właśnie pod tym stalowym niebem, w górach po sezonie.. Tak było. - Ale kiedy, kto? - Włóczykij nie umiał dopasować już do niej twarzy, imienia. I nie wiedział , czy to szwankują oczy, czy może bardziej pamięć już nie nadąża za kształtem.

 

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura