W "Mary Poppins w parku" był taki rozdział "Święto cieni". Prawdziwi z Bajkowymi tańczyli, biegali i rozmawiali w powietrzu. Rano Prawdziwi obudzili się we własnych domach, ale najpierw byli tam, gdzie ich widziała Mary. Ostatnio myślałam, że tak właśnie krążą po Sosenkowie postacie, które bywają tu na co dzień, pisząc albo czytając w milczeniu.
Ale tu jest śmieszniej niż w parku u Mary, bo Prawdziwi i Bajkowi nie widzą siebie nawzajem, kiedy przychodzą.. A czasem jest ich tak dużo, że trudno zobaczyć każdego, kto akurat jest. Tak jak teraz.
Niedawno w kuchni u Włóczykija niespodziewanie powstał kącik przy drzwiach. Po wstępnej ocenie okazał się być idealnym miejscem do obierania ziemniaków. Za dnia. Ale w porze, gdy za oknem jest mrocznogranatowo, z białymi punktami świateł nad Miastem, to miejsce do siedzenia i słuchania. Włóczykij oczywiście musiał dopasować tam wzrokowo kogoś drugiego. Sylwetka musi pasować do tła, a oświetlenie do sylwetki. Więc zmrużył oczy i w półmroku pojawiła się krucha postać Pani Łyżeczki. Miejsce z małym stołeczkiem, blatem na kubek i z małą lampką "za plecami" jest dla niej, kiedy znowu będzie w gościnie. Będzie wieczorem popijać herbatę, zerkając czasem za drzwi, czy Chłopczyk S. już przysnął. Włóczykij będzie myć naczynia, i będą sobie gwarzyć leniwie o zupełnie codziennych sprawach. Lenka przyjdzie na chwilę, pytając, czy mogę tylko dolać jej gorącej wody do herbaty.. Uśmiechnie się przepraszająco, bo.. właśnie znalazła w szafie ciekawą książkę..
Włóczykij zobaczył też szereg postaci w przedpokoju. Ale nie chciały, żeby nazywać je po imieniu, więc nie może tak na sto procent powiedzieć, że są. Wyglądają na razie podobne do siebie. Dopiero kiedy Włóczykij je nazwie, nabiorą kolorów i wejdą, rozsiadając się, gdzie komu pasuje. Są jeszcze mało znane, więc dla niego przezroczyste, mleczne. Mogą zmieścić się koło siebie w dowolnej liczbie, i tak lekko jak płatki kwiatów. No, i tu dziwna rzecz. Bo jest taka postać, którą znam z imienia, a mimo to widzę, jak lata na jakiejś paralotni za oknem i tylko stuka w szybę, chichocząc - Ależ ja tu jestem, Sosenko! - A jeszcze są takie postacie, które na pewno stoją za zamkniętymi drzwiami. Chcą tam stać, mimo że już podeszły tak blisko..
Księżną Włóczykij dojrzał w progu, bo ona wpadła, potrząsając biletem na nocy samolot. "Kłania się damom, starcom i młodzieży". Ktoś mówi, że on woli przyjść, jak będzie mniej osób, żeby też sobie pomilczeć. I zaraz ich nie ma. Baszka siedzi ze szklanką w dłoni, mówi coś do Agnieszki i obie głośno rechocą.. Robi się mały tłum.. A pod samym oknem jest wygodne posiedzenie podłogowe, tak jak wtedy w lipcu. Jest dość miejsca, żeby w ataku śmiechu klepnąć dłonią w parkiet (w kuchni można trafić w talerz), a echo dudni do woli. - Tam się mówi prosto z mostu, wolno, stosując od czasu do czasu mocniejsze terminy. Włóczykij twierdzi, że jeszcze jedno podejście ostrym, czarnym szlakiem i.. - będziesz tańczył w deszczu, Kochaneczku.
Do rana daleko, czary trwają. Miejsca w Sosenkowie dosyć, a niby go zostało tyle, co na lampie.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura