Wczoraj spotkałam w autobusie jedną ze Starych Bab. Ta Stara Baba powiedziała mi, że po I wojnie w swoim mieście była pierwszą rowerzystką. Miała prawdziwy rower, robiony na obstalunek, a kiedy na nim jeździła, ludzie przystawali i oglądali ten wynalazek.
Wczoraj Srebrny miał wychodne, to znaczy, ja wyszłam bez niego. Biegając po Mieście pieszo, odpoczęłam dopiero w domu drugiej Starej Baby. Byłyśmy umówione, bo miałyśmy wybierać zdjęcia do tekstu o niej. Miałam oczywiście wyjśc po półgodzinie. Ale zostałam przygwożdżona do miejsca za pomocą odpowiednio podanej herbaty i ciasta. Byłam bardzo głodna, tryb życia powoduje, że "nędzny przyodziewek" staje się o numer za duży. Widać, Sosenki zmieniają szatę po sezonie.
Bardzo lubię spotkania "po napisaniu". Kiedy już najważniejsze rzeczy zostają nazwane i wypowiedzi autoryzowane, to nagle przypominają się Rzeczy Mniej Ważne. Które następnie zaczynają się układać... w kolejny tekst. Ha, a może nawet o wiele lepszy niż ten, który powstał? - Włóczykij słuchał z wypiekami na policzkach o damach i rycerzach, pięciu latach starań o rękę damy i pędzącym za nią po górach rycerzu z bukietem chronionych kwiatów. Czasem przenosił wzrok na malowidło wiszące na ścianie, za plecami rozmówczyni, i wydawało mu się, że właśnie słucha dziejów tamtej rokokowej pary. Ale to była opowieść o przedwojniu. Włóczykij doszedł do wniosku, że walka o rękę kobiety za pomocą bukietu szarotek bardzo mu się podoba i na jej miejscu sam nie miałby nic przeciwko.
Tego wieczoru Stara Baba miała zresztą więcej wspomnień natury towarzyskiej. Najpierw uśmiechała się, mówiąc o swoich licznych adoratorach, potem chichotała, a potem śmiała się szczerze. Aż się zrobiła czerwona na gębusi. A Włóczykij pytał o wszystko, co nie zmieściło się w tamtym tekście - od dam i rycerzy po stosunki polsko-żydowskie według panien na owe czasy w wieku gimnazjalnym. - Fantastyczne! - wyło wszystko we Włóczykiju. - Pisać, pisać, pisać..- i wył dalej w głębinach swej zielonej duszy.
I to tyle. Zaczął się włóczykijski weekend, trochę z rękami w cieście, a trochę o zapachu drewna. Trochę w kolorze Srebrnym, ale przede wszystkim złotym, zielonym i słonecznym. Pewnie też zmierzchowym..
Uciekam z mapą w ręku. Gońcie mnie, jeśli chcecie!
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura