Była szarówka. Włóczykij już wyciągał z kieszeni klucze i przymierzał się do otwarcia furtki. Ale jakoś jeszcze obejrzał się za siebie. Po zakręcie drogi szli Oni dwaj. - Już tu są.. - pomyślał. - Jeśli pojawiają się kolejny wieczór, nie tylko w operze, to znaczy, że jest już ta pora. Nocami na ulicach znowu trwa teatr!
Włóczykij zawsze przystaje z zachwytem, nawet jeśli akurat trzęsie się z zimna. Tym razem to byli dwaj wysocy mężczyźni. Jeden w czarnym okryciu i kapeluszu z rondem. Drugi chyba w szarej marynarce. Nie pasowali do spacerowiczów w jaskrawej bawełnie. Szli sobie powoli.. Włóczykij zmrużył oczy, obdarzone kurzą ślepotą. Twarzy nie dojrzał. Tylko postacie i dwie barwy. Nie wiedział. - Czy to Sherlock Holmes z kumplem, czy może Dickensa Dróżnik i Podróżny?
Za chwilę ich nie było.
Przypomniał sobie, że nie powinien się dziwić. Wczoraj wieczorem idąc klatką schodową, przypadkiem popatrzył na szybę. Niebo miało inny kolor niż dotąd. Dotąd bywało stalowoniebieskie i do późna można było bawić się w przeciągający się dzień. Teraz było czarne jak smoła, właśnie takie, żeby cieszyć się w domu żółtym światłem lampy. Przed oczami przesunęły mu się wszystkie posiedzenia z herbatą i bez. - Knajpy wystylizowane na przedwojenne salony, tj. obwieszone do niemożliwości fotografiami w sepii, nawet z maszyną Singera - i - uwaga - koniecznie z pianinem (nawet nieczynnym). To, co dla innych jest czasem przemijania, dla Włóczykija jest beztroskim trwaniem. Jak ta scena
w kantynie przy Berliner Ensemble rok temu. - Tak będzie aż do lutego. A po drodze oczywiście Ich noce listopadowe.. oho!
Poczuł się rozkosznie i bezpiecznie.
Do sądnego dnia będzie powtarzał, że widzi tylko dwa teksty, które go pokazują.
Czas cieni i szukania rozproszonego światła.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura