Sosenka Sosenka
50
BLOG

Dolina Muminków w październiku

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 13
- Włóczykij przyjechał! - stwierdziła z satysfakcją Panna T. Rozłożyła na schodach mój sprzęt. - A co Ty najpierw zakładałaś? Kask czy rękawice? - Kask, jak każdy Włóczykij - odpowiedziałam. - Nieprawda - stwierdziła Panna T. - ON nie miał kasku, tylko duży czarny kapelusz z rondem.

Trudno było przekonać Pannę, że Włóczykij idzie z prądem czasu, bo musi. Miałam za sobą 12 kilometrów od stacji. Trasa krótka, ale ja ją łoiłam w deszczu i pod górę, omijając TIRY i wariatów na krakowskich rejestracjach. Odcinek drogą krajową nr 69 był krótki, ale bogaty w atrakcje. Na przykład odkryłam, że przed wodą z kałuż, rozchlapywaną przez samochody, mogę zasłaniać się mapnikiem. Gorzej z orientacją przy takiej widoczności. Do końca nie wiedziałam, czy z rozpędu nie "przejechałam" miasta i jestem już np. w granicach Krakowa... A Łyżeczka wiedziała... - Na pewno dasz radę? - pytała jeszcze pod dworcem PKP, stwierdziwszy, że Srebrny nie mieści się w samochodzie. - Oddawaj mój rower! - zapiszczałam z radości. Jak ja lubię wycieczki na przekór, na nieznajomej trasie i o chorej porze. Wtedy, kiedy nie wiadomo, co się może wydarzyć. Dopiero wtedy jest PRZYGODA!

- Nic nie chce. Spać nie chce, jeść nie chce, kąpać się nie nie chce - relacjonowała Pani Łyżeczka Panu Łyżeczce przez telefon, kiedy dojechałam do domu. - Chce tylko herbaty. - To ona rzeczywiście czymś się zatruła na tej szosie - orzekł Pan Łyżeczka. A Panny zauważyły, że mam czerwony nos i dla rozgrzewki zaordynowały zabawę w szkołę. Czyli zajęcia wyrównawcze dla dorosłych. - Na kolanka! - przymilała się Panna T. - Wpisz mi szóstkę - zażądała Panna Ł., gdy pokolorowała królewny i księżniczki na kartce. Chłopczyk gramolił się na fotel, parapet i stół, spadał z klapnięciem, i szedł dalej. Co chwilę ktoś inny siedział mi na kolanach, wkładał łapkę do ręki i pokazywał ciekawe ćwiczenia gimnastyczne. - Ciocia w wersji samoobsługowej - określiłam natychmiast swoją funkcję. I tak było. Posiedzenie zakończył piękny koncert z keyboardem, na trzy głosy i wzruszającą solówkę Panny Ł. I parada przez kuchnię na cztery pary nóg. W tym moją własną.

Kiedy Pan Łyżeczka wrócił z roboty, zastał nas pogrążone w pozdrowieniach od cioci Agnieszki Zet, Baszki i cioci Księżnej. Dzięki zdjęciom z opasłego albumu poznałam Stary Dworek oraz, zaocznie, rodzinę Panike Ziołowej Nostalgii. Ponieważ koligacje oraz powiązania salonowe to był temat ciekawy tylko dla "Wielkich" (dorosłych), Panny zażądały na dobranoc czegoś ciekawszego. Krótka historia dinozaurów dla Panny T., z wyszczególnieniem, ile zwierzęta miały metrów oraz ile Panien T. mogłoby się złożyć na długość argentinosaurusa - to była pierwsza lektura. A powiastka o królewiczu, który stracił ukochaną z powodu spontanicznego uśmiechu, bo miał zepsute zęby - to czytadło Panny Ł. W pierwszym przypadku poddana zostałam drobiazgowemu testowi dykcji ("Nie-e, ciociu. Ty źle wymawiasz to słowo!"). W drugim popłakałam się ze śmiechu nad tekstem. I już!

Kiedy obie Panny i Chłopczyk leżeli już w łóżkach, na korytarzu Łyżeczka przycisnęła tajemniczy guzik. - Migotka wsiadła do łodzi... - zaczął opowieść Krzysztof Kowalewski. Muminki przyszły do dziecinnego pokoju i kiedy skończyły swoją wędrówkę, wszyscy już spali. Wtedy "Wielcy" usiedli przy stole i wypili grzańca. I wkrótce sami doznali klejenia się oczu. A mnie się potem nic nie śniło! A właściwie pamiętam ze snu jedno jedyne słowo. "Erdbeben". Po niemiecku "trzęsienie ziemi". - To chyba skutki jazdy przez Śląsk, wzdłuż kawalkady TIRÓW.

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Kultura