Sosenka Sosenka
53
BLOG

W Sudetach księżyc między świerkami..

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 10
To rzeczywiście huk, nie szum. Włóczykij wyszedł z oświetlonego samochodu. Był na "pętli". Na granicy głuszy. - Wieje w świerkach, a może to grzmi woda? - W każdym razie, dźwięk potężny. Jakby nadciągał jakiś kataklizm.  Bo wokół czarno. Wyżej - czubki drzew na tle granatowego nieba. 
 
Była dwudziesta. Próg nocy. Górołaz, który chciał po nas zjechać na dół jeepem, dostał prztyczka. - My się chcemy przejść! - Trójka wesoło rozpakowywała samochód. Szumiały kurtki, pstrykały klamerki plecaków. Z domu na wprost wyszła jakaś postać i wycelowała w Barysiów i Włóczykija snopem światła. - Hej, to my! - odkrzyknął Rysiek. Postać popatrzyła jeszcze na nieznajomych i wycofała się do mieszkania.
 
Zostaliśmy sami na pachnącej wilgocią, igliwiem i nocą drodze. Zapach, znany z dzieciństwa, z powrotów jeszcze "za rączkę". Z zamkniętymi oczami poznaję. Sudecki las. Najlepszy, najbardziej bezpieczny. - Jestem w domu. - Szliśmy lekkim, miękkim krokiem. Widziałam tylko te kilka metrów przed sobą, tyle, ile umożliwiała czołówka. Nie musiałam wyciągać szyi naprzód, ani też oglądać się za siebie. Szlak się rozwidlał. - Tędy nie - powiedział Rysiek. - To wyryp.  Skręcamy w prawo. - Szum rośnie, czyli witają nas w Tajemnicy. Tak góry oddają miłość. Przystanęłam na chwilę. - A nad głową księżyc.. W wycięciu nieba, stworzonym z dwóch kolumn drzew. Jak na romantycznym malowidle. Żółty, rozmyty, siejący rozproszone światło w nieprzebytej puszczy. Księżyc między świerkami.. 
 
Czas, czas.. Albo go nawet nie było. 
 
Musieliśmy chyba wejść na jakiś trawers, bo ścieżka zrobiła się wąska. Nad głową przeleciało coś z łopotem. - Sowa - powiedział Rysiek. Kamienie śliskie, wyrastały pod nogami tak, że można by się porządnie wygrzmocić. Drżała rosa na liściach, tam, gdzie doszło światło czołówki. A po prawej ciemność, i to przesiana przez mgłę. - Patrz, światełka w Międzygórzu - szepnęła Baśka. Czerwone lampy nadajników w Kotlinie. Zresztą, nic nie widać, i Włóczykij poczuł, jak kręci mu się w głowie. Od niewidzenia. - Ty pędzisz, jakbyś przyciskała pedały roweru! - No, już nie pędzę. Kręgosłup.. - Szum ustał. Potok został na dole, czyli było już bliżej szczytu. Szliśmy, bezpieczni, spokojni. Znając każdą drogę, która dochodziła z dołu. Wiedząc, co jest wyrypą, a co się sprawdza podczas śnieżnych zasp. 
 
Nie było słychać szczekania psów, ciągnących żurawi ani pokrzykiwania ludzi. Wyrosła przed oczami, w zamglonym powietrzu, seria świateł. - Pachnie drewno, czujesz? - W środku szum wieczornego schroniska. Znana Dolnoślązakom od małego mieszanina czeskiego i polskiego. Spotkania goprowców. Stąd i stamtąd. Wejścia łazęgów obwieszonych światłami i sprzętem. - Ooo! Witamy! - Brzęk kubków z herbatą. - Poklepywanie się po plecach - J'sm z Czech.. Hradec Kralove! - rozjaśnia się twarz. Ktoś znowu zarzuca plecak, odchodzi, topi się w ciemności za drzwiami. - Ahoj! Cześć! Dobranoc.  
 
c.d.n.
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Kultura