- Prowadzi ślepy ślepego - stwierdził Mohort z właściwym sobie dystansem do rzeczywistości. Szukaliśmy Czekoladziarni "Amor". Baby Kameralne, pod przewodnictwem Księżnej, zorganizowały tam spotkanie przed imprezą w Rozdrożu. Dlatego w obcym, ciemnym mieście dwóch krótkowidzów słaniało się, szukając światła dla mapy i Marszałkowskiej 17.
W Czekoladziarni siedziały już Księżna, Julll, Ellenai, Kocic, Referentowa Bulzacka i Agnieszka. Wrzaskom nie było końca. Mohort zastygł na chwilę w rozterce. - Ja wiem! - rzekła podstępnie Księżna. - WY tak mówicie, że przychodzicie na piętnaście minut. A zostajecie na piętnaście lat. - To co miałem zrobić - chichotał potem Mohort. - Musiałem zostać. - Myślę, że nie żałował decyzji, albowiem przez następne półtorej godziny toczyły się niezmiernie interesujące rozmowy o modzie i dobrym wychowaniu. Jako ostatnia dołączyła do dyskusji Królowa Elfów, czyli Pani Łyżeczka. Księżna dokonała wówczas przeglądu wojsk. Była zadowolona, bo okazało się, że Królowa przyszła w eleganckiej bluzeczce, a Włóczykij co prawda w ciężkich butach turystycznych (przecież szorowałam kawałek pieszo), ale ze szpilkami w reklamówce.
- Agnieszka uciekła przed Imprezą! A Księżna udała się w stronę Infanta. Do Rozdroża doszliśmy w siedem osób. Kiedy już uporałam się ze zmianą buciorów na damskie narzędzia tortur, zobaczyłam w sali piękny widok. - Stolik Bab Kameralnych! - Julll, Łyżeczka, Ellenai, Kocic, Marywww, Mida (ha!) i Penelopa z pewnym ślicznym stworzonkiem, wystrojonym w bordo sukieneczkę wieczorową. Od Babskiego Stolika niosły się odgłosy pisków i całusów. Najmłodsza Baba Kameralna spała słodko w wózku (co jakiś czas konsumując w Mleczarni), a w knajpie szumiało, dudniło, momentami dość bębniło. Włóczykij nakrył się na tym, że szuka czegoś bardzo sobie bliskiego. Zatrzymał wzrok na czarnej szybie. No i już miał. "Wyżej noc, cyganka jedna..". - Ty Włóczykiju - mówił czujny wzrok Pani Łyżeczki. - Ty zawsze mówisz, że Ci dobrze przy herbacie. A widać, że jesteś gdzie indziej. - W ciemnym Beskidzie - dopowiedział Włóczykij, też bez słów, i wrócił do słuchania opowieści mam. Ale nie usiedział tak długo. Znalazł w końcu Panią Stefową, Algę (były tuż za murkiem!), Ufkę, Artura Bazaka oraz Galopującego Majora, świetnego kumpla, który udzielił mu kilku praktycznych rad blogowych. Zaś tuż przed rozejściem się Towarzystwa do domów Parakalein powiedział, że ma do mnie sentyment, bo w czasach szkolnych posługiwał się był tajnym hasłem SOSNA (szczegóły u Parakaleina;).
Rano zbudziła Włóczykija ciepła plama słońca na śpiworze. Na plamę lekko wskoczył Pan Kot. Biało-złoty, czyściutki usiadł na przeciwko Włóczykija i patrzył na niego, przekrzywiając łebek. Coś zachrobotało za szafą. - To czarna Pani Kocica wysypia się na komputerze Followa. - Wstali więc uśmiechnięci Gospodarze Domu, czyli Julll i Follow. Długo i z wielką cierpliwością objaśniali mi, dlaczego z okna nie widać gór i dokąd trzeba jechać, by zobaczyć Górę Kalwarię.
O dziesiątej w warszawskiej ciszy nagle zapiał kogut SMS. Oznaczało to, że wstał i Mohort, który nocował w hotelu po którejś stronie Wisły (mnie się już te brzegi pomieszały). Wesoły duet Kierowcy i Pilota ruszył z powrotem na Dolny Śląsk. Pilot zwolniony z obowiązków (w drugą stronę przecież łatwiej) przysypiał słodko. Pocieszał tylko Kierowcę, że Mohortowa senność pewnie przez niskie ciśnienie. - Na pewno, na pewno.. - uśmiechnął się Kierowca ze zrozumieniem. Horyzont Mazowsza rozjaśniały złote lasy. - A we Wrocławiu ? - Cisza. Pachniała ziemia przez płot, i liście.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura