Dziś znowu było widać góry. Miały kolor jak wczesną wiosną. Po umyciu się ze śniegu. Powietrze pachniało jak w czasie marudnej zimy. - Oj, tak - marzył Włóczykij, wolno sunąc chodnikiem (ukłony dla Koteusza!). - Może Dolny Śląsk znów się wywinie..? - Ale przy cmentarzu spotkał Czas.
Korki, samochody, porzucone byle gdzie, i tłok. A tuż przed kołem Srebrnego przetaczały się resztki konduktu. Właśnie wracali. Nogi w czarnych rajstopach. Nogi w czarnych garniturach. Ręce w kieszeniach. Pod pachą - znam, znam - podkładki pod kartki z tekstem przemowy. Teczki.. - Włóczykij na chwilę otrząsnął się z przedwiośnia. - Kogo mogą chować w taki dzień? - myślał, szukając zmrużonymi oczami zielonych pąków na drzewach (na Południu nie takie głupie).
Wiał ciepły wiatr.
Słońce rozświetlało horyzont. Pierwszy raz od dwóch tygodni ponurych deszczy. A czarne postacie szły pod słońce. Nie pasowały do pejzażu. Ani one, ani te zatłoczone parkingi. Ale Włóczykij wierzy, że skały czują, a drzewa myślą. To teraz w otoczeniu też przecież musiało być coś, co odpowiadało na myśli ludzi, którzy szli, z lekko pochylonymi głowami. Musiało być coś, bo ważne wydarzenia nie pozostają bez odpowiedzi przyrody. Ona zawsze mówi. I pomyślał sobie Włóczykij, czy oni na przykład wiedzą, że.. Halny to wiatr, który wywołuje tęsknotę..
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura