Sosenka Sosenka
38
BLOG

Leipzig Hbf

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 5
Z wycieczek Włóczykij lubił jeszcze wędrówki na lipski dworzec. Potężna budowla przypominała mu bardziej pałac niż budynek użyteczności publicznej. 
 
Była naprzeciwko hotelu. Stojąc na progu  secesyjnej, a jakże, kamienicy,  Włóczykij myślał o tych, którzy kiedyś wysiadali na Leipzig Hbf. Bo ten dworzec na pewne zbudowano dla tamtych ludzi. W czasach rodzinnych podróży do Ostendy na przykład. Kiedy wakacje trwały całe dwa miesiące, a porządna pani domu nie musiała oszukiwać ZUSU podczas urlopu macierzyńskiego. Włóczykij patrzył zdziwionymi oczami na długą halę, ciągnącą się od srebrnego łuku do srebrnego łuku.  - Trochę jak Wrocław Główny, tylko że dwa razy większa.  - Bo oni nie mieli samochodów i wsiadali tu całymi rodzinami. Damy we wciętych sukniach, które nawet nie dotykały ciężkich waliz. Gromada dzieci pod opieką służących. Mężczyźni w śmiesznych kapelusikach jak talerze i w pasiastych marynarkach. Włóczykij popatrzył na swoją wielofunkcyjną kurtkę  typu Extreme. - Czy żyjąc sto lat temu, byłabym taką damą w szeleszczących jedwabiach, otoczoną liczną familią? - mocniej chwycił szelki wygodnego plecaczka. - Może jednak byłabym  Włóczykijem, którego w upalne popołudnia mijały eleganckie powozy, kiedy siedział pod drzewem i pił chłodne mleko? - Włóczykij wtulił buzię w  miękki kołnierz. Dobrze mieć swoją wolność. Zdrowe, mocne nogi.. I oczy..
 
W hali dworca były wygodne schody, a nad nimi rzeźby sufitowe. Na deptaku brakowało jeszcze tylko fontanny. Oraz osobnej poczekalni "Dla dam". Bo na bocznym torze stał nieczynny parowóz.. Lśniący pałac. Wszyscy chcieli przychodzić na Leipzig Hbf. Wszyscy wymyślali pretekst, by robić tam wielkie zakupy.  Mieć dylemat, czy kupić statyw w sklepie na dworcu, czy dać sobie spokój. To było coś.
 
Jazda autobusem kołysała Włóczykija do snu. Wiadukt nad ulicą taki znajomy. Czy to ulica Pułaskiego? - O rany! - ocknął się. - Przecież ta linia biegnie i do Wrocławia. Podobny czas budowy. - Czy ktoś dzwonił? - Włóczykij oderwał wzrok od szarówki miejskiej, poprzecinanej zygzakami neonów. Na siedzeniu obok płakała A. Płakała cicho, ale rozpaczliwie. Trzymała telefon komórkowy, w drugiej dłoni chusteczkę. - Co się stało? - leciutko dotknął jej ramienia. - Nic, nic - wydusiła z siebie. I Włóczykij wiedział, że są odpowiedzi, na które nie trzeba czekać. Nad A. pochyliły się cicho dwie koleżanki.
 
- Spokojnie, my cię odwieziemy na dworzec.
- Ja mam zabukowany na sobotę. Czy oni mi zmienią?
- Pomożemy ci..

 

Kiedy Włóczykij siedział nad gorącą czekoladą, A. wsiadała do pociągu na Leipzig Hbf.  Nie widziała pałacowych rzeźb, a znowu leciutki stukot kół mógł  brzmieć w jej uszach jak uderzenia.  Miała przed sobą całą noc. Musiała ją przetrwać sama. Włóczykij  patrzył przez okno. Nie znalazł już łagodnego zmierzchu.  Patrzył  po raz drugi, ale rozumiał po raz pierwszy. Śmierć wdarła się nawet do włóczęgi, podróży.      
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura