Sosenka Sosenka
175
BLOG

Stare Baby profesorskie

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 34
Mogłyby się obrazić za określenie ich "babami"  (mimo pozytywnego przecież przesłania). Należą do pierwszego pokolenia inteligencji polskiej,  które osiedliło się w naszym mieście po wojnie. Baby z dobrym pochodzeniem. Żony wykładowców. Kulturalne, (od jakiegoś czasu) ciche, szare w swoich szarych płaszczach. Czasem pod rękę ze swoimi słynnymi mężami.
 
Mają tę dobrą cechę, że nie  zaczynają obcałowywać znajomych i obcych. Pamiętam, że kiedy byłam w podstawówce, brały w swoje dłonie moją małą jeszcze dłoń i witały się poważnie, jak z dorosłą osobą.
 
- Dzień dobry, czy to panna Sosenka? Ja nazywam się...
 
Tak. Nawet wobec zupełnie małych dziewczynek zawsze stosowały dorosłą formę "panna". Używały w ogóle języka dorosłego, bez głupawych zdrobnień. To mi się podobało! Baby nie zadawały za dużo pytań. Kiedy nie chciałam mówić, dawały spokój. Szanowały granice małego człowieka.  
 
Wadą bab profesorskich było to, że w towarzystwie siedziały jak mysz pod miotłą. Czasem nudno było  przy jednym stole z  osobą, która nigdy nie podnosiła głosu i zgadzała się z gospodynią we wszystkim. A nawet jak się nie zgadzała, wyjaśniała swoją rację melodyjnym, słodkim głosem. - No, nie! Co to za dyskusja? Gdzie tu miejsce na ryk śmiechu? - Samemu trzeba było uważać, żeby nie popełnić jakiejś gafy.
A one po prostu były za miłe! 
 
Teraz Baby są naprawdę stare. A ja jestem większa i one, siłą rzeczy, muszą  zwracać się do mnie "proszę pani". Na przykład spotykam  jedną Babę spacerującą ciągle tą samą ścieżką przed domem. Mówię "Dzień dobry", a ona biedna, musi poprawić okulary, bo nie widzi. - Aaa, to pani! - mówi zaskoczona. I podaje rękę.
 
- To może pani mi pomoże? 
 
Chwyta się mojego ramienia. Robimy kilka rundek tam i z powrotem. A Baba opowiada mi plotki ze sfer. O tym doktorze, o tamtym. Kto był kimś kiedyś, a kto robi karierę teraz.. Czasem mówi, jak było przed wojną. Ale na szczęście woli żyć chwilą, a nie wspomnieniami. O mężu nie mówi. I ja póki co nie pytam o chorego na Parkinsona. Może pod koniec rozmowy..
 
Inna już mnie nie poznaje! Mimo że była nauczycielką.  Ale kiedy się przedstawiam, cieszy się i pyta, co słychać. Bo Baby - pionierki wrocławskie mają kronikę w głowie. Doskonale znają koligacje rodzinne u nas. Pytają, jak ma się ciocia ta lub tamta.
 
Jeśli  mogą, spacerują razem z mężami. Pamiętam profesora T., maleńkiego, siwego jak gołąb staruszka z równie maleńką żoną, nauczycielką (zgięci wpół,  chodzili zawsze pod rękę). A Baby profesorskie to wykształcone kobiety,  motywowane przez  samych mężów do kończenia wyższych studiów. A jednak żyjące jakby w  ich cieniu. - Już dużo dowiedziałam się z pierwszej ręki, ale dalej ciekawi mnie, jak to jest..  - Wierne towarzyszki  i dyskutantki panów profesorów. Pierwsze recenzentki tekstów. Albo i osobiste sekretarki..
 
Czasem widzę nekrolog na tablicy. A na nim znane nazwisko. - To była  "jego" żona??  - dziwię się. Bo nie miałam pojęcia, że tu gdzieś żyje jeszcze rodzina pioniera powojennej nauki wrocławskiej.  Pewnie ze Lwowa, a jak. Więc póki jeszcze możliwe, rozmawiam z  babami profesorskimi. Ale dziwnie się czuję, wiedząc, że  znały mnie jako malucha, a teraz patrzą jak na jedną z dorosłych już z własnym "życiorysem"..  
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (34)

Inne tematy w dziale Kultura