Sosenka Sosenka
44
BLOG

Muśnięcie Krakowem

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 19
- To szumi autostrada A4 - powiedziała Kathrinna. - Jeszcze brakuje stukotu kół pociągu - zauważył rozrzewniony Włóczykij. - Ale są samoloty z Balic! - stwierdziła celnie Gospodyni domu i otworzyła drzwi. Za nimi było ciepło od rozmów i ognia na kominku. Tego wieczoru Włóczykij zasypiał, mając pod powiekami pomarańczowe ogniki. 
 
Mało pamiętam z tych dwóch dni. Wiem, że razem z Panią Jolą biegałyśmy po mieście, kompletując torby, torebki i kremy do buzi. Kathrinna transportowała pudło, dzielnie dowoziła nas na miejsce, namawiała Włóczykija do jedzenia (zmowa jakaś!), cierpliwie słuchała i poiła czekoladą. A rano, szumiąc workami plastykowymi, przemierzyłyśmy Klinikę Ginekologii Onkologicznej.
 
- Tu Święty Mikołaj! 
- Boże! To u mnie od dawna w ogóle nie bywał święty Mikołaj - powiedziała Stara Baba.
 
I Włóczykij poczuł muśnięcie w samym środku siebie samej. Coś tam nagle dotarło. Czubek skrzydła anioła. A Baba otworzyła torebkę i zapytała, czy to na pewno dla niej.  Ale były takie ręce, które nawet nie miały siły chwycić torebki. To były akurat  ręce tak młode jak moje. Włóczykij wiedział, że przecież nie musiała być ta Dziewczyna. Równie dobrze ja.. A oczy Dziewczyny mówiły - Mnie się dzisiaj nie chce żyć. Na dole w korytarzu inne ręce. Ręce mocne, niepokłute igłami. Trzymające kartki z wynikami. Oczy Bab wpatrzone w drzwi - Kiedy się otworzą i co można będzie wyczytać ze wzroku lekarza? Tak. To było dobre miejsce dla Świętego Mikołaja. Dziękuję innym jego Pomocnikom:
 
- Tołpie - za prezenty dla Bab i Dziewczyn. 
- Aptece Danfarm - za torby.
- Kathrinnie za paczkę, transport, nocleg i wielkie serce.
- Pani Renacie Rudeckiej-Kalinowskiej za wsparcie. Za szepnięcie słowa do Pani Joli . Za godziny przegadane w kawiarni.
- Pani Joli - za latanie ze mną po Krakowie, sklepach i Klinice. Za trzeźwą ocenę sytuacji, potrząsanie w chwilach kryzysu i zaproszenie mnie do towarzystwa Pani Renaty. 
- Janowi Nowakowi (bez komputerowego "1";) za mocne wsparcie  i  w ogóle. 
 
Około piętnastej - Chodź, chodź. Ty, Babo Kameralna! - Pani Renata delikatnie wyprowadziła Włóczykija z kawiarni, gdzie siedziały  we trzy chyba ze trzy godziny. Jeszcze kilka minut w ciszy Mariackiego (trzeba było Mu opowiedzieć, co się działo przez te dwa dni). Mimo że nie w traktorach, Księżno, szło się całkiem dobrze! 
 
Można było znowu ruszyć w drogę.
 
W pociągu Włóczykij znowu miał szczęście. Spotkał znowu fajną Babę, Greczynkę w dodatku. Rozmawiały całą drogę, śmiejąc się, krzycząc i częstując się wzajemnie słodyczami. Greczynka chwaliła się, że właśnie została babcią i namawiała młodszego o dobre -dzieści lat Włóczykija do obrania podobnej drogi. Włóczykij  gorąco chwalił, uprzejmie przytakiwał i leniwie chrupał. Mając czekoladki od Kathrinny pod ręką  i noc przed oczami, był nastawiony do świata bardzo pozytywnie. W końcu położył się jak długi na siedzeniu i podłożywszy ręce pod głowę, zapatrzył się w ciemność za oknem. - Stuk-stuk, stuk-stuk - mamrotały koła pociągu.  - Dobrze jest jechać przed siebie, nie myśląc o celu. - Stuk-stuk, stuk-stuk! -  Ciepło, ciemno i bezpiecznie.  Pociąg mógłby wlec się dłużej. A ja mogłabym tak do końca życia.. - Dobra robota i znowu w drodze. Włóczykij myślał o  nie tylko tej nocy w podróży i uśmiechał się do siebie samej.
 
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Kultura