Sosenka Sosenka
59
BLOG

Srebrna gwiazda w tej szarówce

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 12
 - Co za miejsce.. - Włóczykij wzdrygnął się, zatrzaskując ciężkie, okute drzwi. Pruskie mury. Starte kafelki. Korytarz, ciągnący się w niewiadomym kierunku. Jakby na końcu miała być kostnica. To chyba normalnie wygląda tak.. - Mocniej chwyciłam sakwę.  Zacisnęłam zęby(dwanaście kilo, ale mimo wszystko..).I poturlałam się dwa piętra wyżej. 
 
Nie umiem o tym pisać. Za cholerę nie umiem. Że piszę, to dlatego, żeby nie mieć ściśniętego gardła bardziej niż już mam. Kobieta, z którą rozmawiałam na Chemioterapii, też jeździ na rowerze jak wariatka. Zna polskie góry jak własną kieszeń. Ostatnio jechała złotą jesienią na trasie kolejowej Jelenia Góra - Szklarska. Mojej ulubionej. - Wie pani, ja znam te góry dokładnie. Ale chcę wrócić. Tylko ta chemia, sącząca się przez plastykową rurkę. - Bardzo bym chciała w Tatry. ("Ja też"). No, ale teraz nie mogę przesadzać.
 
Uśmiechała się dzielnie z posłania.
 
Druga była nieco słabsza. Ale w miarę tego, jak ja gadałam, jej twarz wygładzała się.  - A tu.. - stanęłam jak wryta. A tu też ktoś jest. - No, i był. Odwrócona. Śpiąca. Głowa pozbawiona włosów. Ostrożnie położyłam na stoliku dwa kremy. Musiałam nabrać powietrza. Bo mi się zdawało, że pod mostkiem ulokował się niewidzialny, obcy ciężar. 
 
W kąciku za rogiem spotkałam kilka kobiet stojących i siedzących. 
 
- O??- rozjaśniły się buzie.
- Aha - zrozumiałam. Mam na sobie biały sweter. A na głowie -  opaskę z gwiazdą. Poznały Aniołka! No, chociaż raz nie muszę się przedstawiać..
 
- Cmok, cmok! 
- Pani Mikołajowa, do zdjęcia!
- Pstryk! Pstryk! 
 
Baby były pogodne i rozgadane. Jedna na chemii. Druga ze złymi wynikami. Trzecia po operacji. Za drzwiami "dwójki" dziewczyna w moim wieku. Czeka na wyniki. Wygląda dobrze.  - Ze mną jest dobrze, to z panią też musi! - odpowiedziałam  krótko. Pogadałyśmy od serca. Aż do tego stopnia, że ta kobietka, trzymająca się jeszcze za szwy pooperacyjne, specjalnie dla mnie poszła na zwiady, by sprawdzić liczbę pacjentek w innej sali. Żeby Aniołek wiedział, czy ma wystarczającą liczbę kremów. Bo to miała być wizyta nadprogramowa.
 
Oddziałowa nie wskazywała mi tej sali.
 
- A kto tam leży..?
- Martwe ciąże.. Zakażenia..
 
Serce w gardle.
 
- Idę. 
 
Septyczny. Delikatne dziewczyny z wenflonem w skórze. Starsze kobiety.
 
- Ile mam za to zapłacić? 
- Zapłacić??
- To ma pani dla dzieci. Niech pani coś kupi biednym dzieciom. One nie mają. 
 
Wręczyła mi dziesięć złotych. Szarych i pomarszczonych jak skóra  na rękach, które na te banknot pracowały.  
 
A ja urodziłam się tutaj kiedyś. Tylko że piętro niżej. Też  w jakiejś szarówce. Uff.. Popatrzyłam przez okno.  Studnia ciemna. Tak, jak często bywa w tym dziwnym mieście, magnolia ma już świeże pąki..
 
- Muszę już zmykać. Robi się ciemno.
- Pani na rowerze?? Coooo?! Aaa, stąd taka kondycja. Ale, fakt, ciemno.
- Gwiazda mi poświeci w drodze.
- Gwiazda??
- Ano, tak! 
 
Pokazałam na opaskę. Gwiazda. Srebrząca się folią, którą ją okleiłam. Odprowadzała mnie po nierównych ścieżkach.  W ciepłym, bezwietrznym grudniowym wieczorze.
 
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Kultura