- Czy ja mogę wpaść na chwilkę? - pytał błagalnie Włóczykij. Miał właśnie w ręku gazetę z tekstem o Starej Babie. A także książkę do oddania. Oryginał uległ zalaniu wodą mineralną, w plecaku na promie. I teraz Włóczykij sprowadził nowy egzmplarz, aż z Krakowa. - Nieee - mama jest chora - odpowiedział W. Ale w tle słychać było - Pani Sosenka?? - Chwila ciszy. - Ależ niech pani przychodzi! - I Włóczykij w te dyrdy wyleciał na ulicę.
Stara Baba akurat była po szpitalu. Biedna. Zeszczuplała. Osłabła. Dopiero podtrzymywana ramieniem podeszła do stołu.
- Ja nic nie wiedziałam!
- Ja ledwie z tego wyszłam.. - powiedziała Stara Baba.
- Mam dla pani gazetę wojskową. A w niej..
- Niech pani czyta!
Stara Baba próbowała jeszcze coś odczytać sama. Ale się poddała. Włóczykij powoli, jak tylko potrafił jego szybkoobrotowy język, odczytywał tak dobrze znane zdania tekstu. - O, tak!!! - przerywała co chwilę starsza pani. - Tak było, stuprocentowo. - I jak perełki, jak gwiazdki śnieżne, padały słowa o tym, co jeszcze przed chwilą było Włóczykijowi nieznane.
- To on przeżył wojnę??
- Tak! Ten major wrócił jako pierwszy z oflagu!
Włóczykij dziwił się, pytał. A w chwilach ciszy zerkał na rozmówczynię. Powoli wracała do normalnego świata. To może wiedzieć człowiek, który stał nad przepaścią. Cieszy się na nowo dawno widzianą twarzą. Słucha pojedynczego słowa i jest szczęśliwy, że słyszy. Tak właśnie dzisiaj pogodna była Stara Baba.
Tekst znała od początku do końca. Ale doszło do zdjęcia.
- No, i co tu jest napisane?
- Kopiec Piłsudskiego - zapytał Włóczykij niepewnie, albowiem wcześniej Stara Baba wiele razy mówiła, że to ewidentnie jest Kopiec Kościuszki. O to zdjęcie spierały się od dawna. - Hmm - odpowiedziała. A przecież Włóczykij wie, czym grozi zatarg z.. - Ale znajomy powiedział, że to Kopiec Piłsudskiego. Stara Baba wysłuchała o tym, że fotka była kiedyś konsultowana z Sowińcem. Wysłuchała, o kogo chodzi, i w końcu powiedziała - To ja daję jemu wiarę!
Ale tego wieczoru Włóczykij miał mieć straszliwą rozmowę ze Starym Dziadkiem, wysłannikiem Wyjca. Słuchał więc Starej Baby. Ale i dzwonił zębami na myśl o przyszłym telefonie. A Stara Baba czekała! - Ktoś zwykle tak surowy cieszł się jak dziecko. Wycałowała Włóczykija. Długo nie chciała puścić jego rąk. - Niech pani nie zapomina o mnie. Ja pani dziękuję.. - Co?? Mnie? - drgnął Włóczykij, który już zacierał łapki na myśl o nowym tekście. Bo na stoliku u niej leżała książka o Virtutti Militari. - Jak dobrze, ze Bóg ją z tego wyciągnął.. - Już dawno wiedział, że będą kolejne wieczory przy herbacie. Będzie o balach, rycerzach i zbójach. Włóczykij z trudem opuścił te gościnne progi. Wielki, biały, puchaty księżyc widział Włóczykija, co wracał w podskokach, prawie że gubiąc rozczłapane trampki.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura