Myszulek, Kot, Sówka55
Myszulek, Kot, Sówka55
Sówka55 Sówka55
394
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 14

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 16

 

Rozdział XIII

Myślę, lubię myśleć. Czytam, lubię czytać. Czy jestem nazbyt erudycyjny?

Lista lektur (kocich) wg MEN (moje obawy)

"Byt i nicość" – nie, co najwyżej "Muchy"

 

Podczas spotkań rodzinnych w Święta, oprócz zwykłych zachwytów, jaki jestem piękny i wielki, czyli określeń, które mi się w naturalny sposób należą, bo oddają stan faktyczny (i do których przywykłem), stałem się też bohaterem dyskusji, co mogą i powinny czytać Koty w moim wieku.

Zebrani zgodzili się, że co prawda z kreskówek Disneya o Myszku Miki i opowiadań Beatrix Potter (przyznaję: uroczych) rzeczywiście wyrosłem, ale książki dla kociej młodzieży są dla mnie w dalszym ciągu wskazane, a więc, jak wymieniłem na poczekaniu (na moim sarkazmie się nie poznano): "Pan Myszochodzik", "Wakacje z Myszami", "Awantura w Myszaju" czy, tego samego autora, "Sposób na Myszonidesa" (Myszonides był młodszym Bratem Alkibiadesa, także przez Peryklesa czule hołubionym, ale bardziej od Brata moralnym i mniej próżnym, niestety historia o Nim nie wspomina), a z lektur autorów zagranicznych np. "Kenilmouse" albo "Harry Potter i kamień myszologiczny".

Niektórzy członkowie Rodziny, wiedząc, że interesuję się historią, proponowali jeszcze, bym poczytał sobie o tragicznej historii Popiela zjedzonego z Żoną i dwoma Synami przez Myszy ("Myszulku, pisał o tym i Gall Anonim, i Wincenty Kadłubek, i Jan Długosz, poczytaj sobie, Dziecko"), ewentualnie zajrzał do "Myszeidy" (też wykorzystującej motyw Popiela, tym razem z Córką) lub, co trudniejsze, przemyślał oba tomy "Kota Mruczysława poglądów na życie". W Myszeidzie zresztą także występuje Mruczysław, co świadczy o darze profetycznym biskupa Krasickiego.

Tu dodam, że Mruczysława z jego godnym szacunku pędem do wiedzy znam i cenię (opłakaliśmy Go z Mamą, gdy w drugim tomie umarł, nie dokończywszy swej misji), choć Jego dzieł, o których E.T.A. Hoffmann wspomina - "Myśl a przeczucie, czyli kot i pies" (to powieść sentymentalno-dydaktyczna), summy politycznej "O pułapkach na myszy oraz wpływie tychże pułapek na usposobienie i aktywność rodu kociego" oraz tragedii "Kawdallor król Szczurów" - w naszej bibliotece niestety nie odnalazłem.

Mój szacunek i współczucie dla Mruczysława, wynikają z ograniczeń czasów, w jakich przyszło Mu żyć, nie było wtedy komputerów, a nawet Myszy komputerowych (pierwsze Myszki komputerowe, jak słyszałem w radio, pojawiły się dopiero trzydzieści lat temu, bo w naturze Rodzina myszowatych,muridae,nie wytworzyła podobnych osobników).

Biedny: gęsie pióro w łapce i inkaust, który plami futerko i pachnie zupełnie nie jak mleczko, nic dziwnego, że mój poprzednik, pamiętnikarz Mruczysław, tak narzekał. "Gdy już nauczyłem się czytać i każdego dnia rozszerzałem zakres mej wiedzy, odczułem nie przezwyciężoną chęć przekazania potomnym mych własnych genialnych przemyśleń, do tego jednak konieczne było opanowanie bardzo trudnej sztuki pisania". Ile ukrytej determinacji jest w tych słowach sprzed lat, jaka duma i godność intelektualisty ery przedkomputerowej.
Oddając szacunek Mruczysławowi, Kotu, który w żadnym wypadku nie powinien pozostawać zapomniany, wracam do moich lektur.
Wujom, którzy polecali mi z uśmiechem wyższości, bym poczytał, co w "Kronice polskiej" Mistrz Wincenty pisał o Popielu, skromnie nie wyjawiłem, że w moich studiach nad wczesnośredniowiecznymi (a zaczerpniętymi jeszcze ze starożytności) wątkami literackimi, sięgnąłem nawet do Wilhelma z Malmesbury "De gestis regum Anglorum" w "Rerum Britanniae Scriptores" (może nie wszystko zrozumiałem, ale się staram) i do Justyna, "Epitome" (tu rozumiem, przyznaję, jeszcze mniej, ale do czego kocia intuicja i moje usposobienie młodego epistemologa). Ogólnie rzecz ujmując, już Abderydzi z Tracji opuścili ojczyznę z powodu inwazji na swój kraj Żab i Myszy, choć niektórzy sądzę, że byli to raczej Autariaci, a więc lud z pogranicza Dardanii i Peonii (zwanej też w kręgach ogrodniczych Piwonią), a więc wątek zjedzonego przez Myszy króla Popiela bardziej jest zapewne wątkiem literackim niż historyczną prawdą i z takim nastawieniem należy go w dawnych kronikach czytać.
A propos Żab: Arystofanesa (rówieśnika Alkibiadesa zresztą), ani "Os", ani "Ptaków, ani "Żab" jeszcze nie czytałem, ale nie wykluczam, że jak przeczytam, to z Rodzeństwem wystawimy je na balkonie, żeby i Koty zewnętrzne mogły mieć trochę radości i przeżyć katharsis, co zwłaszcza podczas ewentualnego gorącego lata mogłoby im zastąpić brak łazienki (bo podczas deszczowej wiosny oczyszczenie, a to znaczy właśnie słowo katharsis,  nie jest takie higienicznie niezbędne).
Dyskusję na temat moich lektur na szczęście ucięła Mama, która znając mój naturalny pęd do wiedzy i zdrowy rozsądek, stwierdziła, że mogę czytać to, co uznam za stosowne, a Ona nie będzie w to wnikać.
Jestem wdzięczny Mamie za to, że we mnie wierzy, a jeszcze bardziej za to, że nie posłała mnie do żadnej szkoły, w której tak jak inne Dzieci podlegałbym rygorom odgórnie ustalonej dla Kotów przez Ministerstwa Edukacji i Szkolnictwa Wyższego listy lektur. Bo też wyobrażam sobie, jakie by to były lektury i jakie zglajszlachtowane Koty by po takiej edukacji wyszły. Może robię się w miarę upływu czasu nadto zgryźliwy, ale czytam gazety i mam świadomość, jak przedziwnie kurczy się lista obowiązkowych lektur, ze zgrozą słyszę, że lekcji języka polskiego i historii ma być mniej, bo nam, Kotom Europejczykom, wcale to nie jest potrzebne.
Aż żal bierze, jak reformuje się programy nauczania gimnazjalnego i licealnego, i jak przy tym zupełnie nie słuchane są apele historyków, z prof. Andrzejem Nowakiem na czele! Co tam żal, raczej wściekłość i zgroza, bo wyrządza się niepowetowane straty, obniżając w ten sposób poziom edukacji, kultury i świadomości historycznej własnego społeczeństwa. Jeden z tysiąca przykładów: ogólnopolski konkurs wiedzy o Najjaśniejszej Rzeczypospolitej z epoki Sejmu Wielkiego, organizowany przez Stowarzyszenie Potomków Sejmu Wielkiego, w tym roku nie odbył się po raz pierwszy, bo MEN, które objęło nad nim patronat, nie rozesłało do szkół na czas materiałów promocyjnych. W 220. rocznicę ogłoszenia Konstytucji nie udało się także zorganizować poświęconej temu wydarzeniu wystawy w Parlamencie Europejskim, nie będzie w Brukseli sesji na ten temat na otwarcie polskiej prezydencji... Jacy "szatani" byli przy tym czynni, nie mnie Myszulkowi Kotu mówić to głośno. Więc nie mówię, ubolewam, i cieszę się, że Rodzice wychowują mnie sami i do żadnej szkoły chodzić nie muszę.
Miau. Miau!!!
Kot po takiej nowoczesnej i zreformowanej szkole nie będzie odróżniał "Myśli" od muesli, zresztą Pascal dla Niego to będzie miły skądinąd Pascal Brodnicki ("Gotuj z nami", fakt, gotować trzeba, ale myśleć, również przed i po gotowaniu, i w trakcie, tym bardziej) - może Blaise ma na drugie? - a dla Kotów podróżujących: wydawnictwo turystyczne.
Takiemu Kotu wystarczą drukowane na ładnym papierze poradniki, np. "Jak zostać wykształconym Kotem z Wielkiego Miasta w weekend?", "Jak upolować Mysz w tydzień? Samouczek myśliwego z dodatkiem kulinarnym 365 potraw z Myszy", czy "Grzyby trujące i Myszy toksyczne". No może jeszcze jakiś słownik dla ambitnych, np. "Mus musculus czyli łacina na co dzień"
W księgarni dostępne, a nawet chętnie kupowane z okazji imienin lub urodzin będą również inne pozycje, np. poradnik dla majsterkowiczów "Kotka na blaszanym, gorącym dachu, czyli i Ty możesz zostać bohaterem we własnym domu", wzory kwestionariuszy dla Urzędu Skarbowego "Tam Kot Twój, gdzie serce Twoje" lub albumy z zakresu profilaktyki zdrowia – "Instrukcja obsługi Kota", "Wściekłe Psy", "Dżuma czyli unikaj Szczurów". Wydawcy pomyślą też na pewno o Kotach zainteresowanych problematyką pielęgnacji urody – tu na myśl przychodzi mi dziełko "Czerwone i czarne czyli jak czyścić futerko. Wskazówki dla Kotów rudych i czarnych", czy spośród licznych tytułów poświęconych idei świadomego macierzyństwa choćby jeden, "W marcu jak w garncu", a z problematyki służacej pogłębianiu życia duchowego – "Wróżka. Czarny Kot prawdę Ci powie. Tarot dla zuchwałych".
Ach, jeszcze poradniki o odchudzaniu, dział dla intelektualistów wprost niezbędny (piszę to z ironią, bo lubię być Kotem zasobnym w tłuszczyk, a więc o ciałku rozkosznie okrągłym), tu polecam choćby (na podstawie obserwacji zachowania Kotów ogródkowych) nowatorskie pozycje z serii Slim Cat: "Jedz z Jeżem, a więc jedz ostrożnie", albo "Co masz zjeść sam, zostaw Srokom i Gawronom".
Pro captu lectoris habent sua fata libelli...
Uff, jakie to szczęście, że nie jestem sowietofilem, poradniki mnie nie pociągają, a wnioski lubię wyciągać sam, że w moich lekturach są i "Myszy i ludzie", i "Pułapka na Myszy" i "Buszujący w zbożu" (Salingera jeszcze nie czytałem, tylko "Wyżej podnieście strop, cieśle", ale myślę, że tak jak "O czym szumią wierzby" jest opowieścią o wiośnie, powieść Salingera jest o dojrzewaniu i lecie, o Nornicach i Myszach Polnych, o Kretach i Szczurach, o makach i chabrach, i już ostrzę sobie ząbki). Jako Kot o lotnym umyśle pragnę poczytać też hrabiego Maeterlicka o czterech imionach Maurice Polydor Marie Bernard, M.P.M.B, to ładnie brzmi. A więc chciałbym przeczytać tak "Niebieskiego Ptaka", jak i Życie Pszczół", tym bardziej, że biedne Pszczoły są podobno zagrożone wyginięciem (czego nie przyjmuję do wiadomości, bo jest zbyt smutne).
Może i "Muchy" Sartre`a warto dla rozszerzenia tej problematyki przeczytać, bo już Jego "Byt i Myszość", podobnie jak cały ten egzystencjalizm dla marksistów (fuj!), wcale mnie nie pociąga.
A że charakteryzuje mnie nie tylko lotny umysł, ale i żywa inteligencja, przeczytam od razu wskazaną mi przez Mamę lekturę sezonową, też Maeterlincka (akurat sto lat temu dostał Nagrodę Nobla), "Inteligencję Kwiatów". Dowiem się, mam nadzieję, wówczas, dlaczego róże są takie piękne, czy to przypadek, czy wynik ich przemyślanych działań, czy tulipany są inteligentne z natury, czy są po prostu wykształcone, bo tak długo były poddawane tureckiemu kazaniu, kto ma większą inteligencję emocjonalną: bratki czy stokrotki, i wiele innych równie frapujących rzeczy.
Myszulku,frange, puer, calamos - dość pisania, przejdź do czynów. Pisać można dwadzieścia minut dziennie codziennie, czytać warto przez resztę dnia, oczywiście z przerwami na sen, jedzonko, pacnięcie Łazika łapką.
A więc idę sobie poczytać. Życie Kota, który ma własną bibliotekę, jest piękne!

 

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Rozmaitości