Myszulek (prawie) jak Katon, Sówka55
Myszulek (prawie) jak Katon, Sówka55
Sówka55 Sówka55
842
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 18

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 23

Rozdział XVII

Moje niecne sprawki, ale czy łatwo być Kotem dobrym?

Dobro to kategoria moralna trudna: chcę być dobry, ale czy zawsze muszę?!

"Times New Roman" czyli Rzymianie języka angielskiego

 

Mama zarzuciła mi dziś przy śniadaniu (Tuńczyk w sosie myszowym – myszowy to kolor, inaczej: mysi – czyli w sosie borowikowym z ziołami prowansalskimi, może być), że w swoim pamiętniku poszukuję dobra i piękna, a wcale taki nie jestem. Na przykład zrzucam Myszunię z kolan, jak siedzi u Mamy, a ja sam chcę się na Mamy kolanach ułożyć, albo że skaczę na Myszunię lub inne Rodzeństwo z góry jak Jastrząb (albo Sokół Maltański, jeszcze lepiej, bo lubię amerykański czarny kryminał), gdy któreś z Nich leży na naszym ulubionym pufiku w strategicznym punkcie przedpokoju. Fakt, skaczę i wyrzucam, ale przecież nieprzypadkowo jestem Kotem a nie Chełbią modrą lub Stułbią, jestem Kotem i mam obowiązki kocie, a do tych obowiązków należy zrzucanie i skakanie, także na Siostrę i Rodzeństwo młodsze.

"Zgoda, powiedziała Mama, na Siostrę można, ale czy znęcać się nad Łazikiem, który nie ma oczka, wolno? Nie wolno!"

I dalej zarzuciła mi, że te pacnięcia łapką to są takie niewinne tylko w Jej obecności, a jak wychodzi w nocy z Maksiem, zachowuję się wobec Łazika już nieprzystojnie i niegodziwie (użyła nawet słowa "zachowanie hańbiące", ale wyrzuciłem to zaraz ze świadomości dzięki mechanizmowi wyparcia). "Łaziczek przychodzi do mnie, siada na wannie, nic nie mówi, tylko jedyne oczko ma podsiniałe i zakrwawione. Wstyd, wstyd, Myszulku!"

Ale ja tego przecież nie robię specjalnie, to Łaziczek się przede mną nie chowa, nie odsunie łebka, tylko jakoś tak stoi za blisko.

No więc to troszkę Jego wina.

Hm... ale On ma ograniczone pole widzenia, nie jest taki sprawny, skoczny, mądry i przewidujący jak ja, mówi mi sumienie.

Och, sumienie, sumienie to obciążenie dla Kota.

"Myszulku, Ty chcesz być dobry", przypomina Mama, bardzo stanowczym głosem, bardzo stanowczym... Miau! No tak, więc sumienie jest mi potrzebne, no i pamięć, i konsekwencja, i wyciąganie wniosków z własnych błędów. No tak, no tak.

I jeszcze Mama mówi, że to hipokryzja, bo w pamiętniku jestem jak Marcus Porcius Cato Uticensis (czyli Katon Młodszy Utycejski, który nie bojąc się Cezara, głosował za wyrokiem śmierci na uczestników spisku Katyliny, a potem odebrał sobie życie w Utyce na pólnocy Afryki - północ Afryki jest teraz znowu modna - po klęsce Pompejusza pod Farsalos i zwycięstwie Cezara pod Tapsus, nadziewając się na własny miecz, pan de Coucy też się przebił własnym mieczem, ale chociaż przez przypadek, moim zdaniem, to lepiej) – ładne Mama ma autorytety - ale w życiu prywatnym, czyli w praktyce wcale taki ze mnie Katon nie jest.

I bardzo dobrze, dla mnie wyższy moralnie jest Kot niż Kato (po angielski to lepiej brzmi, Cat – yes, Cato – not,  nic dziwnego, że w filmach kręconych w Hollywood Rzymianie mówią "Ejw, Sizar", to ze względu na trwałe dziedzictwo cesarza Klaudiusza, który podbił Brytanię), i żadnych spiskowców w więzieniu bym nie dusił, mam tu na myśli Katylinę et consortes (znowu kocie nazwisko: Lucius Sergius Catilina), uduszonego mimo sprzeciwu Cezara i Krassusa.

"Taki z Ciebie, Myszulku, sędzia łaskawy, a jak się zachowywał Katylina podczas dyktatury Sulli? A jak, gdy w 67 roku był namiestnikiem Afryki? A liczne spiski, które wciąż wzniecał? A próby podpalenia Rzymu? To ludobójca, okrutnik i łupieżca", dodał Malutki, który ostatnio coraz więcej interesuje się historią, zwłaszcza w jej czarno-białych odsłonach, takich jak Jego futerko (swoją drogą Malutki to mój prawdziwy wychowanek, nauczyliśmy Go z Myszunią zrzucać z półek właściwe książki, pomyślałem z dumą).

Katyliny chyba rzeczywiście bronić nie warto. "Jak długo jeszcze będziesz nadużywał, Katylino, naszej cierpliwości?", gromił Cycero, więc może już skończmy z tym Katyliną na dobre (i na złe, bo to zły człowiek był, ten Lucjusz Sergiusz!).

Może Mama ma jednak rację z tym Katonem, to lepszy wzór moralny od Katyliny, ale czy ja w pamiętniku staram się być taki pryncypialnie dobry, taki fundamentalnie czysty jak świeżo wylizana łapka czy starannie wymoczony w wannie ogonek?

W każdym razie strasznie koci ci starożytni Rzymianie, wszędzie cat i cats w nazwiskach. Tylko Cata-Mackiewicza tu brakuje, też Rzymianina, choć z Galii (Gallieni Gallus to jeden z Jego pseudonimów), notabene autora m. in. "Zielonych oczu", a przecież Łaziczek ma to swoje oczko zielone. Och, och! Ciągle coś mi się przypomina na moją zgubę!

Wracając do wzorów moralnych. Staram się, ale nie twierdzę, że wzorem jestem. Przecież pacnięć łapką Łazika wcale nie ukrywam, więc przynajmniej z tą moją rzekomą hipokryzją to już Mama przesadziła.

Teraz też gryzę sobie (no, trochę podgryzam, przecież leciutko) sznur od Myszy, czego - wiem – robić nie wolno, ale przyznaję się do tego otwarcie, a więc wcale nie ukrywam swoich drobnych słabości.

Nie jestem hipokrytą.

Jestem dobry i piękny!

A że nie zawsze doskonały? Mama też nie jest (no może prawie)! Miau!

Ojej, że Łazika nie pacnęła nigdy i sznura od Myszy nie gryzie?! A może tego po prostu nie widziałem? Zresztą jestem jeszcze Dzieckiem i nie wszystko muszę od razu robić dobrze, n`est pas?

Nie wierzę też, by jakikolwiek prawdziwy pamiętnikarz nie starał się przedstawić siebie trochę lepszym niż jest naprawdę. Przecież to naturalne: pisząc o czynach, pamięta się o prawdziwych intencjach, jakie były tych czynów bodźcem i przesłanką, a te, jestem pewny, zawsze mam dobre.

Trochę mnie jednak sumienie gryzie. Agata Christie, a dokładnie Carrie Louise, przyjaciółka panny Marple ze szkoły klasztornej we Florencji, stwierdziła w "Strzałach w Stonygates", że jeśli ktoś jest bardzo, bardzo dobry, bywa też w odpowiednich okolicznościach wyjątkowo zły, a przynajmniej jest do tego zdolny. Bo prawdziwe dobro, takie bezdyskusyjne dobro, wymaga pokory. "... wiem, że gdy ktoś jest dobry, powinien także być pokorny", to właściwie pointa tej książki. Ciekawa myśl, ale czy to prawda?

Wydaje mi się raczej, że jeśli ktoś jest naprawdę dobry, to w żadnych okolicznościach złym być nie potrafi. Może coś zrobić impulsywnie, głupio, bezmyślnie czy zbyt popędliwie, może nie przewidzieć wszystkich skutków swojego postępowania, ale instynkt przed popełnieniem naprawdę złego czynu powinien go ostrzec. Nie wiem, czy to wymaga pokory, sam bywam samokrytyczny i skromny, jeśli widzę swoje niedoskonałości (rzadko, bo też rzadko jestem niedoskonały, o, niedojrzały raczej, a trzeba dojrzeć, aby dojrzeć, powtarza mój Tata za Mniszkówną), ale co do pokory – tu myślę inaczej niż Agata Christie. Bo pokora często bywa fałszywa jak Uriah Heep ("July Morning" będę śpiewał w lipcu). "Juraja Hip", jak powiedzieliby Rzymianie w prawdziwym filmie z epoki.

Przed zrobieniem czegoś złego powinien ostrzec instynkt. I coś jeszcze bardziej ważnego: honor.

Myślę więc, że choć nie muszę (napisałem najpierw: "myszę", czy Myszy myszą jak muszą?) być pokorny, jednak powinienem być dobry i do tego też uczciwy, również wobec samego siebie. Przecież Łaziczek to mój Braciszek, ma tylko jedno oczko, kocham Go i chcę, by Mu było dobrze. Powściągnę łapki, przytrzymam pazurki na wodzy, zagryzę ząbki. Chcę, by Łaziczek miał swoje jedyne oczko całe i zdrowe, a nie żeby było tak jak w dawnych dowodach osobistych, gdzie kolor oczu i znaki szczególne splatały się w jednym tajemniczym i na szczęście nieprawdziwym stwierdzeniu: "Oczy... nie ma". Brrr!

Kochany Łaziczek! Biegnę się do Niego przytulić.

"Czekaj na mnie! Będziem złączeni,

Gdy za Tobą ruszę do padołu cieni!"

To Henry King, biskup Chichester u Poego w opowiadaniu "Schadzka".

Mama powie, że jestem złośliwy! Ale ja mam dobre intencje, a po prostu żaden inny wierszyk nie przyszedł mi do głowy! Miau!

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Rozmaitości