Myszulek: nie będę cichy, Sówka55
Myszulek: nie będę cichy, Sówka55
Sówka55 Sówka55
1024
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 41

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 50

Rozdział XL

Internet, a więc gdzie Kot jest Myszą.

O przyjaźni i lojalności w wirtualnym świecie.

O niesprawiedliwości i hipokryzji, czyli walczę ze złem

 


Czy bycie dużym Kotem upoważnia do dużych myśli? Myśli na skalę globalną? Moim zdaniem, tak, zdecydowanie tak.

Może dla nie-Kotów nie jest to jasne, współczuję Im, bo już z samego faktu bycia nie-Kotami wynika wiele ograniczeń, z którymi nie-Koty muszą sobie dawać radę, tak jak Mama z Jej przykrą nieumiejętnością skakania pod sufitem z jednej szafy na drugą.

No cóż, bycie Kotem to przywilej i radość, ale też obowiązek moralny: od Kotów wymaga się więc więcej, a od dużych Kotów, takich jak ja, jeszcze tego więcej więcej.

Ale ja na szczęście żadnych wyzwań się nie boję. Ba, nawet wyzwania klasyfikuję, opisuję i przedstawiam, by moje młodsze Rodzeństwo, a także ewentualnych Czytelników mego Pamiętnika, ustrzec przed błędami, które sam gotów jestem wziąć w swe łapki czyli na me błękitne futerko.

Takim wyzwaniem jest obecność Kota w sieci. W sieci (Sieci?), bo w internecie. Internecie, przez wielu pisanym jeszcze niedawno wielką literą.

Sieć to bardzo wymowne słowo, może łączyć, ale rzucona na kogoś – zarzucano ją na gladiatorów, zbuntowanych niewolników czy protestujący lud w czasach przed stanem wojennym, lub na coś – powiedzmy na Tuńczyki, jako że są to Ryby, którymi interesuję się od dawna, stanowi groźną broń. Z sieci trudno się wywikłać, sieć obezwładnia, więzi, najpierw ogranicza nam wolność, a potem czyni z nas złapaną w pułapkę zwierzynę. Zaszczutą zwierzynę, dodałbym, bo od jakiegoś czasu  gnębi mnie neurastenia.

W znaczeniu pozytywnym sieć łączy dwa albo więcej punktów, na przykład sieć telefoniczna albo sieć kanałów. Ale tu też wpaść można w jej sploty, a tym samym w potrzask, w matnię, bo przecież jeśli dosięga Cię sieć, jesteś na uwięzi, nawet jeśli chcesz się ukryć, można Cię odnaleźć. Jak po sznurku, jak po linie, nawet jeśli ten sznurek i lina nie istnieją naprawdę, a wyobrażone kryją się w Twojej głowie. Pozornie tylko, Drogi Kocie lub nie-Kocie. I tak jesteś na muszce. Schwycić Cię łatwo. Nie ma w tym nic trudnego, Twoja dusza została przecież zarejestrowana w świecie wirtualnym, świecie, który sobie wyobrażasz, a co gorsze, który wyobrażają sobie, a nawet ciągną w nim za sznurki, inni. Ta zamiana wirtualnych sznurków w zupełnie rzeczywistą, do tego często groźnie naprężoną smycz, na ogół jakoś umyka naszej uwadze.

W samej wyobraźni, tak jak w opowiadanych w dzieciństwie i przeżywanych głęboko baśniach, nie ma oczywiście, nic strasznego, wprost przeciwnie, wyobraźnia jest twórcza, tworzy z niczego, zmienia rzeczywistość i zmienić może swoich twórców, choć tylko czasem na dobre, czasem na złe, zależy od tego, co autorom kreowanego świata udaje się stworzyć i czyimi są uczniami, czarnoksiężnika czy dobrych wróżek. "Baśnie są bardziej niż prawdziwe, nie dlatego iż mówią nam, że istnieją smoki, ale że uświadamiają, iż smoki można pokonać", to Gilbert Keith Chesterton, ale On był optymistą.

Wirtualna sieć jest dziełem wyobraźni, ale tylko dla użytkownika, nie dla tej sieci administratora. Dla administratora sieć jest rzeczywista, a jej użytkownik jest kimś w rodzaju bezprzewodowej Myszy. Niby ta Mysz, czyli Ty, czyli ja, nie jest jakoś do nikogo i niczego przywiązana, a przecież w każdym przypadku można Mysz, a więc Ciebie, a więc mnie, odnaleźć, wystarczy zidentyfikować adres IP i już, jesteś, jestem, wydany na pastwę, na całopalenie, jestem nagi i bezbronny, czy tego chcę czy nie.

Ja, wolny Kot, jestem w rzeczywistości Myszą w pułapce, co z tego, że Myszą bezprzewodową, jestem w klatce, mechanizm potrzasku działa, pułapka trzyma mnie mocno.

Jestem Myszą?! Tak, i Kanarkiem w garści.

Zresztą w wolnym świecie, świecie swobody wypowiedzi, nie musiałoby to być groźne, w świecie totalitarnym groźne być może. Groźne jest.

Był raz wolny świat, chciałoby się Kotu zaśpiewać, trawestując Jana Krzysztofa Kelusa, bo wolnego świata już nigdzie nie ma.

"...Był raz dobry świat
malowany na kartach ksiąg stu
Gdzie trud – tam był  śmiech
Gdzie śmiech – tam był trud
Kim jest - człowiek znał
mógł pozostać – mógł iść
nasz świat, nowy świat
może jutro – już jutro – nie dziś..."

Miau, wychowałem się na tekstach Kelusa. W 1973 roku, w którym powstała ta piosenka, Kelus widział jeszcze jakieś lepsze jutro, nie sądzę, by widział je dziś.

Pozorna wolność Kota w internecie to niebezpieczeństwo realne albo odłożone w czasie. Niebezpieczeństwo administracji i cyfryzacji, nazwijmy je tak figlarnie.

Ale są też inne niebezpieczeństwa, powiedzmy niebezpieczeństwo sprawiedliwości i niebezpieczeństwo spraw wewnętrznych (choć wewnętrzne ocierają się o zagraniczne), ale o tym później.

I tu z całego wielkiego internetu, z wszechogarniającej świat sieci, wyłaniam się ja, Myszulek Kot, i wkładam łapkę między drzwi, a dokładnie miękkim kocim susem przekraczam portale, czyli wsuwam się w ozdobne tych drzwi obramowania. Wyobraziłem sobie tę spowijającą świat sieć, a spod tej sieci ledwo widoczną w ukryciu, a przecież obecną wieżę Babel - w tej wieży są okna, są też drzwi. Internetowe drzwi w portalach internetowych, inaczej internetowe serwisy, oferujące swoim użytkownikom możliwość korzystania z różnych usług pod tym samym adresem, na przykład - dziennikarstwo obywatelskie.

Ja, Myszulek Kot, Myśliciel i Romantyk, jestem takim obywatelskim pamiętnikarzem i dziennikarzem, choć słowo obywatelski, w słusznie minionym okresie peerelowskiego zniewolenia przecież symbol wolności, bardzo się w mym umyśle zdewaluowało (dobrze, że i tak słowo to dalekie jest jeszcze od swoich ponurych rewolucyjnych korzeni, pamięć ma bowiem przywołuje w tym kontekście od razu pisemko   L`Ami des citoyens,   wydawane przez krwawego komisarza Konwentu z Bordeaux, Jeana-Lamberta Tallien, który na gilotynę przeciwników rewolucji posyłał równie łatwo, jak i własnych, zwłaszcza wówczas, jeśli miał okazję uszczknąć jak najwięcej z zabranego im jako wrogom ludu majątku, my jeszcze do tego nie doszliśmy – chyba?!) .

W portalach internetowych – są to z nazwy fora grupujące niezależnych publicystów – my, Koty i nie-Koty piszemy i wymieniamy poglądy, a więc w naturalny sposób przedstawiamy swoje i poznajemy poglądy innych piszących. Widzę, że są tu dwie szkoły, optymistów i pesymistów. Optymiści, co zauważam z szacunkiem, piszą na różnych blogach, również osób, z którymi się nie zgadzają, walcząc w imieniu tego, co uważają za prawdę, pesymiści, w tym ja, piszą tylko u tych autorów, których cenią, lubią, z którymi poglądami się zgadzają.W obu przypadkach nie uniknie się jednak problemów.

Portale internetowe, pozornie niewinne i w najlepszym rozumieniu tego słowa obywatelskie, są obywatelskie również w najgorszym kontekście: stosują i promują bowiem mechanizm wykluczenia.  

"Entliczek, pętliczek, czerwony stoliczek, na kogo wypadnie, na tego bęc", czy – bo jeszcze bardziej tu pasuje wersja starsza tej wyliczanki – "Entliczek, pętliczek, czerwony stoliczek pana Jana Kapistrana. Na kogo wypadnie, temu głowa spadnie" (wyjaśniam mojemu młodszemu Rodzeństwu, że Jan Kapistran, czternastowieczny zakonnik Giovanni da Capistrano, sam franciszkanin, był również bezwzględnym inkwizytorem, który skazał na śmierć licznych swoich współbraci z heretyckiego odłamu Franciszkanów, zwanych   Fraticelli,   a entliczek to powróz, skojarzenie nie tylko w średniowieczu ponure, choć zapewne nie dla Pięknej Powroźniczki).

Wykluczenie to nosi nazwę zaczerpniętą z głębi czasów - stosowane było już w starożytności - określa się je bowiem mianem banicji, a w nowoczesnym skrócie banem. Ban może być wielostopniowy, tymczasowy lub wiekuisty, może dotyczyć niektórych blogów, z których wyrzucają swych oponentów rozsierdzeni autorzy, może dotyczyć portalu jako całości, tu wyklucza, arbitralnie, bo bez podania przyczyn, właściciel portalu.

Wykluczenie pierwsze, przez autorów bloga, dla osób z każdą z pokłóconych stron zaprzyjaźnionych bywa kłopotliwe. Im bardziej starasz się ich pogodzić, tym czasami mniej wszystko rozumiesz, temperatura uczuć wzrasta, osiąga stan wrzenia, potem spada ku zeru bezwzględnemu. Nic, mediatorze, nie osiągniesz, zostań na swoim blogu, możesz się tylko dziwić, jak wysoko szybują uczucia, widocznie to, co piszemy w bardzo nikłym stopniu pozwala nas zrozumieć i odczytać intencje innych. Szkoda.

Można uznać, że są to jednak w pewnym zakresie sprawy prywatne, jednostkowe, a jako takie mniej groźne.

Sprawy wyglądają inaczej, jeśli jest się skazanym przez właściciela portalu, a powodem skazania są głoszone (do tego słuszne) poglądy.

Jak to się ma do deklarowanej przez administrację portalu niezależności piszących?

Nie bronię tu usuwania osób łamiących regulamin portalu czy wykraczających poza kodeks dobrych obyczajów, używających słów niecenzuralnych, inwektyw i gróźb.

Bronię tylko tych, którzy nie naruszają reguł, a korzystają z prawa do niezależnej wypowiedzi.

I tu przed piszącymi użytkownikami takiego portalu pojawia się niebezpieczeństwo drugie, niebezpieczeństwo (nie)sprawiedliwości. Jeśli bowiem w jakiejś dyskusji nie brałeś udziału, ale brał i został niesłusznie wyrzucony, w imię głoszonych również przez Ciebie zasad kto inny – co masz zrobić Kocie lub nie-Kocie? Protestujesz, piszesz, że wyrzucono niesprawiedliwie nie tego, kto zawinił, lecz tego, kto występował w godnej sprawie, czekasz na właściwą ocenę faktów i wypowiedzi, widzisz tego, którego skrzywdzono, i tego, który puszy się i drwi, upuszczając innym krwi i pławiąc sie w swej bezkarności – i co masz uczynić?

Odejść, to się narzuca. Zwłaszcza jeśli niesprawiedliwie, niegodnie, potraktowano Twoich przyjaciół.

Mam być cichy, "jak wy, o Atrydzi"? O nie, nie będę pokorny i cichy, bom Kot Sarmata.

Z jednej strony wierzę w podstawową zasadę solidarności z przyjaciółmi, z drugiej, mówię do siebie, przecież jeśli odejdziesz, Myszulku, wykluczysz się sam,  a nieobecni – nieobecni nie mają nigdy racji, jak zauważył na początku XVIII wieku dyplomata i dramatopisarz Philippe Néricault Destouches w sztuce   L'Obstacle imprévu (teraz zapomniany, a w polskim teatrze doby Oświecenia bardzo popularny), jak zresztą wielu przed nim i po nim.

Więc zanim odejdę, sobie pokrzyczę. Wypowiem to, co myślę,  i to, co mnie gnębi. To, przeciw czemu się buntuję.

Miau!

Żyjemy w  czasach zamętu - "Serce zasnęło, lecz śni. — Jak mi smutno!"  - w czasach kiedy Prezydentowi, który zginął na posterunku, odmawia się prawa do godnej pamięci. Kiedy ci sami, którzy twierdzili, że Prezydent lub Generał naciskali na załogę, przyczyniając się bezpośrednio do spowodowania katastrofy, teraz nie odwołują niczego, twierdząc, że nowe fakty nie są nowe, a jeśli nawet, to i tak niczego nie zmieniają. Ciekaw jestem, czy można sobie wyobrazić inny kraj i tego kraju obywateli, dla których próba wyjaśnienia tego, co się wtedy stało w smoleńskiej mgle, jest skrajnie polityczna, jest polityczną – wzdragam się nawet to napisać – "nekrofilią". Po dwóch latach niszczejące szczątki samolotu mają (w środku zimy, dodam, bo to nie bez znaczenia) być osłonięte wiatą, po dwóch latach! Dla przedstawicieli naszych elit (elit!) wrak samolotu nie stanowi dowodu, jest niepotrzebny, więc godzą się na jego pozostawienie, godzą się na jego niszczenie, za to przedstawiciele kraju, gdzie wrak spoczywa, zatrzymują go, powołując się na własne prawo, bo wrak jest dowodem w śledztwie. Nikt jakoś nie widzi tu sprzeczności. Dowody bez znaczenia, fakty bez znaczenia. Ci, którzy walczą o wyjaśnienie sprawy są "chorzy z nienawiści"...

I tu Kocie i nie-Kocie wkraczasz na zatrute wody: tu pojawia się niebezpieczeństwo internetu kolejne, niebezpieczeństwo spraw wewnętrznych (a i spraw zagranicznych, jeśli sprawy o których, Kocie, piszesz, dotyczą Twojego kraju, ale i kraju, które leży obok, a przez który podróżował Twój Prezydent).

Prawda i tak kiedyś wyjdzie na jaw, mówię Rodzeństwu. "Tak oto śnieg spada po ogniu, a nawet smoki nie unikną końca", powtarzasz sobie, czytelniku "Hobbita".  

W czasach, kiedy jedynym winnym za stan wojenny jest dawny opozycjonista, który domaga się sprawiedliwego osądu dawnych katów, kiedy wartości stają na głowie, a hipokryzja i nienawiść krzyczą głośno, nie jesteś, Kocie, w internecie bezpieczny. Może Cię wyrzucić administrator Twego portalu pod pozorem, że to Ty szerzysz nienawiść, może Cię odnaleźć cichy wróg, odszukując IP Twego komputera. Wszystko się może zdarzyć - pod pretekstem naruszenia praw autorskich (cytujesz, Kocie, "Grób Agamemnona", czy zapłaciłeś tantiemy grabarzom?), pod  pozorem zagrożenia ładu społecznego (przypominasz Tolkiena, kto jest smokiem w przywołanym zdaniu?).

Jednym słowem, uważajcie Koty i nie-Koty, jeśli mówicie prawdę, jesteście w potrzasku, jeśli myślicie o prawdzie, pętla wokół Was się zaciska.

"...Był raz dobry świat
malowany na kartach ksiąg stu
gdzie sens ludzkich spraw
znał ten – który czuł
że świat - po to jest
żeby człowiek w nim rósł
nasz świat, nowy świat
może dalej – gdzieś dalej - nie tu..."

Miau!

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Rozmaitości