Spartakus Spartakus
708
BLOG

Epitafium na śmierć Stefana Melaka

Spartakus Spartakus Polityka Obserwuj notkę 5

EPITAFIUM  NA  ŚMIERĆ  STEFANA  MELAKA


               Ta  ofiara  polskiej  delegacji  narodowej  udającej  się  pod  przewodem  Prezydenta 
Rzeczypospolitej  Polskiej  10  kwietnia  A.D.  2010  na  miejsce  kaźni  zmobilizowanej  na  apel  Ojczyzny  polskiej  inteligencji  w  oficerskich  mundurach  -  w  hołdzie  ofiarom  bez- przykładnego,  bestialskiego  ludobójstwa  dokonanego  na  narodzie  polskim,  będącego  kluczem–częścią  cynicznego  planu  unicestwienia  sąsiedniego  państwa  -  była  konieczna.  Okazała  się  konieczna,  by  obudzić  sumienie  Rosji  i  wzbudzić  zainteresowanie  świata.  Po  siedemdziesięciu  latach.  Na  ile  -  pokaże  czas.  Naród  polski  złożył  swoją  ofiarę  jeszcze  raz.  Może  nie  po  raz  ostatni.  Dlatego  trzeba  z  tą  ciężką  ofiarą  się  pogodzić… i  przyjąć.
Nie  wchodząc  w  szczegóły  przyczyn  wypadku  pod  Smoleńskiem,  jakiekolwiek  by  były  i  były,  w  istocie  -  choć  są,  zarazem  -  nie  są  istotne,  bo  -  tak  musiało  być.  Bóg  nie  jest  kwestią  wiary  -  to  jest  mój  osobisty  zarzut  wobec  Kościoła.  Bóg  jest  faktem.  Tylko  -  my  naprawdę  nic  o  Nim  nie  wiemy.  To  Człowiek  od  zarania  dziejów  tworzy  Jego  wizerunek  na  obraz,  podobieństwo  i  potrzeby  swoje  (przeciwna  teza  jest  przejawem  ludzkiej  pychy  a  Jego  obrazą),  swobodnie  interpretując  Go  na  swoją  ludzką  miarę,  gdy   najprawdopodobniej   jest   to   byt   o  zupełnie   innej,   nieznanej   strukturze    i  materii,  całkowicie  różny  od  jakichkolwiek  naszych  wyobrażeń,  oczekiwań.  Aliści  transcendencja  jest  oczywista  i  wiele  wskazuje  na  to,  że  w  razach  tego  wymagających  Bóg  nie  poucza  ani  nie każe  nas  bezpośrednio  czy  wprost.  Czyni  to  w  sposób  prowadzący  i  naprowadzający  nas  na  właściwy  cel,  upominając  Człowieka  i   przypominając  Mu  -  tak  bardzo  skłonnemu  do  swobodnego  korzystania  z  przypisanej  Mu  wolnej  WOLI,  że  oprócz  niej  uzbrojony  jest  w  jeszcze  jeden  przymiot  o  nieporównywalnym  i  decydującym  o  wszystkim    znaczeniu,  z  którego  wartości  i  sensu  posiadania  go,  mimo  to  nie  często  zdaje  sobie  sprawy,  raz  nie  doceniając,  innym  razem  -  przeceniając.  TO  ROZUM..  To  właśnie  z  wolnej  lecz  bezrozumnej  woli  (gdy  rozum  śpi)  rodzi  się  zło  (dobro  -  z  rozumu,  czasem  dopiero  przebudzonego).  I  tak,    w  tej  tragedii  -  jak  w  wielu  innych  w  historii  powszechnej  -  nie  chodzi  o  jednostki  (choćby  było  ich  sto,  czy  wiele  więcej,  jak  w  całych  dziejach  świata  -  niepodobna  zliczyć),  ale  o  jakąś   Wielką  Rzecz.   Tym  razem  -  dla  Polski  (choć  myślę,  że  dla  Rosji  -  też).   Przeto  taki  właśnie  skład  -  jakościowy  i  liczbowy  -  polskiej  delegacji  mógł   i   nadał   temu   wydarzeniu  rangę  o  znaczeniu   politycznym   i  międzynarodowym.

            A  to,  co  stało  się  pod  Smoleńskiem  -  to  pierwszy  w  dziejach  światowego  lotnictwa  wypadek  lotniczy  ze  skutkiem  śmiertelnym  całej  delegacji  państwowej  jakiegokolwiek  państwa  z  głową  tego  państwa  na  czele.  Nie  czekając  na  werdykt:  kto  winien  -  bo  prawdziwego  nie  będzie  -  trzeba  sobie  powiedzieć,  i  tylko  Stefan  Melak  miałby  śmiałość  powiedzieć  to  głośno :
P o  p i e r w s z e :  Za  złe  przygotowanie  tego  lotu  po  stronie  polskiej  odpowiada  polski  rząd  a  osobistą  odpowiedzialność  ponosi  premier  tego  rządu  tym  bardziej, że  odegrał   haniebną  rolę  w  niedopuszczalnych  publicznych  potyczkach  z  głową  państwa  polskiego,  co  stworzyło  klimat,  w  jakim  mogło  i  doszło  do  wiadomego  zbiegu  okoliczności.
P o  d r u g i e :  Po  stronie  państwa  przyjmującego  u  siebie  samolot  z  głową  innego  państwa  i  szeroką  -  jak  w  tym  przypadku  (co - powtórzę - wcale  nie  było  przypadkiem)  reprezentacją  tego  kraju  na  pokładzie,  leży  całkowita  odpowiedzialność  za  bezpieczne  odebranie takiego lotu.  Każde  państwo  w  takiej  sytuacji  ma  obowiązek  zagwarantowania  spełnienia   wszystkich   wymogów   bezpiecznego  lądowania   przy   użyciu   w s z e l k i c h    n i e z b ę d n y c h   i   n a d z w y c z a j n y c h   ś r o d k ó w   b e z p i e c z e ń s t w a.   Strona  rosyjska  tym  razem  nie  przygotowała  się   n a l e ż y c i e   na  przyjęcie  delegacji  innego  państwa.   Nie  wywiązała  się  z  tego  zadania.  A  wrażenia  o  umyślnym  zignorowaniu  go  nic  zatrzeć  nie  może  i  nie  zmieni,  bo  żadne  dochodzenie  nie  ma  mocy  zmiany  faktów.
            Stefan  nie  miałby  wątpliwości,  kto  czy  co  stoi  za  tragicznym  losem  polskiej  misji   państwowej   pod   Smoleńskiem   (Prezydent   Rzeczypospolitej   Polskiej   nie   był   w  Rosji  gościem  mile  widzianym,  co  przywołuje  wspomnienie  sprzed  4  czerwca  ’89   o  potraktowaniu  przywódcy  polskiej  „Solidarności”  przez  ówczesnego  premiera  PRL  jak  osobę  prywatną…).  Na  ten  temat  świat  milczy.   A  werdyktu  nie  będzie  -  sytuację  utrudnia  fakt,  że  w  tym  kraju  -  w  tamtym  kraju  -  nie  wiadomo,  kto  naprawdę  rządzi,  a  może  -  co  rządzi.  Rosyjska  dusza  niejedno  ma  oblicze.

SMOLEŃSK   A.D.  2010   DOWODZI,  ŻE  ROSJA  JESZCZE  NIE  DOJRZAŁA
DO   POJEDNANIA  Z  POLSKĄ.

            Katyń  miał  być  z  historii  wymazany.  Nie  tylko  z  woli  sprawców  z  roku  1940.  Z   woli  całego  świata  -  czy  to  nie  dziwne ?  Ale  Katyń  żyje.  W   dużej   mierze   dzięki  Stefanowi.  Jednak  od  10  kwietnia  2010  r.  -  nie  tylko.  Dzień  10  kwietnia  2010  r.  przydał  sprawie  Katynia  swoiste  zakończenie.  Smoleńsk  bowiem  -  to  epilog  Katynia.  Do  tego  dnia  Katyń  wydawał  się  jakby  pół  martwy  -  ciężko  się   przebijał  do  świadomości   świata  a  także  nawet  wielu  współczesnych  Polaków.   10  kwietnia  odżył.  I  sprawił  to  Prezydent  Rzeczypospolitej  Polskiej  -  Lech  Kaczyński.  To  On,  nie  zaproszony,  ale  też  nie  zniechęcony  -  ani  przez  premiera  Putina,  ani  przez  premiera  Tuska  -  porwał  za  sobą  godną  reprezentację  naszego  kraju,  by  wraz  z  nią  dać  tam  świadectwo   prawdzie   i   ją   wykrzyczeć.   I   zginął.   A   wraz   z   Nim   -  Ci,  którzy   Go 
w   tym   wsparli   (bo  tu  o  Polskę  chodzi).    O d    10    k w i e t n i a    2010  r.   n i e    m a    K a t y n i a     b e z     S m o l e ń s k a.
            Czym  jest  Katyń  dzisiaj ?  Katyń  dziś  -  to  symbol  walki  o  człowieczeństwo.  Nie  tylko  o  prawo  i  o  sprawiedliwość.  Ale  o  ludzką  wartość  i  godność.  O  honor.  To  symbol  walki  z  ludzką  podłością  i  nikczemnością,  kryzysem ludzkiej  wartości, godności,  brakiem   honoru.   To   nie   tylko   walka   o   prawdę,  o   przeszłość.   To   również   walka   o    p r z y s z ł o ś ć .   O  przyszłość  Człowieka,  o  wizerunek  i  wizję  świata.  O  zerwanie  z  jego  dotychczasową  koncepcją  opartą  na  odwiecznej  walce  wszystkich  ze  wszystkimi,  o   wszystko  i   za  wszystko.  Stwórca   Nieba   i  Ziemi  obdarzył  Człowieka  -  nie  wiemy,  dlaczego  -  straszną  bronią:  naturą   walki,  która  ze  szlachetnej  -  być  może  w  boskim  zamyśle  -  rywalizacji   przemieniła  się  w  coś,  czego  zapewne   On  sam   nie   przewidział  (chyba  nie  mógł):  w  drugą   ludzką  naturę,  niszczycielską  -  masowych  morderstw,  mordów  tysięcy, milionów  ludzi  postronnych  i  nie uwikłanych w żaden konflikt,  słowem:  ludność  cywilną.  To  już  jest  barbarzyństwo.  Holokaust,  obozy  koncentracyjne,  łagry,  terroryzm  -  przed  nami  już  tylko  atomowy  koniec  świata.  W  tym  zestawie  Katyń  -  to  wyraz   najwyższego   zdziczenia.   Dla  Rosji   -   kryminalny   wybryk   nie   zasługujący   na
uwagę,  jaką   przywiązuje  doń  Polska.  To  dlaczego  zrzucali go  na  Niemców,  utrzymując  tę  wersję  dla  Świata  razem  ze  swoimi  namiestnikami  w  PRL    przez  pół  wieku ? 

            Sprawy  tego  świata  zaszły  za  daleko.  Zapewne  Bóg  to  widzi,  bo  są  znamiona  Jego  interwencji  -  ale  jest  już  za  późno  (już  dawno  jest  za  późno),  aby  mógł  odwrócić  to  sam.   Bowiem  Człowiek  stał  się  bogiem  -  często  nietykalnym,  tu,  na  tej  ziemi.  Przecież  to,  co  działo  się    p o   w o j n i e   -  nie  tylko  w  Polsce  -  przeszło  bezkarnie,  bez  żadnego  zadośćuczynienia.  A  to  też  była  zbrodnia.  Jak  się  z  tym  pogodzić,  jak  żyć  -  zapomnieć,  umrzeć  i  już ?
            Człowiek  stał  się  bogiem  i  Człowiek  musi  z  tej  drogi  zawrócić!  Wiara  -  to  wielka  rzecz  i  cnota.  Ale  to  nie  Bóg  każe  nam  wierzyć… w  Boga.  Nie  ma  takiej  potrzeby  i  takiej  kwestii.  To  Człowiek  wymyślił  ten  problem  dla  swoich  celów.   Gdyby   Boga  nie  było  i  Człowieka  by  nie  było. To  my  sami,  nasza  obecność  jest  dowodem  i   potwierdzeniem  Jego  istnienia.   W   to  nie trzeba  wierzyć  -  tak  jest.  Dlatego   Bóg   nie   potrzebuje   naszej   wiary   w   Niego.   On   oczekuje   od   nas   wiary  w  siebie,  w   Człowieka.   Tego  Mu  brak.  Po  to  nas  stworzył  -  inaczej  nasze  życie  bez  wiary  w  siebie  nie  miałoby  żadnego  sensu.  Jeżeli  ten  świat  zmierza  w  złym  kierunku,  a  po  części  zmierza,  to  po  części  właśnie  przez  brak  wiary  Człowieka  w  siebie.  I  ten  brak  wiary  Człowieka   w  siebie  osłabia  Boga.  Bóg  nie  stworzył  przecież  Człowieka    dla  zaspokojenia  swojej  próżności,  swojej  chwały,  z  potrzeby  uwielbienia  siebie,  dziękczynienia,  modłów,  pieśni  i  odwoływań  do  siebie. To  wszystko  ludzka  wyobraźnia  podpowiada    Człowiekowi    dla    uspokojenia    swojej    bierności,   wywodzącej   się          z  niepewności  a  nawet  przeciwnie  -  z  celowo  podtrzymywanej  wiary  w  swoją  słabość,  bezradność.  Przecież   Człowiek  jest  mocny  -  z  woli  Boga,  dlatego  trzeba  doń  się  odwoływać   działaniem   i   czynem.   Rozumnym.   On   prosi  nas  o  to,  czeka.    Mamy  z  Jego  woli  do  spełnienia  tu,  na  tej  ziemi  jakąś  rolę,  do  czego  dał  nam  wszystkie  niezbędne  narzędzia:  serca,  mózgi,  ręce,  nogi,  talenty,  sumienie  i  odwagę.  Trzeba  tylko  w  to  uwierzyć,  że  właśnie   po   to.   Że  po  to  Bóg  stworzył  Człowieka,  stawiając  Go  na  czele  wszystkiego,  co  żyje  (ale  nie  ponad  drugim  Człowiekiem !),  aby  rozwijał  dzieło   Jego   stworzenia   a   zło   i   obrzydliwości,   jakie   się   zdarzają,  zwalczał   dobrem i   pięknem.   Życie   jest   bowiem   mimo   wszystko   piękne  -  w   wielu   przejawach.      Uwierzmy  w  to  i  wierzmy  w  siebie.  Róbmy  coś  zamiast  oczekiwać,  że  On  nam  wszystko  załatwi,   bo   jest   wszechmocny.   Nie   aż   tak,  jak   widać!   On   też  potrzebuje 
nas  -   w   działaniu.   Potrzebuje  naszej   pomocy.   Nie   bądźmy   bierni…

            KOMITET   KATYŃSKI.   Dotychczasowa   wspaniała   działalność  tego  Komitetu  i  walka  Stefana  Melaka  -  jego  spiritus  movens  -  nie  była,  nie  jest  i  nie  może  być  walką  -  zacytuję,  ale  nie  podam:  kogo  -  o  słynne  tzw.  „przepraszam”.  To  wielce  tragiczne  myślenie,  wielce  niestosowne,  podobnie  jak  myśl  o  wybaczeniu  (kto  miałby  wybaczyć   i   komu?),    czy   pojednaniu   (kogo  z    kim?).    Pojednanie    może    wchodzić 
w    grę    tylko   na   fundamencie   przeprosin   nie   za   Katyń   (bo   za   Katyń   przeprosić 
nie   można!),   ale  za  całą  późniejszą  postawę  Rosji  w  sprawie  Katynia !  (no  -  oczywiście,   że   nie   tylko…,  ale  jesteśmy  przy  sprawie  Katynia…). 

            W  TU-154  zginęli  ludzie,  którzy  udawali  się  do  Katynia  z  rządowej  racji  stanu.  Dla  wielu  był  to  udział  -  choć  dla  wszystkich  ważny   -  symboliczny  i  incydentalny.  Stefan  Melak  nie  przypadkiem  znalazł  się  w  tej  grupie  i  wśród  ofiar  tego  zdarzenia.  On  na  tym  ołtarzu  złożył  ofiarę  całego  swojego  życia,  przepełnionego  absolutną  determinacją   i   bezprzykładną   żarliwością  dla   tej  sprawy,  tak   symbolicznej  dla  Polski   naszych  czasów.   A  jednak  w  ostatniej  drodze  Stefana  na  miejsce  wiecznego  spoczynku   z   Rządu   R.  P.   nie   było   nikogo.

            Widząc  zachowanie  rządzących  doznaję  przykrych  uczuć.  Historię  tworzymy  codziennie,  a  jednak  przyjdzie  nam  chyba  znów  odwołać  się  do  niej  na  ocenę  etyczną  tych,  którzy  na  tym  niespotykanym  w  historii  powszechnej  świata  wydarzeniu,  zamiast  podać  się  do  dymisji  -  zbijają  punkty…  Mam  wrażenie,  że  po  uroczystościach  pogrzebowych  rządzący  przeszli  nad  nim  do  porządku  dziennego  bez  głębszej  refleksji,  chyba  nie  bardzo  zdając  sobie  sprawy  z  tego,  co  się  stało…  Etos  władzy  i  wiary  w  siebie   u   trzymających   władzę   -   jest   w   Polsce   rozwinięty   mocno. 

            Z  inspiracji  Wielkiego  Naszego  Rodaka,  jednego  z  trzech  największych  naszej  epoki,  którym  zawdzięczamy  tak  wiele  -  obok  Ryszarda  Kuklińskiego  i  Jerzego  Popiełuszki  -  zakończę  tak :

             NIECH  DUCH  KATYNIA  I  NIE  NAPISANY,  BO  ŻYWY  TESTAMENT             STEFANA  DLA  TEGO  -  OPUSZCZONEGO  PRZEZEŃ  NIEZAMIERZENIE  - KOMITETU,   ODMIENI   OBLICZE   ZIEMI,   CAŁEJ  ZIEMI.                                            

 

             Warszawa,  dnia  18  czerwca  2010 r.

 

                                                                                                      Andrzej   Ruszczak
                                                                                                    

 

Uwaga.  W  przypadku  publikacji  tego  tekstu,  nie  wyrażam  zgody  -  pod  rygorem  prawa  autorskiego  -  na  dokonywanie  w  nim  jakichkolwiek  zmian
i  skrótów    b e z    p o r o z u m i e n i a    z e    m n ą .


               Andrzej  Ruszczak
                  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Spartakus
O mnie Spartakus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka