spodlasu spodlasu
897
BLOG

Permanentny chaos - czyli o dyskursie szczepionkowym i jego sprzecznościach.

spodlasu spodlasu Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

Podczas stworzenia świata, jak powiadają starożytni Grecy oraz Pismo, tylko na początku panował "Chaos", z którego stopniowo wyłaniała się znana i nieznana nam rzeczywistość: światłość i ciemność, ziemia i powietrze. W przeciwieństwie do mitologicznych i Biblijnych opowieści, w polskim dyskursie politycznym (i w tym dotyczącym sczepień na covid-19), Chaos trwa permanentnie. Nie ma w nim ładu i składu. Panuje tu totalny rozgardiasz i radosna "oralna twórczość" wszelkiej maści specjalistów, "specjalistów" i dyletantów. Dodawanie do tej twórczości kilku groszy powinno mieć naprawdę poważne uzasadnienie - niech tym uzasadnieniem będzie chęć wyjaśnienia kilku absurdów tego dyskursu.

1. Zacznijmy od absurdu pierwszego. Od listopada, czyli od momentu pojawienia pierwszych sondaży, mówiących o "niezbyt wielkim" zainteresowaniu szczepieniami przeciw covid-19 wśród naszych rodaków  (mniej więcej 45% deklarowało zainteresowanie szczepieniem 45% brak zainteresowania a około 10% brak zdania) aż do Wigilii, toczył się ostry spór między "szczepionkowymi sceptykami" a "szczepionkowymi entuzjastami" na temat zasadności objęcia szczepieniami jak największej liczby naszych obywateli. Premier Morawiecki co chwila ogłaszał: mamy zakontraktowane 20, 40...aż w połowie grudnia doszło do 60 milionów szczepionek, wystarczających do zaszczepienia 30 mln ludzi. Zgodnie z tym Minister Niedzielski wraz z Prof. Horbanem deklarowali:

Planujemy zaszczepić całą populację dorosłych, to ponad 31 mln ludzi 

https://www.rp.pl/Koronawirus-SARS-CoV-2/201119691-Koronawirus-w-Polsce-Niedzielski-Mniejsza-liczba-testow-potwierdza-ze-sytuacja-sie-stabilizuje.html

Następnie zapowiadzieli także rozpoczęcie kampanii promującej szczepienia. Rozważali też możliwość wprowadzania wszelkiego rodzaju zachęt i "benefitów" dla osób zaszczepionych. Ze strony szczepionkowych entuzjastów (w tym wielu lekarzy) padały nawet słowa o konieczności wprowadzenia obowiązku szczepień. Niezawodny w takich kwestiach prof.Simon przestrzegał i groził na twitterze:

Kiedy ponad połowa Polaków deklaruje, że się nie zaszczepi, musimy pomyśleć o wprowadzeniu obowiązku szczepienia.

Inny lekarz, epidemiolog, prof. M. Czech powiedział:

Mamy obowiązkowe szczepienia dzieci, a w obliczu zagrożenia epidemicznego zobligowałbym do szczepień również osoby pełnoletnie. Wobec niepełnej wiedzy społeczeństwa o Covid-19 moglibyśmy rozważyć bardziej rygorystyczne podejście.

https://www.rp.pl/Zdrowie/311199906-Koronawirus-Polacy-nie-chca-sie-szczepic-na-Covid.html

Inny - tym razem młody - "szczepionkowy inkwizytor", lekarz B. Fijałek wpadł na pomysł by osoby, które nie chcą lub odmówią szczepienia, z własnej kieszeni pokrywały koszty  leczenia jeśli zachorują na COVID-19.Na swoim koncie FB-owym napisał:

"Decydenci [...] powinniście w sposób jednoznaczny, ustawowy, orzec, że każda Polka i każdy Polak, mają obowiązek płacić za pobyt diagnostyczno – terapeutyczny wynikający z potwierdzonego zakażenia nowym koronawirusem, jeżeli - w przypadku braku przeciwwskazań - szczepienia świadomie nie wykonają..."

Ta propagandowa akcja, z jej argumentami i zapałem uświadamiania "ciemnego, zabobonnego ludu", godnymi młodych działaczy ZMP, zaczęła przypominać wczesne lata 50-te, z planem nakłaniania chłopów do zakładania i wstępowania do SKR-ów i PGR-ów.

2. Cała ta dyskusja była absurdalna, niedorzeczna i całkowicie oderwana od realiów. Toczyła się w momencie gdy EMA (Eurpejska Agencja Leków) dopiero oczekiwała na dokumenty pierwszej z firm przygotowującej szczepionki (Pfizer/Biontech) a dystrybucja i stosowanie samej szczepionki utrudnione jest temperaturą w jakiej ma być przewożona i przechowywana. Pierwsze zapowiedzi z grudnia (z okresu świątecznego) mówiły, że do Polski może trafić do końca stycznia około 1,5 mln dawek tej szczepionki umożliwiającej zaszczepienie 750 tys. osób. Biorąc pod uwagę to, że samego personelu medycznego: lekarzy, pielęgniarek, położnych, farmaceutów, ratowników medycznych jest w Polsce około 500 tys. a wraz z innymi pracownikami szpitali (salowymi, ochroniarzami, pracownikami recepcji, administracyjnymi itp.) znacznie tę liczbę przekracza, to łatwo sobie możemy uświadomić, że jakiekolwiek nakłanianie do szczepień osób spoza "grupy 0" i  z grup "wyższego ryzyka" (osoby 65+ i/lub osoby z chorobami przewlekłymi) po postu nie ma sensu (osób w wieku 65+ mamy w Polsce około 5,4 mln), a problemem nie jest "niska skłonność" Polaków do szczepień a sama "logistyka szczepień" - czyli zapewnienie szczepienia tym, którzy tego potrzebują (w pierwszej kolejności) i tym którzy tego chcą - w kolejności następnej. Prosta arytmetyka uświadamia nam, że jeśli będziemy mogli zaszczepić około 1,5 mln osób miesięcznie a chętnych do zaszczepienia jest około 15 mln osób (około połowa dorosłych mieszkańców Polski) to tracenie czasu i energii na przekonywanie "szczepionkowych sceptyków" nie ma żadnego sensu. Najbliższy rok - dwa lata państwo polskie i jego instytucje będzie się zmagać z zapewnieniem szczepionki najbardziej potrzebującym i chętnym (osoby starsze i niedołężne w DPS i te przebywające w prywatnych domach, mieszkaniach), z ustaleniem klarownych zasad pierwszeństwa, pilnowaniem by zasady te nie były łamane (jak to miało miejsce na WUM), odpowiednią organizacją ułatwień dostępu do szczepienia  osobom starszym, które nie mają możliwości przemieszczania się do innego miasta - to są realne problemy, które pokonać ma państwo, rząd i lekarze. Po co były zatem te dyskusje i lamenty, że młodzi ludzie (najczęściej) nie chcą się szczepić?Po co te rozważania o benefitach dla zaszczepionych i karach dla sceptyków?

3. Lekkie otrzeźwienie "entuzjastów szczepień" i środowiska medycznego mieliśmy po informacjach o niskiej popularności szczepień na Covid wśród samych medyków. Ministerstwo kilkakrotnie przedłużało terminy zapisów dla chętnych. Początkowo miały się one zakończyć do 20 grudnia. Ze względu na niskie zainteresowanie termin przedłużono do 28 grudnia. Ten, niski - jak na oczekiwania - poziom zgłoszeń, nieprzekraczający w wielu placówkach 50% personelu medycznego szpitali, spowodował kolejne przedłużenie - tym razem do 14 stycznia. I tak początkowa "akcja uświadamiająca" ciemnego, zacofanego polskiego luda, bojącego się "nowoczesności i postępu", staje się powoli akcją uświadamiania (zacofanego?) polskiego lekarza.

Po otrzeźwieniu środowiska medycznego kolej przyszła na rządzących. Po zapowiedziach ministra Dworczyka o tym w jakim tempie będziemy szczepić w Polsce przeciw covid mamy możliwość zestawienia tych słów z faktami. Od 27 grudnia do 4 stycznia zdołaliśmy zaszczepić  47,6 tys osób. To jakieś 6 tys. osób dziennie. W tym tempie szczepienia personelu medycznego oraz osób 65+ potrwają ponad trzy lata (zaszczepienie wszystkich 30 mln - jak planował min Niedzielski, zajęłoby 15 lat). Media ogólnopolskie i lokalne donoszą - tymczasem - o organizacyjnym bałaganie i braku "logicznego klucza" w doborze personelu medycznego do szczepień. 

https://www.dziennikwschodni.pl/koronawirus/kto-pierwszy-ten-lepszy,n,1000281035.html

Na szczęście dla rządzących, w tym momencie,  temat "tempa szczepień" i ich organizacji przykryty został tematem :"szczepień dla celebrytów" na WUM, jednak problem do rozwiązania dalej pozostaje.

4. Przejdźmy do kwestii/absurdu kolejnego. Ilu - właściwie - szczepień potrzebujemy by osiągnąć poczucie bezpieczeństwa? Ilu potrzebujemy zaszczepionych by osiągnąć odporność stadną? Minister Niedzielski, jak zacytowałem wcześniej, mówił  o planach zaszczepienia 30 mln Polaków. Głosił, że szczepić będziemy też tych, którzy covid-19 przechorowali, bo jak mówi: "nie zaszkodzi" (skąd o tym wie?). Tymczasem, prof. R. Flisiak, Prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, od kilku tygodni powtarza, że szczepienie tylu osób nie ma sensu. Według prof. Flisiaka odporność stadną możemy osiągnąć już w maju, szczepiąc do tego czasu 7,5 mln osób (1,5 mln  miesięcznie), co wraz z osobami dotychczas zakażonymi (około 10 mln) i tymi, którzy zakaża się do końca maja da nam wymaganą liczbę 25 mln osób odpornych na wirusa, a tym samym oczekiwane 65% odporności populacji.

https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/polska/news-koronawirus-w-polsce-prof-robert-flisiak-przewiduje-kiedy-mo,nId,4959705

Wydaje się, że rządzący, w pewnym momencie, stracili zdrowy ogląd sytuacji i rozeznanie dotyczące tego co jest najważniejszym celem akcji szczepień: zaszczepienie jak największej liczby osób (niezależnie od tego czy osoby te nabyły odporność w wyniku przechorowania covid-19 i czy zakażenie może im zagrażać groźnymi powikłaniami)? Czy może celem tym powinno być jak najszybsze zaszczepienie tych osób, dla których zakażenie wirusem może stanowić poważne zagrożenie zdrowia i życia (starsi ludzie z chorobami przewlekłymi)? Oczywistym powinno być to drugie a upieranie się przy dążeniu do szczepienia jak największej liczby, w tym tych, którzy nie wykazują takiego zainteresowania (ludzi młodych)  jest właśnie tym kolejnym "absurdem szczepionkowym". 

Pozostaje tylko mieć nadzieję, że zderzenie z rzeczywistością: organizacyjne problemy w dotychczasowej akcji szczepień otrzeźwią też Min. Niedzielskiego, który zamiast głoszenia swoich marzeń o 30 milionach zaszczepionych w Polsce (godnym prezesa firmy farmaceutycznej) zejdzie na ziemie i  stworzy takie warunki by mogło się szczepić przynajmniej te 1,5 miliona miesięcznie - czyli ci którzy chcą...

spodlasu
O mnie spodlasu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości