spodlasu spodlasu
1018
BLOG

Na front po 5 dniach szkolenia czyli "mięso za mięso"- wyznania ukraińskiego poborowego

spodlasu spodlasu Polityka Obserwuj notkę 23

Poniżej przedstawiam fragment bloga ukraińskiego, świeżo powołanego żołnierza - Danyło Butenki -opowiadającego swoje przygody z komisją poborową i dowódcami w czasie krótkiego szkolenia jakie przeszedł przed wysłaniem na pierwszą linie frontu wojny z Rosją. Określenie "mięso za mięso" jest podsumowaniem nowej" taktyki", stosowanej przez ukraiński Sztab Generalny w odpowiedzi na "taktykę" Grupy Wagnera, przedstawionym w jednym z komentarzy pod tym blogiem (Całą wypowiedź cytuję w pkt. 8 komentarzy).

Wypowiedź (przytaczana w całości) jest o tyle ciekawa, że pozwala nam poznać rzeczywiste doświadczenia i opinie ukraińskich chłopaków w wieku poborowym. Ich złość, frustrację, lęki a czasem zrezygnowanie na widok tego jak działają władze różnych szczebli włącznie z dowodzącymi ukraińską armią. Dzięki takim materiałom możemy od środka oglądać ukraińską rzeczywistość. Co prawda od pewnego czasu pojawiają materiały (głownie w mediach zachodnich) przełamujące dotychczasowy standardowy wzór prezentacji "wiadomości z Ukrainy" o kolejnym dniu, w którym "raszyści"  pobici wycofali się z wielkimi stratami i podkulonym ogonem, ale dotyczą na ogól wycinkowej rzeczywistości (na ogól walk w Bachmucie). Tu mamy pewien obraz ogólniejszy - tym bardziej cenny.

Trudno oczywiście nie zwrócić uwagi na pewne różnice w wymowie tej wypowiedzi a tym czym karmią nas ogół media i nie zadać sobie pytania dlaczego tak właśnie jest? To że Ukraina stosuje pewną cenzurę można zrozumieć ale dlaczego ta "poprawność w podawaniu pewnych informacji stosowana jest w Polsce? Dla niektórych, przeżuwających bezrefleksyjnie codzienną porcję medialnej papki o wspaniałej armii ukraińskiej i jej zwycięstwach, pewnie będzie to szokiem. Zatem lojalnie uprzedzam... Materiał nie dla...przeżuwaczy:).

Na końcu zamieszczam link do wcześniejszych części "wiadomości z Ukrainy"...i życzę miłej lektury:).

Cześć wszystkim! Nazywam się Danyło Butenko i jestem geekiem (maniakiem komputerowym). Dokładnie. Okazuje się, że czemobiki (Rosjanie powołani w ramach częściowej mobilizacji do armii) są nie tylko po drugiej stronie, ale także w Siłach Zbrojnych Ukrainy. 5 dni szkolenia - i do Bachmutu na pierwszą linie w ramach kompanii piechoty szturmowej. Jeszcze 2 tygodnie temu myślałem, że to niemożliwe, ale przez ten czas rozwiałem wszelkie złudzenia co do tego.

Poniżej kronika tego, jak zostałem członkiem 101 wydzielonej brygady wartowniczej Sztabu Generalnego i jakie smutne rzeczy się tu dzieją.

30 stycznia. Otrzymałem telefon z TKK (komenda uzupełnień) rejonu Dnipro w Kijowie z prośbą o przybycie 2 lutego w celu „wyjaśnienia danych”. Oczywiście rozumiałem, o co chodzi, ale już dawno zdecydowałem, że nie będę unikał poboru: jak przyjdzie wezwanie, to pójdę.

2 lutego. Przybyłem do TKK, wyjaśnili moje dane, przeszedłem badania lekarskie, otrzymałem wezwanie mobilizacyjne na 8 lutego. Na pytanie wyjaśniające „Czy wykształcenie i doświadczenie zawodowe będą brane pod uwagę przy przydziale do specjalności wojskowych” - otrzymałem odpowiedź: „Nie martw się, będą przedstawiciele jednostki wojskowej, przeprowadzą wywiad i wszystko wezmą pod uwagę”. Moje wyższe wykształcenie to fizyka teoretyczna. Po studiach przez 6 lat zajmowałem się działalnością naukową, po czym przestawiłem się na branżę IT. Ostatnio zajmowałem się rozwojem modeli uczenia maszynowego. Wierzyłem więc naiwnie, że swoją wiedzę i umiejętności będę mógł wykorzystać z korzyścią dla Sił Zbrojnych Ukrainy.

8 lutego. Przybyłem do TCC. Przedstawiciele jednostki wojskowej nie mogli przybyć. Pół dnia stałem w kolejkach, żeby złożyć dokumenty do wojskowej legitymacji. Otrzymałem nowe wezwanie na 15 lutego z wyjaśnieniem, że mam przyjść tylko wtedy, gdy zadzwonią wcześniej. OK.

16 lutego. Zadzwonili i kazali stawić się następnego dnia w TCK o 7 rano. Weź ze sobą standardowy zestaw turystyczny: śpiwór, ubrania, naczynia, suchy prowiant na 1 dzień. Zapytałem, czy wiadomo do jakiej jednostki zostanę wysłany. Powiedzieli - 101 brygada. Wygooglowałem, ochrona Sztabu Generalnego. Myślałem, że było to całkiem dobre. Wikipedia mówi: „jednostka elitarna”. Teraz wydaje się to pierwszorzędnym cynicznym żartem.

17 lutego. Przybyłem do TKK. Są ze mną jeszcze 4 osoby. Zabrano nas do jednostki wojskowej, w której stacjonuje 101. brygada. Tam powitał nas zastępca dowódcy 12. kompanii w celu wsparcia moralnego i psychologicznego (po staremu zampolit). Od razu zaczął nas przygotowywać na to, że będziemy musieli iść na front, bo sytuacja jest trudna. Było jasne i tak, ktoś musi walczyć, a o ile ja jestem lepszy od innych, żeby siedzieć z tyłu? Ale na pytanie „Jak długo potrwa przygotowanie?” odpowiedział wymijająco: „No, zależnie od specjalności i sytuacji na froncie. A w ogóle wszystko ci powiedzą”. Prawie cały dzień czekaliśmy na to, żeby nam coś dano. Kiedy już otrzymaliśmy wyposażenie, byliśmy nawet zachwyceni, bo wiedzieliśmy, że zaopatrzenie żołnierzy zależy głównie od ochotników, a tu jest kamizelka kuloodporna, hełm, plecak, a nawet okulary taktyczne. Prawda okazała się taka, że ​​większość wydanych rzeczy jest wątpliwej jakości, a wiele rzeczy trzeba jeszcze dokupić. Ale nie to było zaskoczeniem. Niespodzianka dopiero na mnie czekała... Po przybyciu do obozu szkoleniowego (obwód kijowski) na pierwszej przerwie na papierosa dowiedziałem się, że cały batalion (łącznie z nowicjuszami) za kilka tygodni jedzie do Bachmutu na pierwszą linię! (Jeśli ta informacja jest znana każdemu żołnierzowi, to na pewno nie jest tajemnicą wywiadu wroga. Dlatego nie ujawniam żadnych tajnych informacji).

Na początku nie wierzyłem. Myślałem, że może pojadą tylko ci, którzy szkolili się przez kilka miesięcy i/lub mieli wcześniejsze doświadczenie wojskowe, a nowicjusze zostaną pozostawieni na szkoleniu i już w następnej rotacji skierowani do strefy walki. Myliłem się. Wątpliwości w końcu zniknęły po rozmowie z dowódcą kompanii, który powiedział, że wszyscy jadą, nic nie da się zmienić bo jest rozkaz.

Całe nasze szkolenie (nowicjusze) składało się z 5 dni szkoleniowych: zapoznanie z bronią (podstawowe techniki bezpieczeństwa, niekompletny montaż/demontaż), 3 zajęcia z medycyny taktycznej, 3 zajęcia z taktyki piechoty, strzelanie (1 raz). Z punktu widzenia dowództwa jednostki to w zupełności wystarczy do utrzymania obrony w najgorętszym punkcie frontu.

Jednocześnie dużo więcej czasu spędzaliśmy w formacjach/na musztrze (naliczyłem ich od 4 do 7 dziennie), chodziliśmy  i wykonywaliśmy inne obowiązki. I  biegaliśmy też z dokumentami do firmowego KSP (zdarzało się to 5 razy dziennie), chociaż my składaliśmy wszystkie niezbędne dokumenty do TKK. Generalnie odniosłem wrażenie, że dla dowództwa papierkowa robota jest ważniejsza niż życie ludzi, którymi dowodzą (nie jestem pewien, czy uważają personel za ludzi).

Jest jeszcze wiele innych niestosownych sytuacji, o których mógłbym wam opowiedzieć , ale jeden z moich braci trafnie oddał istotę: „Jestem po prostu zmęczony byciem zaskoczonym”.

Podsumowując, chcę powiedzieć, że przeraża mnie nie tyle perspektywa znalezienia się w strefie zero bez przygotowania, co bycie tam z takim dowództwem.

Amen.

A teraz kilka ciekawych opinii wyrażonych w komentarzach:

1. "Mam dość tego, że informatycy siedzą w okopach, inżynierowie tłumaczą papiery w centrali, kandydaci nauk technicznych to kierowcy. A potem nie ma kto zaprogramować nowej broni, opracować nowych modeli dronów, czy opanować nowej ciekawej technologii. „To oni celowo szkodzą państwu, bo innego racjonalnego wytłumaczenia nie mam."

2. Szczury z personelu bardziej martwią się o portfele, bo jeśli później wylecą, zakryją sobie tyłki tymi portfelami. Więc sądząc po tym tekście, albo jest naprawdę tak źle, że nie mamy nawet czasu się przygotować, albo znowu rozkwita korupcja i postanowili rzucić nas jak mięsem z kurczaków. Jesteśmy jednak skazani na wojnę od ściany do ściany, nie mówiąc już o tym, że to po prostu szaleństwo. Co się w ogóle dzieje? Arbitralni lokalni żołnierze? Czy naprawdę brakuje wojowników? Co oni robili przez prawie rok? Nikt nie pomyślał o ludziach do rotacji? Podczas gdy Zachód ma ochotę dawać broń lub jej nie dawać, wkrótce nie będzie nikogo, kto by tę broń trzymał w rękach, jeśli fizycy są już wysyłani do piechoty.

3. A czemu tu się dziwić? Tutaj, jak wszędzie w kraju, panuje totalna niekompetencja. Na razie tracimy motywację żołnierzy. Pytanie ile tak można wytrzymać? Sami wybraliśmy kretynów, a teraz się dziwimy...

4. Zastanawiacie się, dlaczego ochotnicy zniknęli? To jest tak prestiżowe i interesujące,  po tygodniu przygotowań idzie się na pierwszą linie. Rosyjska ruletka po ukraińsku... Przy takiej polityce za kilka lat na Ukrainie będzie żyło pięć milionów stosunkowo zdrowych mężczyzn w wieku produkcyjnym.

5. Kiedy słyszę opinie ekspertów z slobu, że gdybyśmy my (czyli oni) nie zamknęli granic dla mężczyzn, to wszyscy by wyjechali i nie byłoby nikogo, kto by bronił naszej drogiej Ukrainy. A teraz, drodzy obywatele, zapytajcie, dlaczego prawie 100% prokuratorów i sędziów wyjechało, dlaczego nie ma ani jednego syna szanownych posłów na wojnie? Są więc niefortunne wyjątki na poziomie dystryktu, które potwierdzają regułę. A teraz spójrzcie, jak te zielone dranie pozbywają się zmobilizowanych? Byłeś ITsznikiem, za 3 dni będziesz  szturmowcem. A jak długo taki szturmowiec przetrwa na polu bitwy? Ale główni beneficjenci naszego kraju są prawie w całości za granicą. Zapytaj, gdzie są Kołomojski, Pinczuk, Achmetow, gdzie są rodziny posłów i ich dzieci w wieku poborowym, myślisz w okopach, ale nie zgadłeś! W Courchevels i Monako, i wy, sieroty, gińcie za nasze bogactwo, za nasze życie i nasze jachty. I dopiero po takich stróżach prawa nie mówią, że walczymy o wolność. Za jaką wolność? Żeby chłopak pieprzył dziwkę na Cyprze? Czy o taką wolność walczymy, roztrwaniając niewolnicze życie zwykłych ludzi?

6. W ostatnich dniach chodzi mi po głowie zdanie, które kiedyś gdzieś przeczytałem: „Miałem niejasne przeczucie zbliżającego się nieszczęścia”. Wszystkie te fakty rażącej niekompetencji, głupoty i jawnego sabotażu na tle śmierci najlepszych Ukraińców i niemożności zrobienia czegoś od razu budzą poczucie nieuchronnej katastrofy, które nawiedza w ciągu dnia i nie pozwala zasnąć w nocy.

7. Wydaje mi się, że sytuacja tutaj nie jest taka jak w Rosji, tylko gorsza. Tam, o ile mi wiadomo, w czasie ich mobilizacji rekrutowano tam niemal wyłącznie tych, którzy służyli w wojsku, a potem wysyłano ich na przekwalifikowanie, które trwało dokładnie dłużej niż szkolenie ludzi bez doświadczenia tutaj. Otóż ​​na Ukrainie ci, którzy służyli w wojsku, jak wiadomo, są wysyłani na front od razu, bez przeszkolenia (są to słowa oficjalnego przedstawiciela MON, jeśli już, to nie ipso czy plotki). Przeprowadzanie mobilizacji i przygotowań w ten sposób przeciwko wrogowi, którego zasoby motłochu są kilkakrotnie większe niż nasze, jest, delikatnie mówiąc, przestępstwem.

8. Moim zdaniem jest to po prostu wynik nowej taktyki naszego genialnego, uwielbianego przez wszystkich Sztabu Generalnego (który nigdy nie kłamie i nie popełnia błędów). Dość cyniczny. Wszyscy wiemy, że Ruskie od kilku miesięcy wysyłają skazańców i inne szumowiny do walki. Tak, straty wśród nich są ogromne, ale straty ukraińskie też są wysokie. Nawet jeśli na 3-5 zeków przypada 1 nasz, to będzie to doświadczony, zmotywowany żołnierz, trzon personelu. Bez tego dalsze ofensywy i sukcesy nie są możliwe. Dlatego też, w odpowiedzi na taktykę piechoty skazańców, pojawiła się wielka nowatorska taktyka genialnego Sztabu Generalnego, aby rozrzedzić obronę masą niewyszkolonych zmobilizowanych ludzi, którzy wezmą na siebie ogień. Krótko mówiąc, wojna mięso za mięso jest najlepszym z tego, co ukraińscy dowódcy wojskowi byli w stanie wyprodukować w ciągu kilku miesięcy. Nie bez powodu Załużny nazwał Gierasimowa mistrzem, który jest dla niego  inspiracją.

9. Tylko pewnie to nawet nie jest plan B, tylko B lub G. Plan A był w pierwszym roku panowania – niekończące się sprawy karne przeciwko oficerom armii, ochotnikom, blogerom, oficerom bojowym, politykom opozycji, sfabrykowana sprawa Antonenko-Kuzmenko -Dugar... A po Omanskim stateczne spotkanie z planem Puila i Steinmeiera, któremu sprzeciwił się marsz tysięcy weteranów. Po lekkim zdenerwowaniu Zieloni na polecenie Kremla zmienili taktykę tłumienia nastrojów patriotycznych: „Jak nie chcecie pokojowo się poddać, to będzie wojna”. I zaczęły systematycznie osłabiać zdolności obronne Ukrainy (redukcja Sił Zbrojnych, niefinansowanie przemysłu obronnego, zawieszenie programów rakietowych itp.). Potem nastąpił półroczny cyrk z „niewiarą w zakrojony na szeroką skalę atak Federacji Rosyjskiej” z równoległym wycofaniem ochrony z obiektów w kierunkach głównych uderzeń, a kiedy plan „Kijów w 3 dni” nie przyniósł rezultatu, działania dezintegracyjne Sił Zbrojnych weszły w permanentną fazę. Pierwsze przypadki rzucania do walki nieprzygotowanych Ukraińców miały miejsce już w kwietniu ubiegłego roku. Do tego brak zakupu niezbędnych zapasów dla Sił Zbrojnych Ukrainy, do tego kradzież żywności, do tego plądrowanie pracowników organizacji humanitarnych. Plan Zielonych nie polega na szybkim zakończeniu wojny, bo zbrodnicza bezczynność władz przedwojennych i masowe ofiary wśród ludności cywilnej w wyniku tej bezczynności są zbyt świeże w ludzkich umysłach.

10. A co chciałeś? Myślałeś że armia różni się radykalnie od tzw. ludu który patrząc na to, kogo wybiera do władzy, którego z polityków uwielbia, a którego zaciekle nienawidzi? W wyniku tych procesów, na czele stoją co najwyżej pragmatyczni cynicy, dla których słowo patriotyzm jest śmieszne i kiepscy w generałowie, a w najgorszym przypadku drobni złodzieje z kupionymi dyplomami trzeciorzędnych uczelni, którzy posunęli się do tego, że zostali „państwowymi” bezkarnymi wielkimi złodziejami. Nikt nie może zaprzeczyć, że formuła „taki jest naród – taki jest rząd” przy głosowaniu powszechnym sprawdza się w 100%. Jeśli ten naród wybierze TAKI rząd, to czy TAKI rząd może stworzyć patriotyczny korpus generała i oficera? A to, że zmobilizowani obywatele Ukrainy stają się ukraińskimi odpowiednikami kacapskich „czmobików”, jest ostateczną konsekwencją wcześniejszej gnuśności, poczynając oczywiście od gnuśności ludu, czyli większości tych, którzy mają prawo wrzucać głosy do urny wyborczej.

11. Nikt więc nie mówi, że potrzebne są jakieś inne zmobilizowane osoby. Przeciwnie! Post mówi, że nie jest lepszy od innych. Ale w ciągu 5 dni „przygotowań” od razu do najgorętszego punktu frontu – to po prostu absurd! Mężczyzna ani przez jeden dzień w swoim życiu nie trzymał broni w dłoniach, nie siedział nawet na wojskowym krześle. Czy kierownictwo wojskowo-polityczne kraju nie miało żadnych planów „na jutro”? Czy ktoś naprawdę spodziewał się, że inwazja zakończy się za miesiąc lub dwa, a nasi żołnierze nie będą potrzebować rotacji ani posiłków? Można było od razu rekrutować ludzi, szkolić ich przez co najmniej 2-3 miesiące, a następnie stopniowo wysyłać na pomoc zmęczonym walką obrońcom. W ten sposób udało się stworzyć pełnoprawną rezerwę mobilizacyjną, a nie tę hańbę, gdy człowiek zostaje nagle wyciągnięty z cywilnego życia i od razu wrzucony do samego piekła!

12. Mężczyzna nie uciekł, nie trzeba było go siłą ciągnąć do punktu zbiórki, a wystarczyło go odpowiednio przygotować, wyposażyć i wysłać do jednostki, gdzie jego umiejętności będą mogły być wykorzystane równie efektywnie. Jak to możliwe? W przeciwieństwie do tchórzy i słabeuszy, których ledwo udaje się złapać, właśnie ludzie tacy jak Danylo, dzięki wysokiej jakości wyszkolenia, stają się wojownikami, którzy skutecznie walczą i nie uciekają ani nie poddają się. Ale nie - po co uczyć się walczyć (na froncie się nauczysz), najważniejsze to umieć ustawiać się w szeregi i wypełniać papiery, bo bez tego nie ma wojny. „Szopka” pozostała taka, jaka była. Dobrze, że pan Danyło podzielił się tą informacją (bo to podejście do szkolenia powinno się pilnie zmienić), ale jednocześnie podejmuje duże ryzyko, bo dowódcy mogą się zemścić, a nasi żołnierze są zupełnie bezbronni wobec prawa.

https://censor-net.translate.goog/ua/blogs/3402648/na_peredovu_pslya_5_dnv_pdgotovki_abo_za_lashtunkami_eltnogo_pdrozdlu_zsu/sortby/tree/order/desc/page/1?_x_tr_sl=auto&_x_tr_tl=en&_x_tr_hl=sv&_x_tr_pto=wapp#comments

Linki do wcześniejszych części:

https://www.salon24.pl/u/spodlasuwidok/1289869,sily-ukrainskie-nadal-probuja-utrzymac-bachmut-pomimo-ciezkich-strat-artykul-the-guardian

https://www.salon24.pl/u/spodlasuwidok/1289865,ukrainie-brakuje-wykwalifikowanych-zolnierzy-i-amunicji-rosna-straty-i-pesymizm-artykul-z-washington-post



spodlasu
O mnie spodlasu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka