Słuchając lub czytając od czasu do czasu publicystycznych komentarzy "powyborczych" moją uwagę przykuł jeden powtarzający się motyw: od narzekania na małą wiarygodność przedwyborczych sondaży (to delikatna wersja) po opinię o "całkowitej ich kompromitacji". Poglądy takie głosił niedawno początkujący polityczny komentator K. Stanowski na swoim kanale jak i bardziej w tej materii doświadczeni: R. Ziemkiewicz czy Ł. Warzecha. Nie mam zamiaru oczywiście tutaj dowodzić, że realizowane w Polsce sondaże przedwyborcze są bez wad i nic im nie można zarzucić, sam kilka lat temu pisałem o tym jak (między innymi) firma badawcza Millword Brown systematycznie myliła się w wynikach swoich sondaży (zaniżając na ogół notowania kandydatom PiS) w stopniu, który nie da się merytorycznie i racjonalnie wyjaśnić. Wydaje mi się jednak, że w wyborach prezydenckich 2025 taki zarzut byłby jednak postawiony grubo na wyrost.
Jeśli ktoś po wyborach prezydenckich twierdzi, że wyniki sondaży się "skompromitowały" należałoby zapytać: Które wyniki? Jakiej firmy badawczej? Z jakiego miesiąca? Wyniki dotyczące którego kandydata? Od tego wszystkiego zależy merytoryczna ocena wiarygodności sondaży i od odpowiedzi na te pytania należałoby zacząć dyskusję o tym czy sondaże przedwyborcze "sprawdziły się" czy nie.
Zacznijmy może jednak od podstawowego pytania. Czy komitetom wyborczym, partiom politycznym, może zależeć na tym by firmy badawcze podawały nieprawdziwe, zawyżone wyniki ich kandydatów a zaniżały wyniki politycznych rywali i ich kandydatów? Oczywiście że tak. Opinie na temat partii i poszczególnych polityków ludzi nie zawsze są kształtowane w sposób niezależny od tego co myślą inni wokół w ich najbliższym otoczeniu (wśród członków rodziny, w pracy, sąsiadów) ale zależą także od otoczenia dużo szerszego jakim jest cały kraj. Sondaże przedwyborcze, ich wyniki pozwalają wielu ludziom, zwłaszcza tym niepewnym, o niesprecyzowanych opiniach i poglądach, orientować się w tym co jest właściwe, poprawne i słuszne. Dają one informacje o tym kogo, jaką partię, polityka inni ludzie uznają za godnego zaufania. Wyniki sondaży są więc tym co psychologowie społeczni nazywają "społecznym dowodem słuszności" - gwarantują zachowanie właściwe w danej sytuacji, którego nie trzeba będzie się wstydzić a mogą wręcz dowodzić przynależności do "intelektualnej, racjonalnej elity" - jak preferowanie "właściwych" polityków lub partii starają się przedstawić niektóre media. To wszystko powoduje, że wśród sondaży "politycznych" zdarzają się i takie, które są robione od początku do końca na zamówienie. Zresztą biznes w tej sferze (badań) nie odbiega znacznie od polityki a może nawet jest tam nawet znacznie gorzej w kwestii wiarygodności.
Ale przejdźmy już do wyników badań przedwyborczych podzielonych tu ze względu na firmę badawczą i czas realizacji sondażu. Na początek zauważmy, że WSZYSTKIE wyniki badań, KAŻDEJ "sondażowni" poprawnie przewidywały kolejność pierwszych trzech kandydatów na Prezydenta RP. Wszystkie także poprawnie wskazywały na outsiderów, który mogą liczyć na góra 1-2% w wyborach. Zabawne zatem są pretensje K. Stanowskiego, mówiącego że "sondaże się skompromitowały", jeśli każdy niemal sondaż od początku do końca kampanii dawał mu nie więcej niż 2% - czyli niemal dokładnie tyle i dostał w rzeczywistości. Gdyby któraś z pracowni badawczych dawała mu miejsce na podium - to rozumiem, mógłby się czuć zawiedziony.
Szczegółową analizę wyników badań zacznijmy od sondaży firmy badawczej IBRIS, która swoje badania realizowała głównie dla "Onetu" i "Polityki" - bo do tej firmy badawczej można mieć chyba największe pretensje. Co jest charakterystyczne dla tej firmy? IBRIS prezentował niemal w każdych badaniach zaniżone (w porównaniu z dniem wyborów) wyniki K. Nawrockiego i zawyżone wyniki R. Trzaskowskiego, przy czym skali tego zawyżenia i zaniżenia nie da się wytłumaczyć tzw. "błędem statystycznym" (który dla prób około 1000 osobowych wynosi +/-3%). IBRIS od stycznia do maja (jednego z badań dla Polityki w maju) wskazywał na ponad 10 pkt procentowych przewagi R. Trzaskowskiego nad K. Nawrockim, przy czym osoby które analizują trendy wyborcze na podstawie wyników tej firmy badawczej mogłyby odnieść wrażenie, że poparcie dla K. Nawrockiego wręcz maleje (z 27,1% w styczniu do 21,6% w maju). Jednak badania IBRIS wskazywały także na malejące poparcie dla Trzaskowskiego (z blisko 39% do 33,7%).
IBRIS zaniżał także systematycznie wyniki S. Mentzena, któremu dopiero na kilka dni przed wyborami prognozowano w tej pracowni wynik, który od biedy da się usprawiedliwić "błędem statystycznym". Firma oczywiście może bronić się tym, że tak mogła wyglądać rzeczywista dynamika kształtowania się preferencji wyborczych. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę łączne wyniki S. Mentzena i G. Brauna w tej "sondażowni" to widzimy wyraźnie - dziwnym trafem - spore niedoszacowanie kandydatów "konserwatywno-prawicowych" kosztem kandydatów lewicy (M. Biejat, Sz. Hołownia), nawet w badaniach tuż przed wyborami.
IBRIS Styczeń Luty Marzec Kwiecień Maj (14/15) Wybory 18 maja
Trzaskowski 38,9 37,3 35,7 33,7/32,6 31,3
Nawrocki 27,1 23,9 22,3 21,6/26,4 29,5
Mentzen 8,9 8,9 15,0 11,8/10,8 14,8
Braun 1,4 1,7 1,7 3,4/2,7 6,3
Hołownia 6,4 6,8 6,9 7,1/5,3 4,9
Zandberg 0,9 1,1 2,4 5,6/3,4 4,8
Biejat 4,2 5,0 5,3 5,8/6 4,2
Z nieco inną sytuacją mamy do czynienia gdy oglądamy wyniki sondaży pracowni United Survey, która realizowała badania dla Wirtualnej Polski. W przypadku tej firmy wyniki ostatniego sondażu z maja nie odbiegają właściwie (biorąc pod uwagę możliwy błąd "z próby badawczej") od tego co wydarzyło się w trakcie wyborów. Trzaskowski dostaje tu w maju 31,5% - czyli prawie dokładnie tyle ile w wyborach, nie ma tu ani drastycznego zaniżania wyników K. Nawrockiego ani S. Mentzena, który w badaniu tej firmy "dostał" nawet 19% w jednym z badań w marcu. Drobne zastrzeżenia można mieć jednak do tego, że także w tych badaniach "udziały" prawicy były zaniżone (jednak nie tak jak w przypadku IBRIS) a lewicy lekko zawyżone w porównaniu do realnych wyników badań.
UNSurv Styczeń Luty Marzec (11/25) Kwiecień Maj Wybory 18maja
Trzaskowski 34,2 35,9/33,2 33,5 31,5 31,3
Nawrocki 29,0 27,1/25,3 25,5 26,6 29,5
Mentzen 13,0 19,0/18,1 13,4 11,7 14,8
Braun -- 1,1/2,3 1,6 4,1 6,3
Hołownia 6,7 3,6/5,0 9,1 7,5 4,9
Zandberg 1,5 3,1/1,5 1,3 4,4 4,8
Biejat 4,6 2,1/4,4 6,3 6,7 4,2
W przypadku firmy Opinia 24, która realizowała badania dla TVN24, Radia Z, Newsweeka widzimy podobny problem jak w przypadku IBRIS systematyczne zawyżanie różnicy w notowaniach między K. Nawrockim a R. Trzaskowskim (w marcu i kwietniu wykazywano tam nawet 16-13 pkt procentowych różnicy między tym kandydatami na korzyść Trzaskowskiego) i dopiero w maju, tuż przed wyborami, można dodać - po nagłośnieniu "afery mieszkaniowej", w tajemniczy sposób ta różnica zmalała do jedynie 5 pkt. Nie można jednak powiedzieć by pozostali kandydaci prawicy byli w badaniach tej pracowni jakoś specjalnie niedowartościowani. Przez cały okres badań od lutego do maja Mentzen +Braun zbierali łącznie od 17 do 20% poparcia - czyli prawie tyle ile dostali w dniu wyborów.
Opinia24 Styczeń Luty Marzec Kwiecień Maj Wybory 18maja
Trzaskowski 32,0 36,3 36,0 30,0 31,3
Nawrocki 24,0 20,4 23,0 25,0 29,5
Mentzen 15,0 18,0 15,0 13,0 14,8
Braun 3,0 1,9 3,0 4,0 6,3
Hołownia 7,0 4,6 7,0 7,0 4,9
Zandberg 2,0 2,3 3,0 5,0 4,8
Biejat 3,0 2,3 3,0 6,0 4,2
Na zakończenie jeszcze przedstawmy wyniki dwóch firm badawczych, które wyniki zaprezentowały jedynie w maju (IPSOS i CBOS). I tu niespodzianka. Najdokładniejszą firmą badawczą okazało się CBOS, które swoje badanie robiło dla TVP Info. Trzaskowski dostaje tu 32,7% a K. Nawrocki 27,5% (czyli wynik najbliższy rzeczywistym wyborom). Także pozostali kandydaci konserwatywno- prawicowi nie mieli tu zaniżonych zbytnio notowań. Łącznie w obydwu badaniach otrzymali po 18% poparcia - trudno zatem mieć jakieś pretensje i opowiadać o "kompromitacji".
IPSOS(TVP Info)/CBOS Maj Wybory 18maja
Trzaskowski 28,0/32,7 31,3
Nawrocki 24 ,0/27,5 29,5
Mentzen 13,0/13,7 14,8
Braun 5,0/4,4 6,3
Hołownia 6,0/6,2 4,9
Zandberg 6,0/5,7 4,8
Biejat 5,0/4,9 4,2
W podsumowaniu dodajmy kilka rzeczy, które rzeczywiście mogły mieć wpływ na wahania notowań poszczególnych kandydatów.
Po pierwsze w przypadku K. Nawrockiego oczywiste jest to, że na początkowym etapie jego notowań znaczenie miało jego mała rozpoznawalność i "polityczna świeżość", nic zatem dziwnego, że wielu ludzi mogło poszukiwać informacji "kim on jest?" dopiero na ostatniej prostej przed wyborami, w maju co mogło wpłynąć na poprawę jego wyborczego wyniku.
W przypadku G. Brauna i S. Mentzena oczywisty wpływ na wahania ich poparcie w sondażach miało nie tylko to, że jedno środowisko wystawiło w tych wyborach 2 kandydatów ale także ich medialna aktywność. Moim osobistym wrażeniem było to, że aktywność G. Brauna dała się zauważyć dopiero od momentu "zatrzymania obywatelskiego dr Gizeli" czyli od kwietnia mniej więcej co ostatecznie mogło wpłynąć na niższy wynik Mentzena, który w niektórych sondażach dochodził do 18%. Podobnie zresztą sytuacja wyglądała w przypadku kandydatów lewicy, gdzie z kolei aktywność A. Zandberga w ostatnich 2 miesiącach kampanii odebrała poparcie Hołowni i M. Biejat.
Jakie z tego wszystkiego wnioski? Ano takie, żeby nie zawracać sobie głowy sondażami publikowanymi kilka miesięcy przed wyborami bo ludzie mają wówczas ważniejsze sprawy niż zastanawianie się na kogo zagłosują za kilka miesięcy. Czekajmy na te wyniki, które są prezentowane w miesiącu wyborczym. No i pamiętajmy jeszcze że "Onet" i "Polityka", Newsweek", TVN24 (gdzie publikowano wyniki badań IBRIS i Opinia24) nie są najlepszymi źródłami informacji - przynajmniej w kwestii rzeczywistej skali poparcia dla partii politycznych...jeśli ktoś jeszcze tego oczywiście nie wiedział.
Inne tematy w dziale Polityka