Kolejny zabieg księgowy i cios w przyszłych emerytów - tak komentują propozycję zmian w OFE ekonomiści.
„Zapowiadane zmiany w systemie emerytalnym godzą w interes przyszłych emerytów i mają tylko jeden cel - obniżyć dług publiczny i deficyt państwa. Jeśli wejdą w życie, oznaczać to będzie marginalizację II filara” - uważa Magdalena Janczewska, ekspert ds. społeczno-gospodarczych Pracodawców RP.
„To bardzo zła propozycja. W długim okresie będzie miał negatywne skutki, jeśli chodzi o wysokość emerytur” - podkreśla były wiceprezes NBP prof. Krzysztof Rybiński. „W sumie chodzi chyba tylko o to, żeby kilkanaście miliardów zł rocznie zabrać z OFE do budżetu, żeby zmniejszyć deficyt budżetowy” - uważa ekonomista. Według niego, „jeżeli jest duży deficyt w systemie emerytalnym, to można go zmniejszyć tylko poprzez podniesienie składek, czyli wysokość składki musi pójść w górę albo liczba płacących ją osób musi się zwiększyć albo też poprzez zmniejszenie wypłat - opóźnienie ich przez podniesienie wieku emerytalnego albo wręcz zmniejszenie emerytur”.
„Jest to pewna sprzeczność sytuacji, że środki zostają w II filarze, a będą zarządzane przez ZUS - a więc jak będzie zarządzał nimi ZUS, to nie zostają one w II filarze, jest to tylko zabieg księgowy” - stwierdza z kolei wiceprezes Business Centre Club Zbigniew Żurek. „(..) W dalszej perspektywie prawdopodobnie odbije się to niższymi emeryturami” - dodaje
Inaczej ocenił propozycję dr Daniel Alain Korona, znany raczej z negatywnej oceny polityki rządu. Przeniesienie 5% z 7,3% składek z OFE do ZUS to półśrodek. Należałoby pójść znacznie dalej i całą składkę przenieść z OFE do ZUS, a przy okazji przestać mydlić oczy tzw. II filarem. Nie ma żadnego powodu by dalej zmuszać ludzi do płacenia obowiązkowych składek na rzecz podmiotów prywatnych. Przymus składkowy powinien dotyczyć jedynie w stosunku do podmiotu publicznego. Jeżeli chcemy wprowadzić możliwość dodatkowego ubezpieczenia to musi mieć charakter dobrowolny. Należy uświadomić sobie, iż tzw. system kapitalizacji składek (II filar) w skali indywidualnej jest możliwy, ale w skali zbiorczej, całej populacji zawsze sprowadza się do kwestii repartycypacji, czyli równowali pomiędzy przychodami ze składek a wypłatami bieżących emerytur. Jeżeli będzie za duże zapotrzebowanie na bieżące emerytury, wówczas firmy emerytalne będą musiały zbywać aktywa, powodując trend spadkow i dojdziemy do systemu zbliżonego do repartycypacyjnego (I filar). Ponadto powiedzmy szczerze, iż powrót do większej skladki ZUS pozwoli na bieżące zmniejszenie deficytu o ponad 20 mld zł. (a zatem zmniejszy wzrost zadłużenia), który dziś poważnie zagraża finansom publicznym. Chodzi o ratowanie bieżącego sytuacji finansowej i pozyskanie czasu na wyprowadzenie kraju z kłopotów. A zatem rozwiązanie rządowe mogłoby być korzystne, gdyby nie jeden fakt - obawiam się, że rząd nie wykorzysta danego czasu na uzdrowienie finansów państwa i systemu emerytalnego.
Inne tematy w dziale Gospodarka