Krzysztof Piesiewicz zażywając kokainę podczas szemranej imprezy w towarzystwie szemranych kobiet zachował się karygodnie i kompromitująco i przekreślił swoje prawo moralne, etyczne i formalne, by być parlamentarzystą. Nie zmienia to jednak faktu, że cała sprawa wygląda jak sprawnie przygotowana akcja środowisk byłych służb specjalnych. Świadczą o tym także doniesienia „Wydarzeń”.
Okazało się bowiem, że akcją szantażowania senatora Piesiewicza miał kierować były agent Wojskowych Służb Informacyjnych. Mężczyzna zatrzymany w tej sprawie, zeznał, że był pracownikiem WSI. Sprawa afery Piesiewicza zbiega się w czasie z bardzo ciekawymi ruchami w środowisku rządowym oraz z pracami posłów dotyczącymi PRL. Wszystko ma jeden mianownik - służby specjalne w tle.
W związku z aferą hazardową z rządu zostali odwołani najbliżsi Tuskowi działacze PO. Co najważniejsze odwołany został Grzegorz Schetyna - człowiek, który żelazną ręką trzymał partię, a czasem nawet premiera, za przysłowiowy pysk i podejmował kluczowe dla ugrupowania decyzje. Odejście Schetyny w sposób oczywisty powoduje ogromne usamodzielnienie się Donalda Tuska. Od tego momentu staje się dużo bardziej niezależnym politykiem, zaczyna prowadzić własną linię. Odesłanie Schetyny do Sejmu grozi zerwaniem się z jego postronka przez premiera. W tym świetle bardzo zastanawiająca jest decyzja Jana Krzysztofa Bieleckiego o odejściu z Pekao SA zaledwie kilka miesięcy przed końcem kadencji. Od razu został on włączony do grona osób z szeroko rozumianego zaplecza rządowego. Powrót Bieleckiego do polityki zaledwie miesiąc po odwołaniu Schetyny z rządu daje podstawy, by sądzić, że była to typowa zmiana warty przy Donaldzie Tusku. Skoro Schetyna został odsunięty od premiera do czynnej „służby” wrócił inny jego opiekun. Warto przypomnieć, że wszystko dzieje się w kręgu polityków z dawnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego, w którego powstaniu miały brać udział służby specjalne, politycy którego mieli kontakty z agentami WSI, a sam Bielecki był oskarżany o związku ze służbami.
Jednocześnie ze zmianami w rządzie posłowie pracują nad nową ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej. Parlament zdecyduje, czy IPN dalej będzie istniał, jaki będzie wpływ polityków na jego działanie, czy będzie pracował jak dotychczas, czy zostanie „zakneblowany”, czy władze w IPN przejmą ludzie opowiadający się jawnie przeciwko lustracji i dekomunizacji, wreszcie czym się będzie zajmował. Dla środowisk dawnych służb zmiany w ustawie o IPN są szansą na spokój, brak zainteresowania i rozliczeń przeszłości.
Od nowego roku z kolei w życie weszły natomiast regulacje dotyczące emerytur esbeckich. M.in. funkcjonariusze SB tracą od stycznia 2010 roku wyższe świadczenia. Wciąż nierozwiązana zostaje kwestia osób, których akta trafiły do zbioru zastrzeżonego IPN. Są to akta najpilniej strzeżonych współpracowników i pracowników służb PRL. Wiele z nich dotyczy osób obecnie znanych i mających wpływ na polską rzeczywistość. Z powodu zmian w świadczeniach o zbiorze zrobiło się głośno. Jego upublicznienie, czym „grożą” dalsze prace związane z obniżaniem świadczeń oficerom służb PRL, będzie prawdziwym trzęsieniem ziemi, zakończy wiele karier, ujawni patologie wynikające z braku dekomunizacji w Polsce, powiązań służb z mediami, biznesem, polityką.
Na tym tle sprawa Piesiewicza wygląda jak próba ostrzeżenia Donalda Tuska i przywołanie go do porządku. Wygląda na to, że środowisko służb postanowiło upiec kilka pieczeni przy jednym ogniu. Po pierwsze, „odstrzelono” konserwatywnego senatora PO, który jest jednym z najbardziej przychylnych lustracji działaczy Platformy, który brał udział w tworzeniu poprzedniej ustawy lustracyjnej. Po drugie, przypomniano premierowi, że środowiska byłych służb PRL nadal mają siłę, władzę i środki, by wpływać na politykę. Po trzecie ostrzeżono szefa rządu i lidera koalicji sejmowej przed zbyt daleko idącymi projektami związanymi z dekomunizacją, lustracją i rozliczaniem przeszłości. Wygląda na to, że Piesiewicz stał się ofiarą swojej głupoty oraz chęci wzmocnienia wpływu na szefa rządu.
Jestem dziennikarzem i publicystą. Pracowałem m.in. w redakcji portalu Fronda.pl i Polskim Radiu. Byłem jednym z prowadzących audycję Frondy.pl w Radiu Warszawa (106,2). Publikowałem m.in. we "Frondzie", "Opcji na Prawo", "Idziemy", "Rzeczach Wspólnych" i "Gazecie Polskiej". KONTAKT: zaryn.blogi[at]gmail.com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka