„PiS nie wyklucza koalicji z SLD!” – tyle zostało z zeszłotygodniowego kongresu Prawa i Sprawiedliwości w świadomości opinii publicznej i przekazach medialnych. PiS na własne życzenie sprowadził swoje spotkanie do zaskakującego dla większości obserwatorów nawoływania, by SLD nie traktować już jak trędowatych.
Choć pierwszy z hasłem o koalicji z SLD wyskoczył Adam Hofman. „Tusk to szkodnik”, „Miller był lepszym premierem niż Tusk” – takimi hasłami elektryzował przez klika dni Hofman. Także prawdziwi rozgrywający partii – jak np. Gosiewski - nie wykluczali porozumienia z postkomunistami. Oczywiste było, że stanie się to głównym tematem poruszanym w mediach przy okazji relacjonowania kongresu partii.
Choć władze PiS pokazywały już, że ostro reagują na głosy swoich posłów, które mogą zaszkodzić partii, wobec Hofmana były dziwnie łagodne. Nikt nie wezwał go do zamilknięcia, nie ukarał, czy wyrzucił. Nie zrobiono tego mimo iż słowa posła pokazywały partię w bardzo złym świetle. Mówienie o potrzebie koalicji z SLD świadczy o bezideowym, parciu na władze. Koalicja z postkomuną byłaby tylko skokiem na stołki, który zakończyłby się zupełną klęską partii kierowanej przez Kaczyńskiego. Oznaczałoby to bowiem, że partia ta wyzbyła się idei.
Już samo mówienie o możliwej koalicji z Sojuszem było szkodliwe dla PiS. Pokazywało bowiem, że są w nim ludzie myślący o polityce jako o stołkach do zgarnięcia. Jednocześnie było dowodem, że partia przeżywa kryzys, a jej działacze frustracje związaną z brakiem strategii i planu dalszego działania w obliczu nadchodzących wyborów parlamentarnych. Dodatkowo mówienie o koalicji z SLD dawało przeciwnikom politycznym wiele okazji, by rozwodzić się nad problemami i bezideowością PiS, a także powspominać rzekomą totalitarną IV RP.
Mimo tego nikt z ważnych polityków PiS przez wiele dni nie dementował potrzeby koalicji z SLD. Dopiero Jarosław Kaczyński w piątkowej „Rzeczpospolitej” wykluczył możliwość porozumienia z Sojuszem. Jednak zrobił to znów w sposób mało przemyślany. Do mediów przedostały się bowiem nie słowa o tym, że koalicji nie będzie, bo nie ma zgody na politykę transakcyjną, tylko groźby pod adresem Donalda Tuska, że pójdzie on do piekła za Janusza Palikota.
Ostatnie tygodnie pokazują, że Prawo i Sprawiedliwość ma problemy z komunikacją ze społeczeństwem za pomocą mediów. Działacze PiS winą za zły obraz partii w środkach masowego przekazu często obarczają tym, że w Polsce media są w większości lewicowe. Choć media rzeczywiście nie są z powodów programowych przychylne PiSowi, to często partia kierowana przez Jarosława Kaczyńskiego sama daje mediom swoją głowę na talerzu. Podczas kongresu znów wystawiła się na krytykę i dała przeciwnikom politycznym do ręki pałkę, którą mogą bić po PiSowskiej głowie.
Jestem dziennikarzem i publicystą. Pracowałem m.in. w redakcji portalu Fronda.pl i Polskim Radiu. Byłem jednym z prowadzących audycję Frondy.pl w Radiu Warszawa (106,2). Publikowałem m.in. we "Frondzie", "Opcji na Prawo", "Idziemy", "Rzeczach Wspólnych" i "Gazecie Polskiej". KONTAKT: zaryn.blogi[at]gmail.com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka