Stary Stary
54
BLOG

Buta

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 49

 Wczoraj, przy okazji omawiania szans kandydatów na szefa Parlamentu Europejskiego, dyskutowali ze sobą w TV obecni politycy a poprzednio naukowcy politykę komentujący, Lena Kolarska-Bobińska i Marek Migalski. Oboje się przed swoim politycznym zaangażowaniem zapisali w pamięci jako rzeczowi i obiektywni obserwatorzy politycznej sceny. Obecnie, jako deputowani do europarlamentu, występują już w nowym charakterze. Uczestniczenie w ich dyskusji daje szanse na porównanie partii, jakie reprezentują. Oboje bowiem dyskutanci wyszli z tego samego, naukowego środowiska i trafili w skonfliktowane z sobą, różne ugrupowania polityczne. Kiedyś, w obronie ewentualnie odmiennych zdań byli gotowi przedkładać argumenty i teraz też to robią. Ich dobór jednak charakteryzuje zmianę mentalności, jakiej doznali w wyniku przejścia od nauki do polityki.

Pani Kolarska-Bobińska podniosła fakt, że niska u nas frekwencja wyborcza dała naszym przeciwnikom argument, dla zwalczania polskiego kandydata, Jerzego Buzka. To Marek Migalski natychmiast wykorzystał jako zarzut przeciwko swojej rozmówczyni, wytykając jej, że się publicznie zgadza z argumentacją zwolenników naszego konkurenta, Mario Mauro, którzy podobnie argumentowali. Na uwagę prowadzącego, że takie właśnie osłabienie pozycji Jerzego Buzka nastąpiło raczej w wyniku zakwestionowania przez Piotra Kownackiego jego kandydatury dzień wcześniej, pan Marek dość niezręcznie - jeszcze -  odparł, że rzecz jest równie szkodliwa i dlatego usprawiedliwiona(?). Zrównał publiczne, prawdziwe stwierdzenie niskiej obiektywnie frekwencji do publicznego kwestionowania polskiego kandydata przez polskiego polityka, temu pierwszemu przypisując szkodliwość.
 
I tu się w całej krasie jawi różnica intelektualna środowisk, w jakich się teraz ci dawni naukowcy znaleźli. Jedno z nich swoje polityczne działanie opiera na negacji lub przemilczaniu obiektywnych faktów. Na wykorzystywaniu formalnych, sztucznych zatem argumentów do przedstawiania swoich racji. W wyniku tego cały szereg negatywnych zaszłości znajduje pozornie swoje pozytywne usprawiedliwienie. Słyszymy, że oczywista porażka staje się sukcesem, “ludzie o marnej reputacji” uczestnikami najlepszego od 1989 roku rządu i cały szereg podobnych bzdur. Wszystko oparte na operowaniu formalnymi implikacjami. Na sofistyce.
 
Dla jednych forma jest narzędziem, dla innych celem. Kiedy się formalizm zbiega z ideologią, mamy takie efekty jak na przykład adopcja zamrożonych komórek jajowych. 
 
Z całą, napuszoną powagą przedstawiana w sejmie. Gdzie forma instytucjonalnie przerastała treść, zdawałoby się,    bardzo dawno temu.
 
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka