Natknąłem się dzisiaj rano w programie 1 PR na wywiad z panią Kopacz - Marszałkinią Sejmu. Słuchając jej bajdurzenia zasnąłem i… obudziłem się w przyszłości. W roku 2024.
Obudziłem się w Dolomitach, najpiękniejszych na świecie górach. Szybko okazało się, że dawno nie widziano tam tak starego turysty – do tego bez znajomości języków obcych (jak to u moherów) – więc dano mi do towarzystwa przewodniczkę ze znajomością języka polskiego. Gośka miała na imię a nazwiska miała dwa. Podobno była kiedyś rzecznikiem czegoś czy kogoś, ale ja już pamięci nie miałem i nie zapamiętałem.
No więc chodziliśmy sobie po Dolomitach, ona – znaczy Gośka – opowiadała mi, kto tu był, co robił i jakie ślady po sobie zostawił. Zaskoczyły mnie ogromne napisy namalowane na skałach i wystrzyżone w trawie. Starannie pielęgnowane. W pewnej chwili dotarliśmy do stojącego przy szlaku pomnika. Zatrzymaliśmy się na odpoczynek i wówczas popłynęła – z ust mojej przewodniczki – opowieść, która chwyciła mnie za serce; chciałbym podzielić się nią z Czytelnikami. A jej opowieść brzmiała tak:
►
Ja należę do Grupy Potensyf, która wykonuje te napisy na skałach i w trawie. Ukochany Przywódca, Szanowny Towarzysz i Wielki Wódz powiedział, że takie pamiątkowe napisy na skałach nie są złą rzeczą. Ponieważ ON tak powiedział, to nasza Grupa uznała, że trzeba dostosować się do JEGO życzenia i krajobraz najpiękniejszych w świecie gór - o cudownie brzmiącej nazwie Dolomity – należy ozdobić takimi napisami.
Wielki Wódz i Ukochany Przywódce Przywódca 4 razy raczył odwiedzić Dolomity a Szanowana i Kochana Marszałkini Sejmu była tu 2 razy. Są w Dolomitach pomniki upamiętniające te historyczne wydarzenia.
Ten pomnik, przy którym się znajdujemy, przypomina następujące wydarzenie. 19 sierpnia 2018 roku Wielki Wódz i Ukochany Przywódca stanął w tym miejscu i wspominał jak to pewnego dnia roku 2014 jego Towarzyszka, Szanowana i Kochana Marszałkini Sejmu - chcąc zrealizować swe marzenie, którym było obejrzenie najpiękniejszych widoków na świecie - wybrała się na pieszą wycieczkę w Dolomity.
W tym właśnie miejscu, gdzie stoi dziś ten pomnik, nagle przystanęła, bo sobie przypomniała, że nie zrobiła przecież - swojemu Wielkiemu Wodzowi i Ukochanemu Przywódcy – obiadu. Westchnęła głęboko i uroniła łzę. Zastanawiała się przez chwilę, czy iść dalej i realizując swe marzenie upoić oczy widokiem najpiękniejszych Dolomitów świata, czy też wrócić do Sejmu i ugotować - Wielkiemu Wodzowi i Ukochanemu Przywódcy – obiad. Po chwili wahania zdecydowała się jednak zrezygnować ze swoich marzeń. Powróciła do Sejmu i ugotowała obiad, który bardzo smakował Wielkiemu Wodzowi i Ukochanemu Przywódcy.
Dla upamiętnienia tego wydarzenia postawiono – według wskazówek Wielkiego Wodza i Ukochanego Przywódcy – ten właśnie pomnik.
►
Kiedy moja przewodniczka – Gośka - zamilkła i na jej policzkach (ale nie wołowych) pojawiły się łzy, zapytałem z głupia frant: a co było na ten obiad?
Gośka oburzyła się i powiedziała: „Jak to co? Mielony, kartofelki i mizeria. To było ulubione danie Wielkiego Wodza i Ukochanego Przywódcy.”
I w tym momencie się obudziłem. Poczłapałem do kuchni, zajrzałem do lodówki, ogarnąłem wzrokiem szafki, blaty i stół kuchenny. Nie znalazłem ani mielonego, ani kartofelków – ostała się tylko mizeria…
Uwaga:
Wszelkie skojarzenia z filmem „Defilada” A. Fidyka, całkowicie uprawnione.
Jestem świadomy, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mądrym człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu bywam: https://twitter.com/starywrocek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka