O cokolwiek się mogli spierać lub kłócić kapitan Protasiuk z generałem Błasikiem na pewno nie była to pogoda. Ani sprzeciw Protasiuka nie dotyczył mgły w Smoleńsku. Bo w momencie kłótni pogoda w Smoleńsku dopiero zaczynała się pogarszać, o czym Protasiuk nie mógł mieć zielonego pojęcia.
Jak wynika ze stenogramów rozmów zespołu kontroli lotów na smoleńskim lotnisku, dopiero o godz. 9 czasu lokalnego (czyli godz. 7 czasu polskiego) zaczęła się pojawiać lekka mgiełka - "dymka" - str. 4. Po godz. 9 pojawiła się mgła, ale na drugim smoleńskim lotnisku - nieczynnym "Jużnym" - str. 6. Nawet polski Jak-40 lądował jeszcze w miarę znośnych warunkach - godz. 9:14, widzialność ok. 1200 m w poziomie (str. 9-11).
Mgła na lotnisku "Siewiernyj" i spadek widzialności do "poniżej minimów" pojawiła się po godz. 9 i dopiero o godz. 9:26 (str. 15) w Smoleńsku zaczynają się zastanawiać jak by tu dać o tym znać "Polakom". Jak wiemy, o tej porze to PLF-101, o prawie godzinę spóźniony, już grzał silniki.
Tak więc z całą pewnością kpt Protasiuk nie mógł próbować odmawiać wykonania lotu ze względu na złe warunki pogodowe, gdyż nie mógł wówczas nic o nich wiedzieć. Czegokolwiek więc dotyczyła kłótnia z Błasikiem na Okęciu, ale nie miała ona związku z rzekomym naciskiem na wykonanie ryzykownego lotu w niesprzyjających warunkach.