Sterowiec niesterowalny Sterowiec niesterowalny
707
BLOG

Sprawiedliwa wojna w Libii zdaniem księdza i w świetle faktów

Sterowiec niesterowalny Sterowiec niesterowalny Polityka Obserwuj notkę 14

Zachodnia interwencja w Libii ma na celu obronę cywilów przed szalonym tyranem. Mam jednak poważne wątpliwości odnośnie zarówno w kwestii zagrożenia cywilów, jak i szaleństwa tyrana.


Nie lubię dyskutować z księżmi – siłą rzeczy ich powołanie i posługa opierają się na wierze, czyli czymś transcendentnym, z czym trudno jest prowadzić merytoryczną polemikę. Ale w momencie gdy ksiądz zaczyna mówić, że 2X2 = 3, to dyskusja przechodzi na inną płaszczyznę. Oto ks. Krzysztof Mądel pisze: Kaddafiego można nazwać agresorem, który w sposób poważny, trwały i nieuchronny zagraża życiu własnych obywateli oraz bezpieczeństwu innych krajów.


Przepraszam, ale to jakieś nieporozumienie. Bo jakoś sobie nie przypominam, by w ostatnich latach Kaddafi zagrażał jakimkolwiek krajom, tym bardziej w sposób poważny, trwały i nieuchronny. Te słowa miałyby jakiś sens jeszcze z kilkanaście lat temu, ale nie dziś. Już lata temu społeczność międzynarodowa zniosła wobec Libii sankcje, kraj ten przystąpił do koalicji antyterrorystycznej (może to jest owe poważne zagrożenie bezpieczeństwu innych krajów?!), a tak w ogóle to jeszcze 3 lata temu Libia, rządzona wszak przez tego samego groźnego Kaddafiego, była członkiem… Rady Bezpieczeństwa ONZ! Temu groźnemu Kaddafiemu całkowicie legalnie sprzedawano broń z całego świata, także z Europy. Sam zaś dyktator był z honorami podejmowany zarówno przez Berlusconiego, Blaira, jak Sarkozego czy samego, o zgrozo!, Baraka Obamę. Nawet nasz premier Marek Belka bawił w jego słynnym namiocie. Jeszcze parę miesięcy temu z dyktatorem podpisywano wielomiliardowe kontrakty i to nie tylko na dostawy ropy. Zaiste, dość to osobliwa forma „trwałego i nieuchronnego zagrożenia”. A może 7,6% udziałów we włoskiej grupie bankowej UniCredit zagraża bezpieczeństwu innych krajów?


Ks. Mądel idzie dalej: w chwili, kiedy jego wojska ostrzeliwują ostatnie wolne miasta, zabijając przy tym cywilów z broni snajperskiej, można również uznać, że wszystkie inne próby powstrzymania Kaddafiego zostały wyczerpane. No i z tym mam kolejny problem – od ponad miesiąca bardzo uważnie śledzę (powody nieważne) wydarzenia w Libii, wiele rzeczy zauważyłem (także na licznych materiałach wideo), poza zabijaniem cywilów. Wcale nie żartuję. Trochę obrazując: oto np. ja, cywil z krwi i kości, ob. SN, włażę przez jakąś niestrzeżoną dziurę w płocie i kradnę kałacha z jednostki wojskowej. Następnie będąc przeciwnikiem Tuska (a bo to PO, a bo rudy, a bo Smoleńsk i w ogóle) strzelając w powietrze ruszam pod KPRM w Al. Ujazdowskich z krzykiem „Tusk precz!”. Z całą pewnością po przejściu kilkuset metrów zostanę otoczony przez policjantów. Nie przez policjanta, który w formie grzecznej zaproponuje mi dialog na temat „dlaczego obywatel nie zgadza się z linią polityczną PO?”, tylko przez uzbrojonych w broń palną policjantów w liczbie sporej. Wysoce prawdopodobne, że pojawi się także jednostka antyterrorystyczna i snajperzy. Jeżeli zaś będę próbował kontynuować swoją polityczną cywilną pokojową manifestację protestu przeciwko „rudemu tyranowi” to z pewnością niemal absolutną zostanę po- lub zastrzelony przez snajpera. I na tym się skończy moje cywilne życie. I tak oto zły snajper w służbie szalonego tyrana zastrzeli cywila z powodów jego poglądów politycznych.


Dokładnie taką samą sytuację mamy obecnie w Libii. „Cywilni” oponenci Kaddafiego są masowo uzbrojeni nie tylko w kałachy i stare granatniki typu RPG (nawiasem mówiąc, całkiem poważna groźna broń), ale też w wyrzutnie rakiet typu „Grad” (czyli słynne nowoczesne „katiusze”), artylerię, działka przeciwlotnicze, a nawet lotnictwo, co mieliśmy okazję ostatnio zobaczyć. Dowodzą nimi byli oficerowie armii libijskiej. Zresztą sami cywile najczęściej mają za sobą służbę wojskową – gdyż libijska armia była kompletowana w dużej mierze na wzór szwajcarski. I tu się zaczynają schody – gdyż mam problem z uznaniem załogi działka przeciwlotniczego czy wyrzutni „Grad” za cywilów, nawet jeśli nie są to formalnie żołnierze w służbie czynnej! Mogą to być rebelianci, insurgenci, partyzanci czy ktokolwiek, ale nie cywile! Dodatkowy problem stwarza fakt, a raczej brak faktów śmierci cywilów z rąk żołnierzy dyktatora – mam na myśli kobiety czy dzieci. Nawet jak widzimy zdjęcia to są na nich ranni mężczyźni w otoczeniu dziesiątków uzbrojonych kolegów. Rzeczywiście, groźby Kaddaffiego „likwidacji” czy „rzezi” brzmią groźnie, ale bilans ostatniego miesiąca świadczy o tym, że są one równie skuteczne co zapowiedź sojuszu z Al. Kaidą. Tak więc nawet w warunkach faktycznej wojny domowej to zagrożenie ze strony Kaddafiego jest chyba trochę przesadzone.


Ks. Krzysztof pisze też rzecz kompletnie absurdalną: W Libii chodzi przede wszystkim o wytrącenie Kaddafiemu z ręki tej broni, która pozwala mu na mordowanie cywilów i politycznych wrogów, których on sam chętnie nazywa terrorystami i z którymi rozprawiał się już w przeszłości w sposób bezwzględny i bezprawny. Dzisiejsi rebelianci chętnie przywołują wydarzenia z Bengazi z roku bodajże 2006 (z pamięci, mogę się mylić). Wówczas libijscy snajperzy rzeczywiście otworzyli ogień do tłumów. Jest z tym jednak poważny problem: wówczas chodziło o masowe zamieszki po opublikowaniu w Danii karykatur proroka Mahometa, co doprowadziło do burd w dużej części świata islamskiego. Także w Bengazi tłum ruszył do rozwalania włoskiego konsulatu i polowania na europejskich dyplomatów. Ówczesna interwencja sił specjalnych (zginęło chyba z 6 osób) jakoś nie wywołała żadnego sprzeciwu na Zachodzie. Oczywiście nie twierdzę, że sytuacja z prawami politycznymi była w Libii sielankowa, ale nie odbiegała ona zasadniczo ani od sytuacji w Egipcie, Maroku, Tunezji czy innej Arabii Saudyjskiej łącznie z Kuwejtem.


Bazując na tych przesłankach, właściwie jedynie powtarzając bezkrytycznie propagandę „partii wojny”, ks. Krzysztof wyciąga wniosek o sprawiedliwości zachodniej interwencji w Libii. Jednak prawda jest nieco inna – czy można nazwać sprawiedliwą interwencję, która opiera się na przesłankach fałszywych?

Kiedyś w przestworzach cicho i dostojnie leciały sterowce - duże, może niezgrabne, ale mające swoje piękno. Podróżowały nimi panowie we frakach i panie w eleganckich sukniach. Dziś mamy tysiące mniejszych hałaśliwych samolotów. Są szybsze, pojemniejsze, bardziej zwrotne więc wyparły olbrzymów. Podobnie w polityce. Jeszcze niedawno była ona domeną panów w cylindrach, doskonale wykształconych i z dobrych rodzin. Dziś opanowały ją dziwni ludzie albo wymachujący gumowymi penisami, albo pozujące pół nago, a przede wszystkim kłamiący w żywe oczy. Powołanie Polityka i Dziennikarza (przez duże P i D) to dziś taki sam archaizm jak sterowiec. Liczy się spryt, cwaniactwo, ilość a nie jakość. Chyba coś myśmy stracili, a nawet tracimy nadal. PS. Nie jestem fanem PiS, PO, SLD i in. W ten sposób pewnie narażę się wszystkim nie zdobywając sympatii z żadnej ze stron. Ale wolę być indywidualistą z własnym zdaniem niż bezbarwnym rzecznikiem jakiejś partii, która przecież już ma rzecznika!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka