Sterowiec niesterowalny Sterowiec niesterowalny
555
BLOG

Libia: niech będzie ta wojna, ale po co kłamać?!

Sterowiec niesterowalny Sterowiec niesterowalny Polityka Obserwuj notkę 7

W całym ataku Zachodu na Kaddafiego najbardziej uderza lawina kłamstwa i jakiejś monstrualnie topornej propagandy, która ma niby usprawiedliwić jedno - nie lubimy pułkownika Muamara, lubimy jego ropę, więc korzystając z okazji załatwmy gościa zabezpieczając swoje interesy.

 

Wczorajszy wpis ks. Krzysztofa Mądla był teoretycznym usprawiedliwieniem zachodniego ataku na Libię. Niestety cała teoria szanownego księdza (czyje poglądy często są dość ciekawe, wypowiadane są w sposób interesujący) w zestawieniu z rzetelną wiedzą nie wytrzymują nawet bardzo powierzchownej krytyki - o czym napisałem również wczoraj. Niestety autor nie podjął polemiki.

Dziś mamy już prawie apoteozę. Tym razem szanowny ojciec dyrektor... przepraszam, redaktor-założyciel-właściciel uderzył z grubej rury - Zachodzie, do boju!

I tu mamy ciekawszy problem. Bo jeśli ks. Mądel tylko bezkrytycznie powtarza propagandę wojenną niczym na zakładowym zebraniu partyjnym, red. Janke wypowiada się jakby na dwóch płaszczyznach. Jedna to wyświechtane frazesy o zachodniej demokracji, którą "dzikusy" powinni albo wprowadzić sobie sami, albo trzeba im troszeczkę pomóc (tu bombardowanie w celu demokratyzacji jest swego rodzaju złem koniecznym, inaczej się nie da, bo inaczej to koniec świata i dyktatura). A druga jest... no właśnie - druga jest bardziej szczera. Obie te płaszczyzny stykają się ot tak:

Jeśli świat Zachodu zrezygnuje z prób wpływania na sytuację tam, gdzie niszczona jest wolność, jego wpływy będą coraz mniejsze. Nie jest już tak, że liczy się tylko USA, silne NATO, silna Unii i słaba Rosja.  Rosja się wzmacnia, Chiny pędza jak szalone a świat arabski jest w historycznym punkcie i nie wiemy, w którym kierunku pójdzie.

Jeśli nie chcemy, by świat cywilizacji zachodniej coraz mniej znaczący, musimy decydować się na reakcję w takich sytuacjach. Musimy wydawać pieniądze na budowanie sił zbrojnych, na inwestowanie w bezpieczeństwo  w bardzo drogie samoloty i najnowocześniejsze urządzenia militarne. Pacyfizm jest mrzonką, która kończy się tym, że świat staje się mniej stabilny a ludziom żyje się gorzej.

Krótko i na temat: albo wejdziemy MY (korzystając z zamieszania, które dla pozorów nazwiemy walką o wolność), albo ONI (Chinole, Ruscy - nieważne, ważne że ONI, nie MY). Dziękujemy, panie redaktorze za próbkę szczerości!

Wojny towarzyszą ludzkości od zarania dziejów. Tak naprawdę stanowią one integralną część naszej historii. Trudno, niech już tak będzie. Ale po cholerę kłamać?! Powiedzmy wprost, postawmy wyraźne cele - celem inwazji jest usunięcie Kaddafiego, bo go nie lubimy i nie wiążemy z nim nadziei na przyszłość (mimo, że jeszcze przed chwilą był naszym przyjacielem),  angażujemy się po jednej ze stron konfliktu, wiążąc swoje nadzieje właśnie z nią. A nasze nadzieje to: kontrakty na dostawy ropy/gazu, na sprzedaż broni (niebawem armia libijska przestanie istnieć, a Arabowie broń kochają) z pieniędzy za ropę/gaz, oraz wielomiliardowe kontrakty na odbudowę kraju, który właśnie rozwalamy za pomocą bomb i rakiet. Angażujemy się po TEJ stronie, bo liczymy na jej wieloletnią wdzięczność, którą na wszelki wypadek, podobnie jak w Iraku, będziemy stymulować swoim lotnictwem w libijskim niebie i swoją marynarką u libijskich brzegów. Liczymy na tę wdzięczność, bo z Kaddafim różnie bywało - a to nas wywalił z Libii w 1969 r., a to zabijał naszych ludzi, a to wspierał wrogów naszych przyjaciół... No niedobry był, więc niech szczęźnie.

Fakt, w ten sposób dajemy argumenty tym, którzy już od dawna porównują nasze metody "demokratyzacji" z wyprawami krzyżowymi. No i trudno, a co? Tak nas obchodzi opinia Kaddafiego? A może Putina? Hahahahaha! Mamy tornado, F16, mirage i pareset tomahawków. No i jeszcze marines, spadochroniarzy, rangersów i GROM z Formozą. Należy do nas 75% światowego budżetu wojskowego. W sumie, a czemu byśmy mieli nie być krzyżowcami? Tamci przynajmniej nie kłamali, lecz naprawdę szczerze wierzyli w to, że ruszają na bitwę z niewiernymi w imię odzyskania Ziemi Świętej. Tymczasem ja jakoś nie jestem w stanie uwierzyć, że operacja w Libii (podobnie jak w Iraku, Afganistanie czy Jugosławii) ma cokolwiek wspólnego z demokracją. OK, ruszamy do boju - niech nas nazwą agresorami, ale to lepsze niż agresorami zakłamanymi.

Kiedyś w przestworzach cicho i dostojnie leciały sterowce - duże, może niezgrabne, ale mające swoje piękno. Podróżowały nimi panowie we frakach i panie w eleganckich sukniach. Dziś mamy tysiące mniejszych hałaśliwych samolotów. Są szybsze, pojemniejsze, bardziej zwrotne więc wyparły olbrzymów. Podobnie w polityce. Jeszcze niedawno była ona domeną panów w cylindrach, doskonale wykształconych i z dobrych rodzin. Dziś opanowały ją dziwni ludzie albo wymachujący gumowymi penisami, albo pozujące pół nago, a przede wszystkim kłamiący w żywe oczy. Powołanie Polityka i Dziennikarza (przez duże P i D) to dziś taki sam archaizm jak sterowiec. Liczy się spryt, cwaniactwo, ilość a nie jakość. Chyba coś myśmy stracili, a nawet tracimy nadal. PS. Nie jestem fanem PiS, PO, SLD i in. W ten sposób pewnie narażę się wszystkim nie zdobywając sympatii z żadnej ze stron. Ale wolę być indywidualistą z własnym zdaniem niż bezbarwnym rzecznikiem jakiejś partii, która przecież już ma rzecznika!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka