Szef Ligi Afrykańskiej stwierdził, że w Libii dokonuje się masowych mordów czarnoskórych mieszkańców. Morderstw dokonują jacyś bliżej niesprecyzowani ludzie, którzy mordują przypadkowe ofiary podejrzewając ich o... bycie najemnikami Kaddafiego.
No to mamy problem i to prawdziwy. Pamiętam ogólnoświatowe oburzenie kiedy Kaddafi rzucał mięsem pod adresem rebeliantów i groził, że ich utopi we krwi. Żeby obronić rebeliantów (których natychmiast określono mianem "ludności cywilnej") zatwierdzono rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, przez pół roku bombardowano Libię, w końcu przeprowadzono nawet inwazję lądową... Wszystko po to by uchronić biednych Libijczyków przed złym Kaddafim. Ile Libijczyków zginęło w trakcie półrocznej wojny domowej - nieważne, bo przecież to i tak wina Kaddafiego, nawet jeśli bombardowano cele cywilne i ginęły dzieci (zawsze można przeprosić za pomyłkę...)
Co więc mamy? Kaddafi żadnego ludobójstwa się nie dopuścił. No na pewno tego chciał, pragnął, tylko mu nie pozwoliliśmy - Kaddafi be, my jesteśmy cacy. Ale co zrobić kiedy ci "dobrzy", których tak bardzo chronimy przed "złym" Kaddafim, zaczynają przeprowadzać czystki etniczne? Ucieczka setek tysięcy afrykańskich gastarbeiterów z Libii ruszyła wraz z początkiem wojny domowej. Czasem gdzieś tam półgębkiem wspominano, że ci ludzie się boją... właśnie rebeliantów. Dziwna to sytuacja, przyznacie? Setki tysięcy ponoć gnębionych przez krwawego dyktatora uciekają przed tymi, którzy... mają ich wyzwolić?! No ale po co nam logika gdy można ją zastąpić pięknym hasłami o wolności i demokracji. Będziemy w te hasła wierzyć nawet gdy szef Ligi Afrykańskiej Jean Ping otwarcie stwierdza, że w Libii morduje się czarnoskórych mieszkańców na ulicach tylko za to, że podejrzewa sie ich o bycie najemnikami Kaddafiego. Możemy, oczywiście, dalej potępiać Kaddafiego, ale to już nazywa się "ludobójstwo" i bynajmniej nie dopuszczają się tego "siepacze dyktatora".
Khm... Kogośmy poparli, komu dali broń? Ostatnio wymieniałem w oparciu o źródła: poparliśmy zwolenników wprowadzenia w Libii szariatu, przedstawicieli Al-Kaidy i sojuszników Hamasu i Hezbollahu, którzy już zaczeli przerzucać do Gazy broń z Libii. Teraz nasi libijscy przyjaciele przeszli od słów do czynów. Ale co nas to obchodzi, prawda?