Powoli wszystkie siły polityczne zmiękczają swoje stanowisko w sprawie fałszowania wyborów samorządowych. Nawet PiS używa trochę mniej dramatycznie brzmiącego słowa-wypaczenie. Koronnym argumentem mającym potwierdzać podejrzenia o manipulację jest słynna książeczka z kandydatami do sejmików. Muszę przyznać, że jest w tym trochę racji.
Większość wyborców poszło do urn tylko w celu zagłosowania na kandydata startującego na wójta/burmistrza/prezydenta i do rady gminnej/miejskiej. Ten elektorat został zmobilizowany przez lokalnych politykierów do działania zadaniowego, czyli wyboru władz najniższego szczebla. Rady powiatowe nie cieszyły się u nich już tak wielkim zainteresowaniem, a sejmiki wojewódzkie mieli w głębokim poważaniu. Ale skoro dostali karty, to coś musieli z nimi zrobić. Możliwości były dwie-oddać pustą albo kogoś skreślić. Zawsze jest w tej grupie spora ilość jajcarzy skreślających na chybił trafił. Z uwagi, iż PSL był na pierwszej stronie, siłą rzeczy większość krzyżyków poszła właśnie na ludowców. W poprzednich wyborach zamiast książeczki była wielka płachta, co spowodowało rozłożenie takich przypadkowych głosów na większą liczbę list.
Zdecydowanie mniejsza liczba osób poszła na wybory z mocnym postanowieniem oddania głosu na wszystkich szczeblach. Zdaniem wielu komentatorów, ten zahartowany w wyborczych bojach elektorat, okazał się bandą tępaków, który zamiast potraktować tę broszurę jako jedną wielostronicową kartę do głosowania, masowo uznał ją za kilka odrębnych. Czy naprawdę wierzycie, że wyborca PiS po oddaniu głosu na swojego kandydata, stawia następnie krzyżyk na liście Platformy, lub odwrotnie? Nie wydaje się to prawdopodobne, ale w mediach wolnych i niezależnych panuje powszechne przekonanie, że tak właśnie było. Prawicowi publicyści gorąco przekonują, że największe straty z tego tytułu poniósł właśnie PiS.
Dziwne to trochę, bowiem powszechnie wiadomo, że wszelkiej maści idioci, kretyni, debile i reszta nierozgarniętego towarzystwa głosuje na Platformę. W takim razie jak określić stan umysłowy wyborców PiS, skoro tamci potrafili prawidłowo oddać głos na swojego kandydata, a ci mieli z tym problemy. Jedyne rozsądne wytłumaczenie jest takie, że platfusy dostały w ostatniej chwili smsa z instrukcjami od PKW, natomiast pisowcy takiej pomocy nie otrzymali.
Wybiórcze wsparcie jednego z elektoratów stanowi jawny zamach na przejrzystość, jawność i równość procesu wyborczego, podważający fundamenty naszej młodej demokracji. Z tego tytułu wybory trzeba natychmiast unieważnić. W rubryce powód należy jasno zapisać-głupota narodowa. Niech idzie w świat opinia, że Polacy to może nie gęsi i swój język mają, ale to także stado baranów, które nawet nie potrafi oddać ważnego głosu.
Niewątpliwie głosów nieważnych będzie w obecnych wyborach więcej niż w poprzednich. Wynika to oczywiście również z przyczyn, które przedstawiłem powyżej, ale nie jest to czynnik przeważający. Głównym powodem jest świadome działanie wyborców, wynikające z pobudek wielokrotnie opisywanych przez różnorakich specjalistów, a dotyczących jakości naszej klasy politycznej. Rosnąca z wyborów na wybory liczba głosów nieważnych w pełni odzwierciedla stosunek Polaków do ludzi, którzy uważają, iż wiedzą lepiej co nam szeregowym przedstawicielom narodu, w duszy gra.
Ograniczony umysł pozwala mi jedynie na pisanie idiotycznych wywodów o marnej jakości publicystycznej. Na szczęście nikt nie musi ich czytać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka