Jednemu ukradli rower. Był, a nie ma. Drugiemu ukradli portfel. Też był, a nie ma. Mnie ukradli krowę. Była, a nie ma. Pobiegłem na policję, zgłosiłem kradzież. Załamany wróciłem do domu, obwiniając po drodze cały świat za krzywdę, jaka mnie spotkała. Już miałem dzwonić do Rutkowskiego, gdy nagle obudziłem się. Nadal będąc w szoku pobiegłem na podwórko z nadzieją, że może jednak jest, może się tylko zabłąkała i wróciła na miejsce stałego pobytu. Wybiegam z domu i nagle staję jak wryty – przecież ja nigdy nie miałem żadnej krowy!
Tak właśnie wygląda problem z naszymi fałszerstwami wyborczymi. Stawiamy tezę, że oszustwa i manipulacje były, opierając ją jedynie na własnej wierze, a nie na racjonalnych przesłankach. W sennych marzeniach widzieliśmy nieprzebrane ilości głosów na PiS, a teraz ich nie ma. Wniosek? Ukradli! A dokładniej mówiąc sfałszowali poprzez dostawienie drugiego krzyżyka. Niestety, nie mamy żadnych dowodów potwierdzających sam fakt istnienia takich głosów.
Kradzież roweru posła Wojciechowskiego, czy też portfela szanownej blogerki Animeli, możemy łatwo uwiarygodnić. Były, a nie ma. Ktoś musiał zatem ukraść. Mamy materialną przesłankę pozwalającą przypuszczać, iż doszło do przestępstwa. Wtedy zgłaszamy sprawę odpowiednim służbom i to ich obowiązkiem jest odnalezienie roweru, a jeżeli doszło do kradzieży, znalezienie dowodów i ukaranie sprawców.
Z fałszerstwami wyborczymi mamy sytuację zupełnie odwrotną. Najpierw wskazujemy sprawców i ogłaszamy jakich to okropnych czynów się dopuścili, a następnie domagamy się od sądów, aby te udowodniły, że przestępstwo takie w ogóle zaistniało.
Niestety, aby mówić o przestępstwie, musimy mieć „ofiarę” przestępstwa. W naszym przypadku będą to głosy oddane na PiS, których nietykalność osobista została naruszona poprzez dodatkowy krzyżyk. Jest też jeszcze jeden zasadniczy problem-wciąż żyjemy w nieprawym i niesprawiedliwym systemie, w którym to skarżący ma udowodnić winę, a nie oskarżony swą niewinność.
Ograniczony umysł pozwala mi jedynie na pisanie idiotycznych wywodów o marnej jakości publicystycznej. Na szczęście nikt nie musi ich czytać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka