stopplatformie stopplatformie
342
BLOG

Musimy się policzyć

stopplatformie stopplatformie Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

 

 

Proces upubliczniania naszej opinii jest najskuteczniejszą obroną przeciw tym, którzy chcą większość społeczeństwa nastawić przeciwko bliskim nam wartościom. Mówmy o sprawie, piszmy o sprawie, interesujmy się sprawą.

 

Barbara Bubula



Obóz rządzący ogarnęło szaleństwo, gdy ojciec Tadeusz Rydzyk w Brukseli wypowiedział opinię, że szykany i dyskryminacja obecnych władz wobec osób wspierających polską geotermię mają charakter totalitarny. Najbardziej rozsierdzają Platformę te wypowiedzi, które wskazują na postępujące w Polsce zniewolenie! To ludzi dopominających się o wolność, organizujących wolne słowo najwięcej się atakuje.


Zdarzające się nazbyt często przypadki odpalenia medialnej broni masowego rażenia wobec przywódców odmiennej od władzy opinii każą też zastanowić się, dlaczego akurat te, a nie inne wypowiedzi w danym momencie tak bardzo rozzłościły szefów PO.

Społeczeństwo na smyczy


Żyjemy w czasach wielkiej władzy opinii publicznej. Wiedzą o tym rządzący i wszelkimi środkami starają się tę opinię kształtować według własnych potrzeb. Chcą stworzyć obowiązujący wzorzec wartościowania moralnego. To jest dobre, to jest złe, to modne, a to śmieszne, to godne współczucia, a to wstrętne. Ten człowiek ma prawo żyć i mówić, a tamten przeznaczony jest do milczenia i nieistnienia. Jest oczywiście wiele metod, według których dokonywana jest ta swoista społeczna tresura. Jednym ze sposobów, ostatnio w częstym użyciu przez środowiska Platformy Obywatelskiej i jej sojuszników, jest zrzucenie medialnej bomby atomowej na przywódcę grupy wolnych obywateli, która ośmiela się krytykować rząd i prezentować odmienne zdanie. Wynajduje się dogodny pretekst, wyrwane z kontekstu słowo, przekręcony cytat i wysyła na badania psychiatryczne albo wystosowuje noty dyplomatyczne do innego państwa. W odwodzie jest także obłożenie grzywną lub ekstremalnie wysokimi kosztami publikacji przeprosin w najdroższej telewizji. Medialna bomba atomowa ma być niewspółmiernie wielkiej mocy do rzekomego wykroczenia (wtedy wzmacnia się jego "straszność") i szczególnie absurdalna oraz wymyślna. To gwarantuje wielodniowe zainteresowanie mediów i stawia ofiarę w kłopotliwej sytuacji tłumaczenia się z wypowiedzianych słów.
Jakie są skutki zastosowania tej perfidnej metody? Znawcy zasad działania opinii publicznej wiedzą, że uderzenie w przywódcę niewygodnej grupy jest bardzo opłacalne. Nie od dziś wiadomo: "Uderz w pasterza, a rozproszą się owce". Wskutek zastosowania tak niewspółmiernego ataku grupa skupiona wokół niewygodnego przywódcy opinii może stopnieć, ludzie o słabszym rozeznaniu zaczynają się obawiać, że są po niewłaściwej stronie, ukrywać, a nawet z czasem przechodzić do przeciwnego obozu.

Dobra i zła opinia publiczna


Równolegle z totalnym atakiem na przywódców zwalczanych przez grupę władzy konsekwentnie kształtowany jest fałszywy stereotyp, że w społeczeństwie nie wolno się różnić, że wszyscy ludzie powinni mieć takie samo zdanie. A to obowiązujące zdanie jest formowane przez grupę politycznej i medialnej władzy. Pierwszym szczeblem zniewolenia jest polityczna poprawność, krępująca środowiska naukowe i dziennikarskie, pętająca myślenie elit. Powstaje system ukrytego totalitaryzmu, w którym każdy zaczyna się bać wyrażenia swego poglądu, z obawy przed wykluczeniem, napiętnowaniem, ośmieszeniem, utratą pracy, zniszczeniem kariery, bankructwem i procesem sądowym. Już Norwid w XIX wieku zauważył, że najcenniejsze są te wartości, które wielki świat w złej opinii publicznej chce ośmieszyć. Obawa przed ośmieszeniem skutecznie odstrasza wielu ludzi od wypowiadania się w obronie dobra i prawdy. Nasz mądry poeta zdawał sobie sprawę z wagi wolności słowa. Skierowana i ukształtowana przeciwko dobru i prawdzie zła opinia publiczna działa z niezwykłą mocą. Podstawowym polem walki we współczesnym świecie jest więc kwestia wolności słowa, gdyż polem bitewnym jest prawo do wyrażania oraz krystalizowania dobrej i złej opinii publicznej.
Nie dziwmy się zatem, że równolegle stosowana jest niezwykła taryfa ulgowa wobec wybryków ludzi pokroju Jakuba Wojewódzkiego czy Dominika Tarasa. Ci liderzy złej opinii są przeznaczeni do mówienia i do rozgłosu, do obecności. Im przypada rola tych akceptowanych i popieranych. Stojący po innej stronie przywódcy dobrej opinii, obrońcy prawdy, są natomiast przeznaczeni do milczenia, wyciszenia i nieobecności. Jeśli nadaje im się rozgłos, to by ich wypowiedzi wyszydzić, napiętnować i ośmieszyć.
Jeśli na koniec, zwykle po miesiącach albo i latach, okaże się, że wyrzutnia rakietowa bomby medialnej pogwałciła prawdę i nie da się już tego ukryć, rzeczywisty przebieg zdarzeń ujawniony zostanie jednym zdaniem na 26. stronie gazety lub w piętnaście sekund wymemłany niewyraźnie przez spikerkę na ósmym miejscu w wiadomościach telewizyjnych, między informacją o nowym gatunku pająka a wieścią o plonach rzepaku. Przykładów jest aż nadto. Tak stało się z niemal przemilczanym newsem z zeszłego tygodnia o tym, że doktor G. ma jednak zarzuty prokuratorskie o spowodowanie śmierci pacjenta przez zostawienie gazika wewnątrz ciała po operacji serca. A winy ministra Zbigniewa Ziobry były wcześniej wałkowane tygodniami. Tak stało się z wyciszoną medialnie wieścią o wygranym przez Patrycję Kotecką procesie, kiedy okazało się, że zarzuty korupcji w telewizji formułowane i wielokrotnie powtarzane przeciw niej przez wielkonakładową gazetę były wyssane z palca.

Dać świadectwo


Jak się bronić przed taką sytuacją, gdy grupa politycznej i medialnej władzy użyje "broni masowego rażenia"? Nie jest dobrą metodą pouczanie ofiary bombowego ataku, że powinna była być ostrożniejsza, roztropniejsza i może wcale się nie wypowiadać. Takie podejście jest z gruntu błędne. Pretekst do ataku zawsze się znajdzie, jeśli nawet go nie będzie, jak w przypadku "prawdziwych Polaków", do których jakoby mówił Jarosław Kaczyński na Krakowskim Przedmieściu - to zostanie wyprodukowany sztucznie. Ponadto pouczenia tego typu kierowane do ofiary są spełnieniem marzeń agresora. O to mu przecież chodzi, żeby niewygodnego przywódcę opinii wyciszyć i ukształtować. Jedyną metodą obrony w procesie kształtowania opinii publicznej jest dawanie świadectwa przez możliwie jak największą liczbę członków atakowanej grupy, że solidaryzują się z zaatakowanym przywódcą. Można to zrobić wybraną przez siebie metodą: na przykład pojawić się osobiście na zebraniu, pielgrzymce, marszu, wiecu, zgromadzeniu, pikiecie. Wielu z nas może dać wyraz swoim poglądom także pisząc listy, e-maile, telefonując, podpisując się pod zbiorowymi petycjami. Wybór metody powinien być roztropny i adekwatny do naszych zdolności. Jedno jest pewne - proces uzewnętrznienia i ujawnienia naszej opinii jest najskuteczniejszą obroną przeciw tym, którzy chcą większość społeczeństwa nastawić przeciwko bliskim nam wartościom. Mówmy o sprawie, piszmy o sprawie, interesujmy się sprawą. Ten proces nazywa się werbalizacją opinii. I zawsze należy dążyć do tego, byśmy mogli w naszej grupie się policzyć. "Musimy się na nowo policzyć" - to zdanie wypowiedziane przez śp. Annę Walentynowicz jest najlepszym mottem naszych czasów.
Są w Polsce jeszcze ogromne, niewykorzystane rezerwy aktywności ludzkiej. Nasze reakcje na niewłaściwe sytuacje społeczne, nadużycia władzy, krzywdę ludzką, wyrażane w skardze do urzędu, liście do redakcji, obecności w zgromadzeniu, udziale w organizacji społecznej i zawodowej, są kilkadziesiąt razy słabsze niż w krajach demokratycznego Zachodu. Jesteśmy więc tym bardziej bezbronni wobec bezczelnych prowokacji ze strony tych, którzy chcą urobić na własną modłę naszą wątłą i podatną na manipulację opinię publiczną.
Ważne jest oczywiście również umocnienie w dobru tych ludzi, którzy są prześladowani, ośmieszani i zastraszani, gdy kieruje się przeciwko nim ostrze złej opinii publicznej. Wiadomo, że każdy przejaw okazanego wsparcia, serdecznej pociechy, dobrego słowa może stać się ważnym wzmocnieniem atakowanego człowieka. Iluż ofiarnych działaczy społecznych umarło w biedzie i zapomnieniu? Dlaczego tak słabo rodacy upominają się o prawdę i pamięć o smoleńskiej tragedii? Przypomnijmy sobie, jaką siłę miała "Solidarność" w roku 1980, gdy powstawała w obronie krzywdzonych, zwalnianych z pracy ludzi. To stopniowy zanik braterskiego solidarnego wsparcia i rozleniwiona bierność wobec wspólnych spraw stały się podstawowym podłożem, na którym wyrosła zła opinia publiczna w naszym kraju.
Wolne słowo, wolna myśl, oparte na prawdzie i co najważniejsze - wypowiadane, wyrażane i wspierane przez jak największe rzesze wolnych ludzi - są najskuteczniejszą obroną dobra w naszej Ojczyźnie.


Autorka w latach 2007-2010 była członkiem KRRiT desygnowanym przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

 

 

 

Patriota Ta­kiej schizo­frenii i zakłama­nia mogą do­puścić się tyl­ko lud­zie, którzy włas­nych obywate­li mają za sta­do tępaków i de­bi­li. http://warszawskagazeta.pl śro­da, 22 czerw­ca 2011 Nie możemy dopuścić, by Tusk ze swoją ferajną rządził kolejne 4 lata. Należy przebić się przez medialną blokadę. Wystarczy przesłać znajomym linka i poprosić o dalszą dystrybucję. http://tv.nowyekran.pl/post/22186,niszcz-falszyzm-nie-odpuszczamy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości