stopplatformie stopplatformie
1532
BLOG

Macierewicz blisko prawdy?

stopplatformie stopplatformie Rozmaitości Obserwuj notkę 8


źródło: fronda.pl/Stanisław Żaryn

Zapalczywość w udowadnianiu, że Macierewicz jest niewiarygodny, a jego ustalenia są bezsensowne, każe sądzić, że jego zespół jest blisko odkrycia prawdy o Smoleńsku.

Każda akcja, wywołuje reakcję – ta znana zasada Newtona świetnie pasuje do wydarzeń związanych z dochodzeniem prawdy o katastrofie smoleńskiej. Każda akcja osób, które prowadzą swoje niezależne śledztwa, każde przedstawienie wyników ich dochodzenia neutralizowane jest przez media lewicowe oraz władze mało znaczącymi wrzutkami, które mają mącić obraz katastrofy i śledztwa w sprawie jej przyczyn. Medialne ataki i próby odwrócenia uwagi od Smoleńska są tym ostrzejsze im ważniejsze są ustalenia i działania osób szukających w tej sprawie prawdy.

Szczególną aktywność medialnych snajperów spowodowały ustalenia Antoniego Macierewicza i jego zespołu. Od czasu opublikowania przez niego „Białej Księgi” dot. katastrofy smoleńskiej w mediach lewicowych trwają ostre ataki i próby ośmieszenia posła PiS oraz jego dokumentu.

Co nie dziwi, szczególnie dużo entuzjazmu w walce z posłem PiS oraz jego ustaleniami wykazują media typu „Gazeta Wyborcza” i TVN. Michnikowa gazeta od dawna zwalcza wszelkie ustalenia parlamentarnego zespołu, na ogół ośmieszając je i atakując szefa posłów-śledczych. I w ostatnich tygodniach „Wyborcza” opisuje Macierewicza jako opętanego niechęcią do politycznych przeciwników, osobę, która „robi nam wodę z mózgu”, która pracuje tylko po to, by móc oskarżać polskie władze o zdradę, która mataczy i ukrywa prawdę o Smoleńsku. Szczyty żenującego dziennikarstwa osiągnęła Małgorzata Goślińska, która poszła na spotkanie z Macierewiczem w jednej z miejscowości koło Bielska-Białej. Swój tekst stworzyła w taki sposób, by pokazać, że bierze udział w spotkaniu sekty. Biedna pani dziennikarz bała się przyznać, gdzie pracuje, bała się nawet wyciągnąć aparat fotograficzny. Dyktafon włączyła tylko po kryjomu. Co jej groziło nie wiadomo, ale czytelnik miał odnieść wrażenie, że dziennikarka przepełniona odwagą i heroizmem, narażając życie poszła na spotkanie z Macierewiczem, który był traktowany jak guru sekty otoczony swoimi wyznawcami.

Granice przyzwoitości przekroczył natomiast autor programu „Czarno na Białym” w TVN. Poświęcił on wiele czasu na zgodne z linią stacji przedstawienie wyników badań zespołu Macierewicza. Dziennikarka Joanna Komolka zaprezentowała skrajnie upolitycznioną analizę ustaleń sejmowego zespołu PiS. Starała się w niej wykpić każdą uwagę „Białej Księgi”, rozmyć odpowiedzialność za błędy przy organizacji lotu Tupolewa do Smoleńska oraz powtarzała niczym nie poparte tezy, że piloci Tu-154M chcieli lądować na lotnisku lub definitywnie stwierdza, że był do zwykły wypadek. Na koniec podważyła całość dokumentu PiSu, pytając dlaczego nikt się pod nim nie podpisał. W tym samym programie na widzów czekał jeszcze ciekawszy materiał. Stacja Waltera przypomniała sobie (oczywiście sama z siebie) o sprawie procesów związanych z raportem z likwidacji WSI. I zafundowała widzom materiał o tym, jak Macierewicz swoją nieodpowiedzialną pracą naraża Skarb Państwa na straty. TVN informował, że MON zapłacił już ponad 300 tysięcy złotych przez „nieprawdę” o WSI. Jednak dziennikarka nie informuje, że większość spraw toczonych w sądzie MON wygrywa, a odszkodowania płaci głównie wtedy, gdy – często zbyt pochopnie - idzie na ugodę z powodami. Tego jednak widzowie nie usłyszą. Usłyszą za to oskarżenie, że wszystko spowodował poseł PiS, oraz rewelacje z ust dziennikarki TVNu dotyczących tego, że Lech Kaczyński miał stracić zaufanie do Macierewicza i uznał go za niewiarygodnego (ciekawe skąd miałaby to ona wiedzieć). To właśnie dlatego – zdaniem TVN - nie opublikował aneksu do raportu WSI.

TVN zastosował taktykę typową dla komunistycznej propagandy: Macierewicz opublikował dokument dotyczący przyczyn katastrofy smoleńskiej, więc skompromitujmy go. Przypomnijmy w sposób kłamliwy i tendencyjny historię sprzed lat, pokażmy, że już raz swoją chorą działalnością naraził Polskę na wielkie straty. To pokaże widzom, co warte są wszelkie raporty i dokumenty wytworzone przez posła. Typowa Ubecka wrzutka rodem z komunistycznych mediów. „Biała Księga” jest zła, ponieważ MON musi wypłacać odszkodowania za raport z likwidacji WSI – taki przekaz szerzy stacja Waltera wśród widzów. A gdyby nie zrozumieli, do tego przekazu dokłada skrajnie tendencyjną analizę dokumentu opublikowanego przez zespół parlamentarny, która wygląda jak przygotowana wedle z góry wytyczonych ram.

Po raporcie o Smoleńsku poseł PiS otrzymał cios również z „Rzeczpospolitej”. Zaatakował go w komentarzu Piotr Nisztor. W swoim tekście „Kogo chce obezwładnić Antoni Macierewicz?” dziennikarz krytykuje koncepcję, która mówi, że urządzenia w rządowym samolocie przestały pracować 15 metrów nad ziemią. Zdaniem Macierewicza oznacza to, że katastrofa mogła mieć miejsce w powietrzu. Zdaniem Nisztora, jest to myślenie błędne. Pisze on uznając niemal za oczywiste, że dane te wynikają z nieprecyzyjnego zapisu wysokościomierza. - Zakładając jednak, że wysokość podano precyzyjnie, urządzenia mogły przestać działać z powodu zderzenia z brzozą – dodaje zaraz. W jego ocenie w samolocie po utracie skrzydła wszelkie urządzenia zaczęły działać źle i nieprecyzyjnie. To mogło być powodem całego zamieszania. W swoim tekście powtarza również nie do końca potwierdzone opinie, że Tupolew uderzył o ziemię plecami. Słowa Nisztora stoją w sprzeczności z danymi zebranymi m.in. przez Rosjan. MAK stwierdził bowiem, że odcięcie zasilania do głównego komputera Tupolewa nastąpiło o ponad 60 metrów od pierwszego zetknięcia z ziemią, co oznacza, że Tu został pozbawiony zasilania, gdy był w powietrzu. I nie zmienią tego koncepcje Nisztora.

Ogrom zapalczywości w udowadnianiu, że Macierewicz jest niewiarygodnym oszołomem, a jego ustalenia są bezsensowne, każe sądzić, że jego zespół jest na dobrej drodze do odkrycia prawdy o katastrofie smoleńskiej. Gdyby było inaczej, głupcy, agenci wpływu i zwykli nikczemnicy, którzy rozsiani są po polskich mediach, siedzieliby cicho. Skoro krzyczą, oznacza to, że jesteśmy blisko odkrycia co stało się 10 kwietnia. W oczekiwaniu na prawdę o tej tragedii należy rejestrować wszelkie nikczemności tych mediów i dziennikarzy, którzy zamiast szukać prawdy o katastrofie zajmują się ośmieszaniem i deprecjonowaniem osób, które to robią, oraz mataczą w sprawie Smoleńska.

 

 Polecam.:   lubczasopismo.salon24.pl/RazemdladobraPolski/post/324470,tylko-u-nas-prezentacja-bialej-ksiegi

 

 

Patriota Ta­kiej schizo­frenii i zakłama­nia mogą do­puścić się tyl­ko lud­zie, którzy włas­nych obywate­li mają za sta­do tępaków i de­bi­li. http://warszawskagazeta.pl śro­da, 22 czerw­ca 2011 Nie możemy dopuścić, by Tusk ze swoją ferajną rządził kolejne 4 lata. Należy przebić się przez medialną blokadę. Wystarczy przesłać znajomym linka i poprosić o dalszą dystrybucję. http://tv.nowyekran.pl/post/22186,niszcz-falszyzm-nie-odpuszczamy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości