Dokładnie cztery lata temu, w połowie czerwca 2007 roku, świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński wręczył ordery i odznaczenia w 25. rocznicę powstania „Solidarności Walczącej”. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski został wtedy pośmiertnie uhonorowany Rafał Gan-Ganowicz.
Mówił, że antykomunizmu nauczyli go sami komuniści. Jako młody chłopak widział ich bestialstwo. Do końca życia zapamiętał barbarzyńskich żołnierzy Armii Czerwonej; to, jak w powojennej Polsce traktowano bohaterów. Dlatego nienawidził „czerwonego” z całych sił i nie tylko „głośno o tym mówił”, ale również do niego strzelał jako najemnik w Kongo i Jemenie.
Trzy i pół roku walczyłem z bolszewizmem tam, gdzie walczyć się dało. Byłem trzy razy ranny. Kilkakrotnie otarłem się z bliska o śmierć. Ale to były niewątpliwie moje najpiękniejsze lata. Lata życia pełną piersią, lata poczucia walki zgodnie z sumieniem - pisał Gan-Ganowicz w ostatnim rozdziale „Pożegnanie z bronią” swojej wspomnieniowej książki „Kondotierzy”.
Zaś w pierwszej scenie filmu dokumentalnego „Pistolet do wynajęcia czyli prywatna wojna Rafała Gan-Ganowicza”, jego bohater mówi:
- Mao Tse Tung powiedział, że milion ukłuć szpilką może i słonia powalić. Ja sobie wziąłem to do serca i spędziłem życie na kłuciu moją prywatną szpileczką sowieckiego słonia. Ten słoń sczezł. Smród z tego słonia roznosi się po wielu krajach europejskich. Ludzie, strzeżcie się trupiego jadu.
Gdy już nic mu nie zagrażało (podobno, po tym jak uciekł na Zachód został skazany zaocznie na wyrok śmierci) wrócił do Polski. Zamieszkał w Lublinie. Zmarł w listopadzie 2002 roku.
435
BLOG
Komentarze