Zainteresował mnie artykuł, który przeczytałam na stronie Rzeczpospolitej, pt. „Kot podzielił Brytyjczyków”. Zaczęłam go czytać, ze względu na kota w tytule, ale bardzo szybko stwierdziłam, że tekst jest bardzo ciekawy. Historia jest następująca: kobieta wrzuciła kota do śmietnika, co zarejestrowała kamera, przed domem właścicieli, którzy po odnalezieniu kota nagranie opublikowali na Facebooku, myśląc, że to pomoże ustalić tożsamość sprawczyni; kobietę zidentyfikowano, ale cała sprawa wymknęła się spod kontroli – zaczęły się pojawiać groźby pod adresem dręczycielki kota i policja przyznała jej ochronę.
W artykule parę rzeczy zwróciło moją uwagę. Po pierwsze, kamera przed domem właścicieli kota. Zainteresowanie tym, co dzieje się poza własnym obejściem jest oczywiście dość naturalnym zjawiskiem i spotykanym wszędzie na świecie (wystarczy przeczytać „Village Voices” Perle Mohl), natomiast instalowanie kamery wydaje się być pewną przesadą. Warto na przykład zastanowić się, czy obejmuje ona tylko teren będący własnością ludzi, którzy ją zainstalowali, bo nagrywanie ludzi spokojnie idących ulicą bez ich zgody i wiedzy wydaje się być praktyką nie bardzo dobrą i naruszającą ich prywatność – jeśli jest to naruszenie prywatności, gdy robi to państwo, to tym bardziej gdy robią to prywatne osoby w sobie tylko wiadomym celu.
Nowe technologie dają możliwość zapewnienia sobie (pozornie) większego bezpieczeństwa, ale jakim kosztem? Kosztem wyrzeczenia się prywatności. Wydaje mi się, że postępujące ograniczanie sfery prywatnej jest ogromnym problemem współczesnego świata. Częściowo sami się jej zrzekamy, ale przeważnie jest tak, że po prostu odziera się nas z prywatności nagrywając i monitorując każdą naszą czynność, podsłuchując rozmowy czy regulując prawnie sprawy, które nie powinny państwa w żaden sposób interesować.
Z jednej strony ma to służyć zapewnieniu nam bezpieczeństwa, z drugiej w jakimś stopniu ułatwieniu życia, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że ten medal ma dwie strony. Weźmy na przykład nowoczesne telefony komórkowe wyposażone w lokalizatory gps. Działa to mniej więcej w ten sposób, że gdy włączamy lokalizator na mapce możemy zobaczyć gdzie jesteśmy. Tyle, że przecież nie jesteśmy jedynymi osobami, która w momencie uruchomienia takiej funkcji wchodzą w posiadanie informacji o naszym miejscu pobytu. Sprawa jeszcze się komplikuje, gdy to nie my jesteśmy właścicielem danego aparatu, z którego korzystamy – wtedy właścicielem informacji o miejscu pobytu telefonu (a zatem i jego posiadacza) jest jego właściciel. Są to wszystko sprawy, o których zwykle nie pamiętamy, bo i po co zaprzątać sobie nimi głowę. Ale mimo wszystko dobrze zdawać sobie sprawę jak bardzo niewiele pozostało nam z naszej prywatności.
Drugą rzeczą, która zwróciła moją uwagę w tekście opublikowanym na stronie Rzeczpospolitej było zdanie: „Świadomość, że zwierzęta mają swoje prawa, rośnie nie tylko u nas [w Wielkiej Brytanii]. W Szwajcarii od niedawna mogą mieć nawet swojego prawnika w sądzie”. Muszę przyznać, że przeczytałam to zdanie dwa razy zanim w pełni dotarła do mnie jego treść. Oczywiście znęcanie się nad zwierzętami jest czymś złym – tu chyba nie ma żadnych wątpliwości. Natomiast to, co wprowadzono w Szwajcarii jest, delikatnie mówiąc, pewną przesadą. Jest to zapewne miód na duszę ekologów, którzy w wielu sprawach występują przeciw interesom ludzi broniąc przyrody, jednak wydaje mi się, że należy to potraktować jako kolejny front, na którym postęp zaczyna zwyciężać. Zwierzętom przyznaje się po kolei prawa dotychczas zarezerwowane dla ludzi i tylko im przynależne.
Postulaty ekologów, którym rządy coraz częściej ulegają, znacząco utrudniają realizację pierwszego boskiego wskazania dla człowieka. Po stworzeniu człowieka Bóg powiedział, „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”, w ten sposób stawiając człowieka ponad reszta przyrody. Przedkładanie interesów zwierząt czy roślin nad interes ludzi jest, więc złamaniem boskiego polecenia. A dziś dochodzi do jego łamania szczególnie często. W zasadzie za każdym razem, gdy pojawiają się plany jakichś większych inwestycji, zaraz zaczynają się protesty ekologów chcących bronić jakiegoś zwierzątka czy jakiejś roślinki. A przecież, mimo wszystko, to właśnie człowiek został stworzony do panowania na ziemią, nie zaś odwrotnie.
Nie oznacza to, że należy prowadzić gospodarkę rabunkową, czy celowo niszczyć przyrodę, ale zawsze trzeba pamiętać, że Dobry Bóg ułożył świat w taki sposób, że to człowiek jest istotą ważniejszą.
W jednym, krótkim tekście o kocie uwięzionym w kuble na śmieci widzimy dwie ilustracje postępu w natarciu i tego, w jaki sposób wpływa on nasze życie i niestety wpływa niezależnie od tego, czy nam się to podoba czy nie. Jednak dobrze jest przynajmniej wiedzieć jak bardzo i w jakich aspektach ma on wpływ na rzeczywistość.
Anna Grabińska
www.koliber.org
Stowarzyszenie KoLiber to ogólnopolska organizacja łącząca ludzi o poglądach konserwatywnych oraz wolnorynkowych. Posiadamy ponad 20 oddziałów w miastach całej Polski.
Konserwatyści, liberałowie, libertarianie, wolnościowcy, monarchiści, minarchiści, anarchokapitaliści, antykomuniści. Licealiści, studenci i przedsiębiorcy - młode pokolenie, któremu bliskie są wartości takie jak: ochrona własności, wolność gospodarcza, rozwój samorządności, szacunek dla historii i tradycji oraz silne i bezpieczne państwo.
W naszej działalności dążymy do:
I Realizacji idei wolnego społeczeństwa.
II Całkowitego poddania gospodarki mechanizmom rynkowym.
III Obrony suwerenności państwowej.
IV Stworzenia "silnego państwa minimum" opartego na rządach Prawa.
V Rozwoju samorządności.
VI Poszanowania tradycji i historii.
VII Uznania szczególnej roli Rodziny
Działając w KoLibrze pragniemy zarazem inspirująco i twórczo wykorzystać spędzany wspólnie czas. Pole naszej działalności jest niezwykle szerokie: od tak poważnych przedsięwzięć jak międzynarodowe konferencje, obozy naukowe, panele dyskusyjne poprzez uliczne manifestacje aż po nieformalne spotkania, imprezy integracyjne oraz pikniki.
Różnorodność nurtów sprawia, że są wśród nas ludzie o różnych poglądach. I właśnie to jest naszą siłą. Nie zawsze się zgadzamy, ale to jedyne takie miejsce na polskiej scenie politycznej, gdzie prawica potrafi rozmawiać i wypracowywać kompromisy.
Poszczególne teksty zamieszczane na blogu nie są oficjalnym stanowiskiem Stowarzyszenia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka