Bez strachu można się już bać,
nareszcie stać nas na ten gest.
Prawda i kłamstwo – jeden pies.
I nie ma komu w mordę dać,
no nie ma – choć właściwie jest.
Noce zastygłe są od mgły –
w podwórza wchodzi każdą z bram.
Cóż to za wyjątkowy stan,
że ciało jednakowo drży,
gdy nie gram w nic i kiedy gram.
W cieniu schowają wielkość drzew
i każą w pustce echa strzec:
podłość, szlachetność – w jeden piec.
I znów radosny słychać śpiew,
jest z czego śmiać się... Chociaż nie.
Tupot dożynek, głośny gwizd,
orkiestra znów w dur tnie na fest,
dość łatwo z życia zdawać test.
I nie ma komu strzelić w pysk,
no nie ma – chociaż w sumie jest.
Inne tematy w dziale Rozmaitości