Długo wyczekiwane prace na uznaniem śląskiej godki za język regionalny ruszyły ostatnio, choć powoli i niemrawo. Równolegle ruszyły prace nad nadaniem analogicznego statusu językowi wilamowskiemu, jeszcze wolniej i jeszcze niemrawiej.
Cieszy mnie to, ale umiarkowanie. Dużo bardziej ucieszyłyby mnie kompleksowe prace nad językami regionalnymi. Chciałbym, żeby powstała jedna ustawa o językach regionalnych, która systemowo regulowałaby tę sprawę. Taka ustawa precyzowałaby kryteria uznawania języków regionalnych i tryb nadawania tego statusu. Uważam, że można by go nadawać przez dopisywanie do rejestru języków przez jakiś sąd, może nawet Sąd Najwyższy, na podstawie ustawowych kryteriów. Nie trzeba by wtedy uruchamiać machiny legislacyjnej dla każdego języka z osobna.
Bo na śląskim i wilamowskim się nie skończy. Już teraz potencjalne kryteria zdaje się spełniać język zachodniopoleski, w perspektywie kilku dekad dołączą do niego mazurski i zrekonstruowany pruski, w dalszej zaś przyszłości być może morawski (zwłaszcza, jeśli uzyska podobny status w Republice Czeskiej), oraz zrekonstruowane słowiński i ochweśnicki.
Wzorem może być dla nas pod tym względem Francja, w której funkcjonuje wiele języków regionalnych. Języki regionalne są bowiem niewątpliwym bogactwem państw przynależących do cywilizacji zachodniej.