Blisko dwa miesiące temu, zaraz po wyborach parlamentarnych w Niemczech postawiłem tezę, iż Merkel zbliża się do końca swej kanclerskiej, przydługiej kariery. Twierdziłem wówczas, że będzie bardzo trudno, jeśli w ogóle się to uda, stworzyć koalicyjny rząd większościowy. Po dzisiejszym zerwaniu rozmów przez FDP sytuacja się jeszcze bardziej skomplikowała dla pani kanclerz.Tym samym moja teza jedynie zyskała na prawdopodobieństwie przeistoczenia się w materialny fakt. Innymi słowy, wszystko wskazuje na to, że dni Angeli Merkel w kanclerskim fotelu są policzone.
Oczywiście z pomocą Steinmayera może jeszcze wygrać którąś z rund głosowań w Bundestagu i zostać panią kanclerz. Ale to oznacza rząd mniejszościowy. Czyli rząd podatny na wywrotkę w każdym momencie. Nie wdając się w zawiłości gier parlamentarnych w Berlinie, jedno wydaje się jasne. Dla Merkel to zapewne początek końca. A to oznacza istotne osłabienie jej pozycji a tym samym niemieckiego rządu. Czy dojdzie szybko do przedterminowych wyborów? Nie wiem i chyba nikt tego w tej chwili nie wie. Ale tak czy owak, szykuje się bezprecedensowe w ostatnich dziesięcioleciach przetasowanie w niemieckiej polityce. A tym samym, zapewne w polityce EU. Znów nadchodzą ciekawe czasy..! Tym razem w Berlinie.
