Przedsoborowy5897 Przedsoborowy5897
138
BLOG

Serie per causa i per accidens, hotel Hilberta, Bóg i stworzenie Wszechświata

Przedsoborowy5897 Przedsoborowy5897 Rozmaitości Obserwuj notkę 3
Tematem tej notki będzie podział serii przez scholastycznych filozofów na dwa rodzaje oraz krótkie wprowadzające omówienie pewnych argumentów za istnieniem Boga oraz stworzeniem Wszechświata.

Większość ''wiejskich ateistów'' czy ''neo-ateistów'' (nie mylić z nieco poważniejszymi ateistami, takimi jak Graham Oppy) tego nie wie, ale w filozofii średniowiecznych scholastyków, takich jak Duns Scotus, i w argumentach za istnieniem Boga, takich jak Quinque Viae Świętego Tomasza z Akwinu, mamy doczynienia z rozróżnieniem dwóch rodzajów serii lub regresów: serii uporządkowanych per causa i serii uporządkowanych per accidens. Nie dowiedzą się tego Państwo od Richarda Dawkinsa, bo on nawet nie zrozumiał, że w pierwszej z Pięciu Dróg Świętego Tomasza nie chodzi koniecznie o fizyczny ruch przez przestrzeń, ale o zmianę bytu potencjalnego w rzeczywisty, a piąta nie ma nic współnego z ''Zegarmistrzem'' Williama Paley'ego, ale jakikolwiek rozgarnięty tomista jest w stanie to wytłumaczyć.

Seria uporządkowana per accidens to taka, w której poszczególne elementy nie biorą swojej mocy od poprzednich. Klasycznym przykładem podawanym przez Świętego Tomasza z Akwinu jest mężczyzna spładzający syna, który spładza kolejnego syna, itd. W tym przypadku każdy z synów sam w sobie ma moc spładania kolejnych synów, nawet, jeżeli jego Ojciec już nie żyje.

Seria uporządkowana per causa to taka, w której każdy następny element może działać tylko, jeżeli otrzymuje moc od poprzednich, które w końcu otrzymują swoją moc od pierwszego. Przykładem tego może być chociażby ciąg listew podłączony do źródła prądu. Wystarczy, że zasilanie padnie, a wszystkie listwy padną. Podobnie, jeżeli jedna z listew padnie, wszystkie następne również padną.

Rozróżnienie to jest przydatne przy zrozumieniu argumentów za istnieniem Boga. Ważne jest zrozumieć, że w swoich dowodach, Święty Tomasz z Akwinu oparł się na seriach uporządkowanych per causa.

W przypadku serii per causa, jest oczywiste, że musi istnieć pierwszy członek serii, bo w przeciwnym razie wszystkie pozostałe by nie działały. Nie da się zasilić komputera nieskończonym ciągiem listew. Nie da się zasilić komputera podłączając listwę do samej siebie. Nie da się zasilić komputera aranżując listwy w okrąg. Nie da się zasilić komputera bez źródła zasilania, same listwy nie pomogą.

Pojawia się jednak pytanie: czy w przypadku serii per accidens mógłby istnieć nieskończenie cofający się regres? To pytanie można powiązać z innym: czy możemy udowodnić rozumowo, że Wszechświat miał początek?

Święty Tomasz z Akwinu uważał, że nie da się tego udowodnić rozumowo, tak samo jak uważał, że nieskończony regres jest możliwy w przypadku serii per accidens. Dlatego Święty Tomasz nie oparł swoich argumentów za istnieniem Boga na założeniu, że Wszechświat miał początek w czasie (wbrew temu, co myślał Dawkins), a jedynie na założeniu, że utrzymuje go w istnieniu w chwili obecnej. Innego zdania byli jednak filozofowie broniący argumentu kalam, tacy jak Święty Bonawentura czy Al-Ghazali, albo współcześnie William Lane Craig.

Są powody, by stwierdzić, że Wszechświat musiał mieć początek w czasie.

Najprostszym jest, że historia Wszechświata aż do obecnej chwili kończy się na teraźniejszości. Jednak nieskończoność z definicji nie może się skończyć. Nie da się doliczyć do nieskończoności. Nie da się doliczyć dalej niż nieskończonośc. Nie ma takiej liczby jak nieskończoność. Nie ma takiej liczby jak nieskończoność plus jeden czy nieskończoność plus dwa. Nie da się doliczyć do nieskończoności plus jeden czy nieskończoności plus dwa. Ale gdyby Wszechświat był nieskończenie stary, byłoby to możliwe. Ale to nie jest możliwe. Nie ważne jak daleko doliczymy, zawsze będzie mniej niż nieskończoność. Choć zbiór liczb naturalnych zawiera nieskończoność liczb, każda z tych liczb sama w sobie jest skończona. Podobnie 2^(1/2) (czyli 1,41421356237...) ma nieskończoność cyfr po przecinku, ale każda z tych cyfr okupuje skończone miejsce. Gdyby którakolwiek okupywała nieskończone miejsce, cyfry skończyłyby się po niej, ale z definicji nieskończona ilość cyfr nie może się skończyć.

Warto podkreślić, że ten argument nie przeczy możliwośći istnienia życia wiecznego ani piekła. Jest tak, ponieważ życie wieczne lub piekło dąży do nieskończoności, ale nigdy ostatecznie jej nie osiąga - właśnie dlatego, że nie da się doliczyć do nieskończoności. Gdyby dałoby się to zrobić, i mogła się w końcu skończyć nieskończona ilość czasu, wtedy życie wieczne lub piekło mogło by się skończyć, ale to niemożliwe.

Innym podobnym dowodem jest dowód oparty na paradoksie ze słynnym przykładem matematyka Davida Hilberta z hotelem o nieskończonej liczbie pokoi. Najpierw zakładamy, że wszystkie pokoje, każdy, bez wyjątku, są zapełnione jednym prawdziwym i rzeczywistym gościem. Z tego wynika, że hotel jest pełny, i nie może przyjmować więcej gości. Ale ponieważ liczba pokoi jest nieskończona, możemy przesunąć każdego gościa do następnego pokoju, i zrobić miejsce dla kolejnego gościa. Ale to przeczy założeniu, że wszystkie pokoje są zapełnione. A zatem istnienie nieskończonej liczby rzeczywistych przedmiotów (np. puszek do piwa, kabzli od butelek, cygar, itd.) jest metafizycznie niemożliwe - doprowadza do paradoksów i logicznych sprzeczności.

Co to ma wspólnego z wieczonością Wszechświata? Otóż gdyby Wszechświat mógł być nieskończenie stary, dałoby się skonstruować hotel Hilberta, ponieważ mając wystarczającą (nieskończoną) ilość czasu, można by zdążyć zbudować nieskończoną liczbę pokoi. Ale powyższy paradoks wykazuje, że jest to niemożliwe, a zatem również niemożliwe jest aby wiek Wszechświata był nieskończony.

Tego typu dowody używali i używają niektórzy filozofowie, by argumentować za stworzeniem Wszechświata przez Boga. Ja nie uważam, że jest to argument bardzo zły, aczkolwiek również nie uważam, aby był on najlepszy. Jedną z wad tego argumentu jest, że ignoruje ważniejszy fakt, niż skończony wiek Wszechświata, a mianowicie to, że jest bytem przygodnym, złożonym z istoty i istnienia, oraz z rzeczywistości i potencjalności. Prawda jest taka, że utrzymywanie świata w istnieniu w chwili obecnej przez Boga, w które wierzą tomiści, nie zależy od założenia, czy Wszechświat istnieje wiecznie, czy nie. Nawet gdyby Wszechświat istniał wiecznie, wciąż byłby stworzony przez Boga, który utrzymuje go w istnieniu w chwili obecnej.

Wróćmy jednak do serii per accidens. Święty Tomasz był otwarty na możliwość, że w przeciwieństwie do serii per causa, może ona być nieskończenie cofającym się regresem. Jednak z tego, co przerobiliśmy, wynika, że też nie. Oznaczałoby to, że trzeba by przebrnąć przez nieskończoną liczbę elementów serii, aby dojść do końca serii. Ale z definicji nie da się przemierzyć nieskończoności. A zatem również i seria per accidens musi mieć pierwszego członka.

Jednak nawet gdyby regres mógł cofać się w nieskończoność, dalej nie byłaby to odpowiedzi na wszystkie pytania. Powróćmy do regresu mężczyzn płodzących synów. Ten regres jest ułożony per accidens. Dowodem na to jest, że przecież mój pradziadek już nie żyje, a mimo to jestem w stanie spłodzić dzieci. Mimo tego, jeżeli regres cofa się nieskończenie, pojawia się pytanie: dlaczego w ogóle istnieje taki regres? I dlaczego regres składa się z mężczyzn gatunku ludzkiego i synów, a nie na przykład z kotów, żyraf lub słoni? I skąd się wziął ''pomysł'' lub ''plany'' na takiego mężczyznę - jego DNA, strukturę atomową, budowe ciała, itd.?

Aby jeszcze lepiej zrozumieć to pytanie, wyobraźmy sobie, że każdy mężczyzna tłumaczy swojemu synowi, jak rozwiązać trudne zadanie matematyczne, na przykład z dziedziny rachunku tensorowego, i każdy mężczyzna dowiedział się, jak to zrobić od swojego Ojca. Pojawia się pytanie: skąd się wziął pomysł na rozwiązanie tego zadania?

Otóż nawet gdyby seria per accidens mogła cofać się w nieskończoność, wciąż pozostało by pytanie dlaczego ona w ogóle istnieje. Z zasady racji dostatecznej wynika, że seria taka wciąż musi mieć wytłumaczenie.

Załóżmy, tak tylko dla potrzeby argumentu, że wytłumaczeniem jest, że Wszechświat jest symulacją, i jakiś kosmita we Wszechświecie równoległym na laptopie symuluje nasz Wszechświat, łącznie z nieskończonym regresem mężczyzn i synów. (Choć tak naprawdę tak zwani ''kosmici'' i ''UFO'' to w rzeczywistości demony, patrz tutaj https://vaticancatholic.com/ufos-hoaxes/ ) Pojawia się jednak pytanie: dlaczego istnieje ten kosmita i ten Wszechświat równoległy?

Możemy założyć, że ten Wszechświat również jest symulacją kosmity, a ten kosmita również jest częścią symulacji innego kosmity, który jest częścią symulacji innego kosmity, i tak dalej. Kłopot w tym, że to już seria per causa. Wystarczy, że padnie komputer jakiegoś kosmity, i padnie automatycznie jego symulacja, a także symulacja kosmity wewnątrz tej symulacji, i tak dalej. Wyjaśnienia przyczyny istnienia serii per accidens są więc uporządkowane per causa. Nie mogą cofać się w nieskończonośc. Nie da się tego wytułmaczyć nieskończonym regresem kosmitów symulujących Wszechświaty, które wewnątrz siebie również zawierają kosmitów symulujących następne Wszechświaty. Ostatecznie musimy więc dojść do bytu koniecznego, czyli Boga, który to wszystko utrzymuje w istnieniu, a jednocześnie sam nie jest przez nikogo ani nic utrzymywany w istnieniu, bo jego istota już jest jego własnym istnieniem.




Polak, katolik (nie mylić z sektą Drugiego Soboru Watykańskiego)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości