Teoretycznie, każdy kto zaistniał w polityce, a właściwie kto został zawodowym politykiem, powinien mieć świadomość, że nosi buławę w kieszeni. Oczywiście nie dosłownie, ale to znaczy, że ma potencjał i szansę na osiągnięcie wysokiego stanowiska i sukcesu w życiu publicznym.
Różnie jednak toczą się losy polityków. Nie wszyscy aspirują do najwyższych stanowisk, niektórym, a właściwie większości, wystarczają "zwykłe stołki" lub inne fuchy, byle dochodowe i niekoniecznie wiążące się z dużą odpowiedzialnością.
Są jednak i tacy, którzy są ludźmi ambitnymi, kompetentnymi i odpowiedzialnymi, tacy którzy są gotowi ubiegać się o najwyższe stanowiska w państwie.
Właśnie w tym czasie jesteśmy świadkami rywalizacji kilkunastu polskich polityków ubiegających się o fotel prezydenta Polski. Wśród tych kilkunastu kandydatów mamy cały przekrój ludzi, reprezentujących poglądy od prawa do lewa. Ponieważ kampania wyborcza toczy się już od kilku miesięcy, ludzie ci dali się już nieco poznać. Oczywiście wśród tylu kandydatów, zdecydowana, licząca się czołówka w wyścigu, to w zasadzie trzy osoby - Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki i Sławomir Mentzen.
Nieco dziwne wydaje się, że póki co, liderem wyścigu (wg sondaży) jest Rafał Trzaskowski, kandydat namaszczony przez Donalda Tuska. A dziwne dlatego, że akurat ten kandydat ma najmniejsze predyspozycje do bycia prezydentem tak dużego kraju, jak Polska. Jest słaby merytorycznie, leniwy, słaby psychicznie, rozhisteryzowany, ogólnie słabo radzący sobie w kampanii, pomimo dobrych sondaży.
Czy można się dziwić dlaczego Tusk wystawił właśnie jego? Otóż nie, a powód jest prosty - Tusk nie miał wyboru - ławka kandydatów w KO jest bardzo krótka, a właściwie pusta. Zatem z braku laku, padło na Trzaskowskiego, którego trudy kampanii zaczęły przerastać, okazały się ciężarem ponad jego wątłe siły. W tej sytuacji pretendentowi na prezydenta ruszyły z pomocą sprzyjające media, które prawdopodobnie dzięki służbom, urządziły nagonkę na głównego rywala Trzaskowskiego - Karola Nawrockiego. Sięgnięto do ankiety bezpieczeństwa, którą Nawrocki wypełniał w 2021 r. obejmując stanowisko szefa IPN-u.
I zaczęto prześwietlać prześwietlonego kilka lat wcześniej szefa IPN-u. Grzebano w jego papierach sięgając 2009 roku, byle coś znaleźć. No i znaleziono 28-metrową kawalerkę, legalnie nabytą przez Nawrockiego od człowieka, któremu wcześniej pomagał i z którym zawarł umowę.
W sytuacji, gdy sprawa z punktu prawnego jest czysta, zaatakowano Nawrockiego od strony etycznej i moralnej. I robią to ludzie, którzy o etyce i moralności nie mają bladego pojęcia.
W zaistniałej sytuacji, moje największe wątpliwości budzi fakt, że tak dogłębnie prześwietla się tylko jednego z kandydatów na prezydenta. Zastanawiam się czy jest to zgodne z prawem, bo wygląda na ewidentną dyskryminację tylko jednego kandydata.
Skąd można mieć pewność, że pozostali kandydaci nie mają więcej za uszami, tyle tylko, że nikt ich nie sprawdza, bo nie mają wypełnionych ankiet bezpieczeństwa (bo nie musieli).
Warto się zatem zastanowić, czy w przyszłości nie wprowadzić obowiązku wypełniania takich ankiet przez wszystkich kandydatów biorących udział w wyborach, bo przecież może się okazać, że wybory wygra ktoś, kto jest człowiekiem skompromitowanym lub nieuczciwym i prezydentem być nie może.
A jeżeli na dodatek kryteriami mają być również moralność i etyka, których brak zarzuca się dziś Nawrockiemu, to mogłoby się okazać, gdyby pogrzebać w ich życiorysach, że żaden z obecnych kandydatów na prezydenta nie powinien być dopuszczony do startu w wyborach.
Chyba nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że Nawrockiego potraktowano wyjątkowo podle tylko dlatego, że ma największe szanse na wygranie wyborów prezydenckich.
Właśnie on nosi buławę w kieszeni, może dlatego, że wypełnił ankietę bezpieczeństwa.
A Trzaskowski? Podobno nie udało mu się...
Syzyfoptymista
Inne tematy w dziale Polityka