W zasadzie to miało nie być tej notki. No bo niby dlaczego akurat ja mam żegnać na Salonie Starego? Ani on mi brat, ani swat. Są tu Użytkownicy, z którymi zawsze był blisko, zawsze miał dla nich coś miłego... Z drugiej jednak strony, jak się z kimś przebywało - wprawdzie wirtualnie, ale jednak - dzień w dzień, przez okrągły rok, to trochę tak głupio rozstać się bez słowa. Tak "ani bee, ani mee, ani kukuryku". Nawet, jeśli Stary w zasadzie już się pożegnał i planuje się wymknąć po angielsku, bez zbędnych ceregieli... Heh, pewnie ma nas tak samo dosyć, jak my jego.
Co tu dużo pisać, nie polubiliśmy się ze Starym. Nie, żeby jakoś tak specjalnie, ale od początku, jakoś tak, nie po drodze nam było. Cwany łobuz, kuty na oba kopyta, mógł być partnerem dla takiego Pana Sowińca, ale przecież nie dla Szatonki.
Oj, nieraz się myślało, jakby go tu wykurzyć! Podmienić na Nowego! Ale Stary łobuz wcale nie miał zamiaru odchodzić. No i proszę, trochę czasu minęło i Stary po cichutku się zwija... Ale jakby tak dobrze po Salonie się rozejrzeć to bez trudu znajdzie się kopa notek i parę kilo komentarzy piętnujących wyczyny Starego. Nic dziwnego, że Stary nie wytrzymał i daje dyla... A się wydawało, że taki twardy był...
No dobra, Stary, nie będę Cię zatrzymywać. Idź sobie. I tak wiesz, że zapamiętam Cię do końca życia. Wybaczyć Ci nie mam czego - to nie Twoja wina, że taki się ulęgłeś i taki zostałeś. No idź już, Dwatysiące Czternasty, powodzenia...
Powodzenia, Stary łobuzie, gdziekolwiek cię wiatr zawieje.
Gdy strzelą korki szampanów, już Cię z nami nie będzie.
Otwieramy naszego, żebyś strzemiennego zdążył wypić.
Żegnaj, Stary! Pa, pa.
Inne tematy w dziale Kultura