Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
2264
BLOG

Historia zdrady (2)

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Jednym z „dowodów”, gdy skazywano mnie w PRL za obalanie ustroju i godzenie w sojusz z ZSRR było opracowanie „W obcym interesie . Zarys historii Komunistycznej Partii Polski” mojego autorstwa ogłoszone pod pseudonimem Roman Mieczysłowicz w drugim obiegu w 1978 r.

Opracowanie ma pięć rozdziałów, poniżej rozdział 2. - w kolejności będą następne.

2. Agresja

 W listopadzie 1918 r. Polska odzyskała niepodległy byt. Wrogowie niepodległości Polski, walczący dotąd z samym hasłem niepodległości mieli teraz konkretnego wroga – Państwo Polskie. Państwo to borykało się z ogromnymi trudnościami, nie miało wojska, administracji, gospodarka była zniszczona. Obalenie takiego państwa wydawała się sprawą łatwą.

 W połowie grudnia 1918 r. SdKPiL i PPS-Lewica postanowiły połączyć swoje siły i przygotować przewrót podobny do tego, który miał miejsce w Rosji. Powstała Komunistyczna Partia Robotnicza Polski, która zgodnie z zaleceniami Lenina stwierdzała, że „odrzuca wszelkie hasła polityczne jak autonomia, usamodzielnienie, samookreślenie, a kwestia granic nie istnieje”. Zjazd zjednoczeniowy nie zamierzał też wysuwać haseł reformy rolnej, gdyż cała ziemia uprawna miała przejść we władanie „rad delegatów”. „Młoda KPRP nie rozumiała jeszcze roli warstw pośrednich” – narzeka partyjny historyk J. Kowalski. Pisze następnie, że KPRP nie potrafiła „jeszcze” przeprowadzić krytyki „dorobku” SdKPiL. Jedynie Warski czynił jakieś próby w tej mierze w artykule „Niech żyje zjednoczenie”, za co też nie wybrano go w skład KC KPRP.

Komuniści zaczęli z wielkim zapałem propagować tworzenie na wzór rosyjski sowietów tzw. Rad delegatów, aby przejąć władzę nad Polską. Ze szczególnym zacietrzewieniem zwalczali wybory do Sejmu. Być może dlatego, że pamiętali o doświadczeniu rosyjskich „bolszewików”, którzy w wyborach do rosyjskiej Konstytuanty zdobyli zaledwie kilkanaście procent miejsc poselskich i w następstwie Lenin kazał wojsku rozpędzić pierwszy demokratyczny rosyjski parlament. Pomysł powołania KPRP, rad delegatów, a zwłaszcza tzw. Czerwonej Gwardii nie był przypadkowy. Była to realizacja planu Lenina opanowania Polski od wewnątrz. W tym celu Sowieci wysłali potajemnie do Polski znaczną grupę swoich oficerów i komisarzy dla pokierowania przewrotem.

(Na ten temat pisał Ignacy Pawłowski „Polityka i działalność wojskowa KPP 1918-1928”, Warszawa 1964 r,, zwłaszcza str. 66-79)

 Lenin, zgodnie ze swą „dialektyką” ogłosił prawo Polski do niepodległości. Bolszewicy sypali deklaracjami, uchwałami i imageoświadczeniami o prawie do samostanowienia narodów. Jednocześnie kierownictwo państwa sowieckiego precyzowało plany opanowania Polski. W styczniu 1918 r. (prawie na rok przed powołaniem KPRP) nz zjeździe sowietów Komisarz do spraw narodowościowych Josif Dżugaszwili „Stalin” wyjaśnił jak partia bolszewicka rozumie realizację hasła samookreślenia: „tworzenie federacji republik narodowościowych pod zwierzchnictwem Rosji Sowieckiej”. Innymi słowy Rosja uzna to prawo, jeżeli danym krajem będą rządzić komuniści. Praktyka „samookreślenia narodów” była stosunkowo prosta. Bolszewicy ogłaszali prawo narodu do oderwania się od Rosji. Jeżeli ich agentura przegrała w rywalizacjo o władzę, wówczas Moskwa ogłaszała, że zwyciężyła tam kontrrewolucja, którą w interesie mas pracujących należało zdławić. Moskwa wysyłała wojsko, które rozbijało niepodległe państwo, a miejscowi i importowani komuniści pod osłona armii sowieckiej i Czeka „federowali” kraj z Rosją Sowiecką. W ten sposób Moskwa „sfederowała” Azerbejdżan, Białorusinów, Gruzinów, Kazachów. Kirgizów, Ormian, Tadżyków, Ukraińców, Uzbeków. Jeszcze w 1940 r. Stalin według wypróbowanego leninowskiego wzoru zagarnął Litwę, Łotwę i Estonię oraz polskie Kresy Wschodnie i rumuńską Besarabię.

 Los Polski był więc jednoznacznie przesądzony. Stalin dowodził, że Polska powinna sama podporządkować się Rosji, gdyż jest krajem opóźnionym w rozwoju narodowym (sic!). Zwłaszcza, że Rosjanie to „nauczyciele i wychowawcy narodów”.

image Odpowiedzialny za sprawy wojska Leib Bronstein „Lew Trocki” zapewniał Lenina, że wkrótce opanuje Polskę i pomaszeruje na Zachód, w głąb Europy. W listopadzie 1918 r. - na miesiąc przed powołaniem KPRP – sztab sowieckiej armii opracował plan „Operacji Wisła”. Pisza o nim Rosjanie w następujący sposób: „Załamanie się okupacji niemieckiej postawiło rząd sowiecki przed zadaniem wyzwolenia tych obszarów i wprowadzenia tam władzy sowieckiej. Dla osiągnięcia celu strategia sowiecka musiała skierować swą ekspansję na kraje bałtyckie, Litwę, Białoruś i Ukrainę… oraz wykonać marsz na Warszawę”.

 Dnia 13 listopada 1918 r. Centralny Komitet Wykonawczy partii bolszewickiej zapowiedział rychłe „wyzwolenie” okupowanych przez Niemcy „prowincji Rosji”. Obiecywano pomoc wojskową Polakom, Litwinom i Ukraińcom w „walce o ustanowienie na ich ziemiach socjalistycznej władzy robotników i chłopów”. 29 listopada Lenin rozkazał swym wojskom, aby „udzieliły wszelkiego poparcia tymczasowym rządom sowieckim Łotwy, Estonii, Ukrainy i Litwy, ale rzecz oczywista, tylko rządom sowieckim” - podkreślał Lenin. Nie przeszkadzało mu, że wszystkie te kraje były już niepodległe i miały własne rządy narodowe (Litwa od lutego, Estonia od marca, Łotwa od listopada 1918 r., niepodległość Ukrainy Sowieci uznali jeszcze w listopadzie 1917 r.). Nie przeszkadzało, że na Litwie i Łotwie nie było żadnych sowieckich rządów, a tzw. Władza rad w Estonii została tam zainstalowana po wkroczeniu wojsk sowieckich 22 listopada. Jedynie na Ukrainie istniał taki ośrodek kierowany przez zrusyfikowanego Bułgara, Christiana Rakowskiego, była to także dywersja sowiecka przeciwko legalnemu rządowi Ukraińskiej Republiki Ludowej.

 W grudniu 1918 r. (KPRP już istniała), sowiecka Armia Zachodnia ruszyła w kierunku Polski. Jednocześnie oddziały sowieckie zaatakowały Tallin i Rygę i wkroczyły w rejony Mołodeczna, Grodna, Wołkowyska, Mińska Litewskiego, Homla i Pińska. Na Wileńszczyźnie i Polesiu nie było żadnych poważniejszych sił zdolnych stawić czoła agresorowi. Historyk PRL-owski Aleksy Deruga o tych działaniach napisał, że „plan strategiczny armii czerwonej nie obejmował Białostocczyzny, a tym samym nie istniało zagrożenie polskiego obszaru etnograficznego”. Pomijając pikantny szczegół, że cenzura PRL nie dostrzegła sformułowania o zagrożeniu Polski ze strony armii sowieckiej, trudno dociec na czym Deruga oparł tę pochlebną dla Sowietów opinię. O zamiarach strony sowieckiej można wnioskować chociażby z faktu, że najbliżej tego „polskiego obszaru etnograficznego” znalazła się Zachodnia Dywizja Strzelców, przeznaczona do odegrania roli „polskiej armii sowieckiej”, a marionetkowy rzad sowieckiej Litwy protestował przeciwko polskiej „okupacji Białegostoku”. Kiedy nominalnie polskie odziały zajmowały Grodno Julian Leszczyński image„Leński” pisał w redagowanym pod sowiecką kontrolą piśmie „Młot”: „Na ulicach Łodzi, Warszawy i Zagłębia proletariat polskie sięga po władzę. My tutaj (tj. W Mińsku Litewskim) wykuwamy siłę, która w odpowiedniej chwili okaże mu należną pomoc”. Nie były to czcze pogróżki, bowiem agenci sowieccy na terenie Polski usiłowali tworzyć oddziały zbrojne Czerwonej Gwardii i opanować większe skupiska miejskie. Do Polski Sowieci przysłali nawet kandydata na wodza przewrotu. Na wniosek Marchlewskiego skierowano komisarza z Zachodniej Dywizji Stefana Żbikowskiego, który latem 1918 r. Zainstalował się w Warszawie wraz z grupą sowieckich wojskowych. Nie było więc przypadku w tym, że począwszy do 18 grudnia 1918 r. Władze polskie zaczęły rozbrajać bojówki komunistyczne.

 Plany Moskwy wydawały się łatwe do zrealizowania. Bolszewicy bez walki opanowali Białoruś, mieli przygotowaną ekipę do „rządzenia” Polską oraz dywizję, którą łatwo było mianować polską armią i zorganizowaną siłę dywersyjną wewnątrz Polski. Dysponowali też przewagą wojskową. Mogli natychmiast użyć 50 tys. wojska, któremu Polacy mogli przeciwstawić słabiutką obronę. W tym czasie Wojsko Polskie dopiero organizowało się, a większość istniejących nielicznych oddziałów było zaangażowane w walkach z Ukraińcami pod Lwowem. Polskie dowództwo musiało się też liczyć z potężną, mimo kapitulacji, armią niemiecką, stanowiąca potencjalne zagrożenie od strony zachodniej. Rosjanom mogło wydawać się, że mają całkowitą swobodę w planowaniu agresji na Polskę.

 Jednak to co wydawało się łatwym na papierze okazało się trudniejszym w realizacji. Nie udało się Sowietom „wyzwolić” Litwy Kowieńskiej, bowiem Niemcy nie chcieli stamtąd ustąpić i tym samym osłonili władzę Litwy przed upadkiem. Białoruś została opanowana, ale „rzad” sowiecki nie potrafił zdobyć szerszego poparcia. W końcu postanowiono połączyć odrębne „rządy” sowieckie Litwy i Białorusi w jeden twór „Litbieł”. Nic więc dziwnego, że władza bolszewicka istniał atak długo, jak długo armia sowiecka mogła utrzymać się nad Niemnem. Wraz z kwietniowym wypadem wojsk polskich na Wilno (1919 r.) i klęskami zadanymi Sowietom skończyły się rządy „Litbiełu”. Dowództwo sowieckie nie było treż całkiem pewne postawy „swoich” Polaków. Pododdziały Zachodniej Dywizji nie miały zbytniej ochoty do walki z Wojskiem Polskim, a jej żołnierze dezerterowali na polską stronę. W końcu bolszewicy zaniechanie tego ryzykownego eksperymentu i kiedy z Dywizji zostały resztki, wciel polskiej armiiono je do rosyjskiej 52 dywizji strzelców i odesłano w głąb Rosji.

 Na wiosnę 1919 r. jasne było, że cały plan załamał się. Polska zdołała obronić się, a dzięki temu obroniły się też państwa nadbałtyckie. W lutym 1920 r. jednak sztab sowiecki wrócił do planów agresji na Polskę. Gorącym rzecznikiem wyprawy na Zachód był Trocki przekonany, iż tylko w ten sposób bolszewicy zdołają podpalić Europę i dzięki temu utrzymają się przy władzy w Rosji. Według danych polskiego wywiadu strona sowiecka przygotowywała siły 20 dywizji piechoty i 5 dywizji kawalerii, a ofensywa miał rozpocząć się w lipcu. Piłsudski wyprzedził Lenina. W kwietniu 1920 r. po podpisaniu układu sojuszniczego z Semenem Petlurą, wojska polskie i ukraińskie wkroczyły na Ukrainę i 5 maja wyzwoliły Kijów. W rezultacie bolszewicy byli zmuszeni do kontrataku na froncie od Dźwińska do Kijowa. Mimo to nadal byli pewni zwycięstwa, a początkowe sukcesy, kiedy zmusili Wojsko Polskie do imageodwrotu, utwierdzały ich w tym przekonaniu. „Wojska czerwonego sztandaru gotowe są walczyć na śmierć z wojskami białego orła” – pisał Michaił Tuchaczewski w rozkazie do podległych oddziałów. „Musimy utopić zbrodniczy rząd Piłsudskiego w krwi zmiażdżonej polskiej armii […] Droga do światowego pożaru wiedzie przez trupa Polski. Naprzód towarzysze! […] Na Wilno, Mińsk, Warszawę – marsz!”

W połowie sierpnia 1920 r. wojska Tuchaczewskiego dotarły pod Warszawę. Część tych sił starała się przekroczyć Wisłę w rejonie Płocka. „Front zachodni (w Polsce) jest frontem światowej rewolucji” – ogłosił Lenin. Nie przeszkadzało mu to oskarżać Polaków o imperializm i zamiary agresywne wobec Rosji. Polska, domagająca się poszanowania prawa do niepodległości narodów, które niegdyś wraz z Polakami żyły w jednym państwie miał uznać roszczenia Rosji Sowieckiej dążącej do ujarzmienia tych narodów. Wybory do parlamentów miały zastąpić bagnety sowieckie i „rządy” siedzące w taborach najezdniczej armii. Armii, na czele której stanęli ochotniczo oficerowie byłej armii carskiej.

 Wśród rządów dla innych narodów Lenin przewidział oczywiście „rząd” dla Polski. Wraz z oddziałami bolszewickiego agresora zawitał do Białegostoku Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski. W jego składzie znaleźli się: zaufany Lenina – Marchlewski, twórca sowieckiego systemu terroru – Dzierżyński i jeden z jego zbrodniczych następców w tym fachu – Józef Unszlicht. Wśród ministerstw tej nowej władzy przewidziano najważniejszy „bezpieczeństwa i sprawiedliwości”. Zaczęto też tworzyć „Polską Armię Czerwoną” pod dowództwem jednego z organizatorów pechowej Zachodniej Dywizji Romana Łągwy. Celem Komitetu miało być stworzenie „Polskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej”, oczywiście jako części składowej Rosji Sowieckiej.

 Nietrudno sobie wyobrazić jak wyglądałby Polska, gdyby armia sowiecka pokonała Wojsko Polskie w 1920 r. Bylibyśmy częścią ZSRR o statusie dzisiejszej Białorusi czy Ukrainy, rządzoną przez Rosjan, zrusyfikowanych Żydów i Polaków, bz Wielkopolski, Pomorza i Śląska i oczywiście bez Kresów Wschodnich. Byłaby kontynuacją carskiego „prywislinija”, tylko przemalowanego na czerwono. Nie trudno też przewidzieć jaki los spotkałby polskich obrońców niepodległości; inteligencję, wojskowych, a także robotników i chłopów broniących Polski. Jak wiadomo „robotnicze” państwo sowieckie mordowało równie dobrze „lud pracujący” jak i wrogów klasowych. W ciągu pierwszych lat rządów bolszewicy zamordowali prawi 2 mln ludzi. Historycy nie potrafią ustalić, czy w ZSRR wymordowano 30 czy ponad 60 mln, ale nie ulega wątpliwości, że w większości ofiarami komunistycznego terroru byli ludzie pracy. Trudno sądzić, iż w „polskie republice sowieckiej” Marchlewskiego i Dzierżyńskiego byłoby inaczej niż w całym ZSRR.

imageBolszewicy byli bardzo konsekwentni w sprawie polskich ziem zachodnich. W czasie bitwy warszawskiej sowiecka „Prawda” zapewniała Niemców, że „Polska Republika Sowiecka” zwróci Rzeszy Niemieckiej wszystko, co Niemcy utraciły na Wschodzie w rezultacie Traktatu Pokojowego w Wersalu. Za deklaracjami poszyły czyny. Kiedy 13 sierpnia 1920 r. wojska sowieckie zajęły Działdowo, przed 1914 r. należące do Prus, strona sowiecka natychmiast przekazała je Niemcom. Nic więc dziwnego, że niemieccy nacjonaliści z największa sympatią i zainteresowaniem śledzili postępy ofensywy sowieckiej w Polsce. Sądzili, że Sowieci zniszczą Państwo Polskie, a jeżeli Rosja nie ograniczy się do Polski to Niemcy będą w stanie powstrzymać napór sowieckich wojsk występując w roli obrońcy Zachodu. Berlin usiłował skutecznie paraliżować dostawy amunicji dla walczącej armii polskiej i udało się to zrobić nie tylko na ternie Niemiec i Wolnego Miasta Gdańska, ale też na terenie Czech, które także były wrogo do Polski nastawione. Na szczęście twarda postawa marszałka Focha sparaliżowała dywersję niemiecką, a dostawy amunicji z Węgier przez Rumunię pozwoliły opanować kryzys.

imageJednak Rosjanie mieli pecha do Piłsudskiego. Polska kontrofensywa znad Wieprza z jednoczesną bohaterska obroną Warszawy, a następnie bitwa nadniemeńska przekształciły sukcesy wojsk sowieckich w katastrofalną ucieczkę. Wraz z wojskami Tuchaczewskiego uciekli niedoszli ministrowie „sowieckiej Polski”. Byli u władzy przez dwa tygodnie. Zapewne nie przypuszczali, że byłoby dla nich lepiej, gdyby pozostali w Polsce, w więzieniu (z 12 członków komitetu białostockiego 8 zamordowano w ZSRR w czasie czystek stalinowskich. Żeromski pisał, że dla tych zdrajców nie powinno być tyle ziemi ile zajmuje mogiła – Marchlewski do dziś ma okazały grobowiec w alei zasłużonych na warszawskich Powązkach).

 Szczególnie mizernie wyglądały efekty dywersyjnej działalności KPRP, która poza kilkoma ulotkami wzywającymi żołnierzy do mordowania oficerów i dezercji nie zdołała nic zdziałać. Piłsudski w swojej książce „Rok 1920” wskazywał, że w czasie wojny z Sowietami, w przeciwieństwie do Tuchaczewskiego i innych dowódców sowieckich był pewien swoich tyłów. Polskie władzy zdołały wcześniej wytropić, aresztować i odesłać do Rosji nasłanych agentów sowieckich. Polska kolej i poczta działały bez ochrony i nic im nie zagrażało. Na tyłach wojsk sowieckich wszystko trzeba było kontrolować i ochraniać, likwidować bunty i powstania. A oto jak tłumaczył komunistów ich apologeta J. Kowalski: „Odzyskanie niepodległości przez Polskę zrodziło wiele złudzeń” w narodzie imagepolskim. I one „utrudniały masom pracującym wkroczenie na drogę rewolucyjnej walko o władzę”. Kowalski przyznaje, że komuniści „nie rozumieli (jeszcze) zadań demokratycznych” i „nie dostrzegli” patriotyzmu mas pracujących. Miało to wynikać z faktu, ze w KPRP znalazła się „przodująca mniejszość proletariatu”, która przyznawała sobie prawo decydowania za „wsteczną” większość polskiego świata pracy. Z czasem komuniści musieli trochę ustąpić ze swej pryncypialności i dlatego rzucili hasło budowy państwa tj. „Polskiej Republiki Rad”. Jednak prawdziwie „historyczna zasługa” KPRP polegała – według Kowalskiego – na tym, że kiedy wojska sowieckie „broniąc ziemi ojczystej” (na Białorusi i Ukrainie?) dotarły do Warszawy, komuniści nie baczą na „szowinistyczną nagonkę” tłumaczyli Polakom, że nie powinni stawiać oporu agresorowi. KPRP „nieugięcie” przekonywała Polaków, że dopiero armia sowiecka i Dzierżyński z Leninem stworzą im „rzeczywiście niepodległe państwo”. Niestety – biada Kowalski - „niemała część mas ludowych” okazała się głucha na apele KPRP i „uległa zakłamanej propagandzie” władz polskich. Zdołały one „zmobilizować pewne ochotnicze rezerwy i częściowo podnieś ducha w wojsku”.

 Szczęśliwie dla Polski tych „rezerw” i tego „ducha” wystarczyło by pokonać nieproszonych „wyzwolicieli” i uchronić kraj przed „prawdziwą niepodległością” na sowiecką modłę.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura