Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
280
BLOG

Mamy PRL-bis!

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Polityka Obserwuj notkę 39


image

W dniu 13 grudnia 1981 r. nikt mnie nie „internował” chociaż byłem umieszczony w „rankingu” resortu gen. Kiszczaka wśród najgroźniejszych dla PRL (sądzono mnie za obalanie ustroju siłą). Esbecy nie musieli mnie łapać bowiem zostałem aresztowany jeszcze w styczniu 1981 r. i przez wiele miesięcy obserwowałem „karnawał Solidarności” zza krat celi aresztu śledczego na warszawskim Mokotowie. 
Zmiana dotknęła natomiast moją żonę, którą o północy, z 12 na 13 grudnia, esbecy zakuli w kajdany i zawieźli do więzienia w Ostrowie Wielkopolskim. Kiedy ją wyprowadzali z naszego mieszkania zapytała: z której strony weszli? Żona myślała o Sowietach. Okazało się, że nie było obcej interwencji. Ci od stanu wojennego nie musieli przecież do Polski wchodzić, oni już tu byli! Przyszli  w 1945 r. i zostali. A do tego „koalicja 13 grudnia” przywraca im przywileje emerytalne. 
Cóż data powstania rządu Donalda Tuska zobowiązuje!

……………...
Czas jakiś temu emerytowany wojskowy LWP (zdeklarowany wróg PiS) wspominając stan wojenny stwierdził: "Dochowano jakiejś kultury w tym wszystkim, w tym całym zdarzeniu". W czasie wprowadzania stanu wojennego był on młodym oficerem, zdaje się w stopniu porucznika (w 1979 r. ukończył szkołę oficerską) i zapewnia, że nie dostrzegł wówczas by w czasie stanu wojennego coś nadzwyczajnego działo się na ulicach polskich miast. 

Rzeczywiście w stanie wojennym ogłoszonym przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego nie było masowych egzekucji i nie uruchomiono obozów śmierci, jak to robili Hitler i Stalin. Tym razem tylko „kulturalnie” pozbawiono wolności 10 tys. osób, następnym 4 tysiącom postawiono „kulturalnie” zarzuty prokuratorskie i zamknięto w więzieniach, ponad 5 tys. też „kulturalnie” ukarały kolegia ds. wykroczeń. Liczba ofiar śmiertelnych sięgnęła „tylko” 100 osób zamordowanych, zapewne „kulturalnie”, przez znanych „nieznanych sprawców”.  

A w kilka lat później, w 1989 r., to nie wspomniany porucznik, ale jego przełożeni, twórcy i kierujący zbrodniczym stanem wojennym zasiadali do „stołu okrągłego” w Pałacu Namiestnikowskim i w bardziej dobranych gronach do stołu biesiadnego w Magdalence. A byli z nimi w wielkiej komitywie ci „kulturalnie” potraktowani w stanie wojennym niedawni opozycjoniści demokratyczni.

Z niedowierzaniem oglądałem w telewizji scenę, gdy mój kolega z celi więziennej Frasyniuk ściskał dłoń policmajstra Kiszczaka.  Dla zewnętrznego obserwatora nic nie wskazywało, że oto spotkają się oprawcy i ofiary. Rozmawiano wszak „jak Polak z Polakiem”, wznoszono toasty i prawiono wzajemnie komplementy. Tacy jak wspomniany porucznik, wykonawcy rozkazów dowiadywali się od ważnych opozycjonistów, że w stanie wojennym dowodzili nimi „ludzie honoru”. Skoro więc wykonywało się rozkazy „honorowego” Kiszczaka, to czy można było przyjąć, że było to postępowanie niekulturalne? Czy środowisko okrągłego stołu przekonywało wykonawców rozkazów, że stan wojenny był czymś złym? Wykonawcy, tacy jak ten wojskowy emeryt, mieli  prawo sądzić, że ich naczalstwo „dochowało kultury”.
…..
Stan wojenny był oczywiście próbą ratowania komunistycznych rządów i spowodował wiele skutków negatywnych. Nie tylko śmierć górników KWK „Wujek”, tysiące aresztowanych, setki tysięcy emigrantów, ale też gaszenie nadziei na lepszą przyszłość w milionach Polaków. 
Kolejny raz splamiony został mundur polskiego żołnierza haniebną akcją represyjną przeprowadzoną w interesie komunistycznej kliki. 

Największą stratą było zmarnowanie społecznego potencjału narodu ujawnionego przez ruch Solidarność. To było gorsze od zbrodni, którą stan wojenny był. 

Niestety, kiedy reżim PRL rozsypał się opozycyjne „konstruktywne” środowisko okrągło stołowe (ja należałem do „oszołomów” przeciwnych temu) wolało o wszystkim zapomnieć. Polacy mieli wybierać przyszłość nie oglądając się za siebie. Natomiast „oglądali się” ci, którzy zorganizowali i przeprowadzili stan wojenny – oni zaczęli tłumaczyć, że stan wojenny był koniecznością, „mniejszym złem” i nie dlatego, że ekstrema solidarnościowa zamierzał wieszać komunistów. Polacy dowiadywali się, że prawdziwy powód był inny – groziła Polsce napaść sowiecka. Przekonywano, że gdyby towarzysze z PZPR nie wprowadzili stanu wojennego, to na Polskę najechaliby towarzysze z ZSRS, Czechosłowacji i wschodnich Niemiec, a kraj spłynąłby krwią. Dzięki stanowi wojennemu Polska uniknęła katastrofy… . Taką bajeczkę powtarzano tak wiele razy, że do dziś jeszcze w badaniach opinii publicznej jakieś 40 proc. badanych uważa, że wprowadzenie stanu wojennego było słuszną decyzją.  A przy tym budowano - wykazując spory spryt - poprawioną wersję Polski Ludowej. Po wyborach w 2023 r. pojawiła się „koalicja 13 grudnia”, czyli PRL-bis!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (39)

Inne tematy w dziale Polityka