Aleksander Kwaśniewski po raz kolejny był ostatnio mocno wyczerpany. Na pytanie dziennikarza, czy nie jest to efektem spożywania alkoholu odpowiedział: - Zażywam
leki, to są leki, które być może dają tego typu efekty, że pan może się zastanawiać, czy coś jest tak, czy nie tak.
Pewnie powiedział prawdę, gdyż „lekarstwem” dla większość osób uzależnionych jest alkohol. To „lekarstwo” daje właśnie efekty, jakie coraz częściej obserwujemy w przypadku byłego prezydenta, który ze swoją ułomnością postanowił obnosić się publicznie. Ja jednak nie mam zamiaru obserwować problemów alkoholowych byłego prezydenta Polski, który notorycznie pokazuje brak charakteru i umiaru. W normalnym kraju taką osobę umieszcza się w szpitalu, u nas zaś zaprasza się na polityczne debaty i wiece.
Nie pojmuję, dlaczego sztab LiD – czyniąc z Kwaśniewskiego pijaną mordę kampanii - chce upodlić własnych wyborców. Dlaczego wystawiają postkomuniści chorego człowieka na front walki wyborczej?
Trzeba także pamiętać, że Kwaśniewski negocjował i podpisywał wiele strategicznych dla Polski umów i ustaw. Działo się to z chorobą alkoholową w tle. Ile razy był przy ważnych rozmowach nietrzeźwy? Czy człowiek, który nie może powstrzymać się przed piciem może być twardym negocjatorem? Warto zastanowić się, ile ta choroba mogła kosztować Polskę i Polaków?
Inne tematy w dziale Polityka