Gdzie podziała się odpowiedzialność za słowa i czyny? Gdzie podziało się nasze sumienie?
Kampania polityczna nigdy nie była przykładem dżentelmeńskiej rywalizacji. Była i jest to koncertem manipulacji, obietnic bez pokrycia oraz brutalną wymianą wzajemnych oskarżeń. Jednak nie pamiętam tak obrzydliwej kampanii jak obecna. W tym tekście opiszę to co dotąd widziałem, mam nadzieję, że zaprezentuję mechanizm, którego doświadczamy od początku tej kampanii. I owszem, to może nie być nic nowego, nic „ukrytego”, ale w takiej skali czy natężeniu jeszcze tego nie widzieliśmy (przynajmniej ja nie widziałem). Ktoś może mnie oskarżyć o brak obiektywizmu, czy też powie, że nie dotyczy to tylko jednej strony sceny politycznej. Może nie jestem obiektywny, jednak pragnę zaznaczyć, że podobnych działań tego kalibru z drugiej strony nie zauważyłem. W takim razie spróbuję przedstawić w kolejności chronologicznej czego byliśmy świadkami.
Na konwencji PiS Karol Nawrocki zostaje przedstawiony jako kandydat na Prezydenta. Przeciwnicy w zasadzie od razu wyłapują, że jego żona zaszła w ciążę w wieku szesnastu lat. W mediach społecznościowych mogliśmy przeczytać, że kandydat popierany przez PiS współżył z nieletnią. Szybko wyjaśniono, że to nieprawda. Jednak ten atak pokutuje do dzisiaj, nadal ludzie sympatyzujący z Platformą Obywatelską powielają tą fałszywą informację. Zaś ze strony przeciwnego obozu nie zobaczyliśmy przeprosin. W zasadzie ten mechanizm stale się powtarza, wrogowie polityczni dostają jakiś skrawek informacji i wykorzystują ją do ataku na przeciwnika. I powtórzył się znowu.
Dzielni głosiciele prawdy prześwietlili życiorys boksera i dowiedzieli się, że był ochroniarzem w Grand Hotelu. Zaraz pojawił się ktoś, kto słyszał pogłoski, że jak ktoś chciał panią do towarzystwa to wystarczyło o tym wspomnieć Nawrockiemu. I to w zasadzie wystarczyło, aby do kandydata przykleiła się łatka alfonsa. Oczywiście, że oprócz spekulacji nic nie ma. To przecież wystarczy, co więcej tak jest wygodniej, bo można mnożyć spekulacje. Czy ktokolwiek wspomina o odpowiedzialności za słowo? Czy faktycznie wejście w politykę jest wystarczającym usprawiedliwieniem do tego, aby tą osobę szkalować? Jesteś politykiem, a więc można o tobie powiedzieć wszystko – w końcu znałeś ryzyko. Myślę, że to jest słabe usprawiedliwienie i nie powinniśmy czegoś takiego akceptować. Po drodze mogliśmy usłyszeć Michała z Hamburga, który twierdzi, że Karol Nawrocki oferował mu prostytutkę. Dziwnym trafem nie podzielił się tą informacją w grudniu 2024 ani w kolejnych miesiącach. Zadzwonił dopiero wtedy, kiedy Rafał Trzaskowski kiepsko wypadł podczas debaty w Końskich. Co więcej, tą informacją podzielił się tylko on. To jednak nie przeszkadza w głoszeniu, że ten telefon definitywnie rozstrzyga sprawę, w końcu wśród przyjaciół ma ludzi o szemranej przeszłości.
I właśnie to towarzystwo jest kolejnym sposobem na atak na przeciwnika politycznego. Wśród wielu polityków KO mogliśmy przeczytać „pokaż mi swoich przyjaciół, a powiem ci kim jesteś”. Oczywiście w kontekście tego, że Nawrocki obraca się w towarzystwie kryminalistów. Oczywiście kontekst tych „znajomości” jest bez znaczenia – ważne, że się zna. Bez znaczenia jest również to, czy ludzie, o których mowa zresocjalizowali się, czy nie. Jeśli chodzi o atak na przeciwnika, jak raz ktoś popełnił przestępstwo to już na zawsze zostanie kryminalistą – bo tak wygodnie. To kolejny przykład na to, że odpowiedzialność jest słowem, które w słowniku walki politycznej nie istnieje.
Na koniec najnowszy temat ataku – mieszkanie kupione od starszego pana. W tym temacie mamy do czynienia z koncertem błędnych decyzji sztabu Nawrockiego. Jednak nie o tym tu mowa. No to przyjrzyjmy się z czym mieliśmy tu do czynienia. Najpierw oskarżenie o kłamstwo, bo Nawrocki powiedział, że ma jedno mieszkanie. Później zaczęto grzebać w tej sprawie, jakimś cudem dziennikarze dotarli do ksiąg wieczystych. Nie jest też sprawą to, jak tego dokonali, nie o tym piszę. Mamy informację, że kandydat wszedł w posiadanie mieszkania obiecując dożywotnią opiekę nad starszym panem. Jako że pan Jerzy znajduje się w DPSie stwierdzono, że Nawrocki nie dotrzymał słowa. Co więcej wcześniej nawet sugerowano, że zabił człowieka, którym obiecał się opiekować. Tu nie była ważna prawda, a jedynie spekulacje. Tworzono narrację, której celem był polityczny atak. To, że scenariusze mogły być najróżniejsze – nieważne. Liczy się ten scenariusz, który szkodzi przeciwnikowi. To, że w umowie nie ma słowa o opiece – nieważne, ona świadczy o wyłudzeniu mieszkania. Teraz scenariusz ataku się zmienił. Pan Jerzy poświadcza, że opieka miała miejsce. To też nieważne, Nawrocki ma oddać pieniądze za DPS. Nikt nie pyta o prawdę, nikogo ona nie interesuje. Ważny jest atak na przeciwnika.
Owszem podobnych kwestii było więcej. Mniejsze niż te, które opisałem. Jednak właśnie w tej narracji prawda okazuje się najmniej istotna. Ważny jest atak, który pozwoli na zdobycie kilku punktów procentowych przewagi. Sztab zdobywa kawałek informacji, przekręca ją tak żeby móc zaatakować, a resztą zajmą się usłużni akolici kandydata. Politykom się nie dziwię, ludziom najętym do kolportowania tych manipulacji i kłamstw (jak np. Sieć na wybory) również się nie dziwię. Jednak dziwi mnie bezrefleksyjna postawa pozostałych. Jak można nie zapytać „skąd to wiesz”, „dlaczego”? Jak można godzić się na tak obrzydliwą kampanię? Gdzie ludzie mają sumienie? Czy ktokolwiek zastanowił się co będzie po wyborach? Tyle kłamstw i oskarżeń, które w zasadzie niszczą życie człowieka i nikogo to nie interesuje? Polityków PiS oskarża się o doprowadzenie Mikołaja Filiksa do samobójstwa. Zaś ktoś zastanowił się jak bezpodstawne oskarżenia wobec Nawrockiego wpłyną na jego dzieci? Dla mnie jest to straszne i nie potrafię tego zaakceptować.
Inne tematy w dziale Polityka