Film "Matylda" o związku przyszłego cara Mikołaja II Romanowa z urodzoną w Petersburgu polską tancerką Marią Matyldą Krzesińską jest niezwykle elegancko przedstawioną formą ukrytej ekspiacji za moskiewska-petersburską zbrodnię unicestwienia i zaboru państwa i (prawie) narodu polskiego. Gdy
a) Aleksander III poleca opiece Krzesińskiej swego syna
a) carewicz prosi swego brata o udokumetnowanie praw Krzesińskiej do polskiego tronu,
b) gdy Krzesińska nie chce na siłę dorabiać sobie fałszywej ideologii (pełnej pomieszanego z sentymentem i przekorą oraz rodzajem dziwowiska dziejów odczytywaniem przez nią nazw polskich władców: jak Zygmunt Mały, Konrad II Garbaty, Henryk Brzuchaty) i w końcu gdy Krzesińska twierdzi : "wychodzi, że cała sprawa we krwi, moja krew nie pasuje, więcej niczego szukać nie będę").
c) gdy przyszła zona Mikołaja Alicja Heska (późniejsza Aleksadra Fiodorówna) posługuje się gusłami w celu zdobycia małżonka
wyłania się z powyższego apoteoza rosyjskiego poczucia winy za czyn na Polsce popełniony; apoteoza która jednocześnie pokazuje przyczyny i zapowiada przebieg przyszłej klęski carskiej Rosji.
Dlaczego tylko po części za to obarcza się także i Polskę (gdy rozpaczliwy krzyk Marii Matyldy Krzesińskiej w momencie carskiej koronacji powoduje upadek zemdlonego Mikołaja II i potoczenie się carskiej korony po podłodze cerkwi, a wówczas......car ma chwile jedynego szczęścia jednocząc się w swoim króciutkim marzeniu-śnie w pocałunku miłosnym z Matyldą, vide: Polską)?
Tak czy inaczej, niezależnie od tego ile fikcji literackiej jest w tym filmie, moja wiara w prawdziwe głębokie człowieczeństwo wielu wykształconych i nie tylko Rosjan uosobiła się oto w osobie reżysera filmu: Aleksieja Uczitiela. Człowieka który potrafi spojrzeć na historię, poszukując nawet w carskiej Rosji utraconej niewinności.
Komentarze